Zbudzil sie nagle obudzony glosnym krzykiem jednego z zasiadajocych. Przed nim stal nadal kufel piwa i kawal sera. Patrzyl na woja krzyczacego do karczmarza. Twarz wydala mu sie jakby znajoma. Ugryzl ser, popil piwem i rzekl:
- Czolem panowie! Wczoraj nie mialem sily sie witac *lekko sie usmiechna* ...
Wstal od stolu, odruchowo sprawdzil czy wszystkie rzeczy ma na miejscu i rzekl do karczmarza:
- Karczmarzu daj mi no tu dwa kufle piwa. Byle swierzego i nie rozcieczonego woda.
Wzial zamowienie i podszedl do jegomoscia ktory z rana strasznie krzyczy.
- Mozna sie dosiasc? - nie czekajac na odpowiedz usiadl i postawil jeden kufel piwa przed nieznajomym.
- Jam jest Dipollo Montaron. Wojak i podroznik. A jak wolaja na waszmoscia?
...

-Witaj zacny Dipollo. Toz to ja, Crategus... nie raz widzielismy sie w Minoc...
Wiec jak mniemam slyszales o czym zagadalem karczmarza.. Moze slyszales cos o tych wydarzeniach? Jak na moj gust, bardzo ciakawa to sprawa, nie codzien wszak slonce zapomina wspiac sie na niebosklon w objeciach ciemnosci zostawiajac ten ludzki padoł.
[napelniam rozmowcy kufel do pelana, coby mu jezyk rozwiazac]

*tymczasem*

"Gdzie ja jestem... i dlaczego swiat caly sie trzesie o drga .. oo.. moja glowa .. walke jakas stoczyc musielem a Bogowie litosciwi pamiec mi odebrali ..".
W rogu karczmy wsrod smieci wylania sie postac, krokiem niepewnym do karczmarza i dzie i pyta: -co sie stal? Gdzie ci bandyci co ta niewiaste tak zbrukac chcieli chcieli?!?
- Eh ja tam nic nie widzialem ale waszmosc w czoraj z druchem swoim popili dosc mocno i teraz placic trza bo dlugow masz waszmosc u nas az po koniec swiata.
"Waszmosc" siega do boku szukajac sakiewki jednak tylko puste miejsce znalazl.
- Dlaczego taki okrutny jestes karczmarzu, czyz ja twojej karczmy nie obronil przed zgraja bandytow okropnych ...
- Znowu to samo... Kurt!! A chodz no tu zwawo i wez drag jakis!!
- Zaraz ... powoli !!
Rozglada sie po karczmi ratunku szukajac..

- O bogowie tuz to Crategus. Wybacz downo zem Cie nie widzial i nie poznalem... a co do slonca...nie wiele mi wiadomo...ponoc koniec swiata sie zblizal. Podobno podczas straszliwej burzy nieumarli wyszli z cmetarzy potwory z jaskin...nie wiem czy to prawda ale takie wiesci u znajomych zaslyszalem...Slyszalem takze ze jacys rycerze zapobiegli zagladzie swiata i chwala im za to...A ty co wiesz na ten temat?

-Widze Dipollo, iz chyba wiem tyle co i ty. Juz nie raz powtarzalem, ze dziwne to miejsce, wiec mozemy liczyc, ze w koncu pojawi sie tu ktorys z "owych" rycerzy... kto wie, kto wie... Brak mi takich opowiesci...smialkowie byli, skoro nie zgineli, skoro swiat uratowali to i opowiesci o tym, na honor, byc musialy!

-Hej karczmarzu! Muzyki nam trza- nie ma wsrod szacownych gosci tego zajazdu wirujacego w czasie i przestrzeni, jakiego barda co opowiesc strunami swej lutni by uplutł?

- Dobrze rzeczesz... Ja tez jestem ciekaw co za ludzie swiat nasz ocalili. A co do muzyki...ech... szczerz mowiac nie lubie rzempolenia tych "artystow" .Szczek oreza to moja muzyka...- Usmiechna sie lekko - ...
- Crategusie popatrz tam na tego jegomoscia co w rogu stoi ...Jakis przerazony nieslychanie. - łukną piwa - Modzienec ktory zamarzyl pic na rowni ze starymi a teraz mu w glowe huczy.Ech! co za mlodziesz. Zamiast za ksiazki to do wojaczki sie bierze...

Wtem z przeciaglym zgrzytem otwieraja sie drzwi wpuszczajac do wnetrza nieco swierzego powietrza. Po chwili niespiesznym krokiem do izby wchodzi podroznik owiniety dlugim plaszczem krwawej barwy. Zdejmujac z glowy trojgraniasty kapelusz podchodzi do kontuaru i cichym glosem zamienia z karczmarzem pare slow. Karczmarz siega pod kontuar i podaje mu niewielkie zawiniatko, ktore przybysz szybkim ruchem chowa pod plaszczem. Nastepnie przybysz odwraca sie w kierunku sali przygladajac sie wszystkim ciekawie.

Rozochocony nieco unosze reke z kuflem w dloni, wolajac: Hola Panowie, podejdzta no, chyzo, piwo tu Ci u nas na stole, wietrzeje a i piane traci - dla Was wszak panowie tez starczy!

- Janie! Podaj szybko jeszcze piwa. W gardle mi zaschlo. - z piwem szybko podbiegla dziewka. Dipollo chwycil kufel, wielkim lykiem wypil cala zawartosc i rzekl:
- wabaczcie panowie na chwile. Musze isc zobaczyc jak tam moj kon sie ma oraz sie troche odrzezwic. Niedlugo wroce...
Wstal od stolu i idac szybkim krokiem wyszedl z karczmy...

Wolno wolniutko schodzil po schodzach woj,.... stuk stuk stuk to dlugi miecz jego zawieszony niedbale przy pasie stukal o kazdy ze schodkow.Odziany byl tylko w tunike, wiec widac ze staly bywalec i ze pokuj na gorze wynajmuje.
- barmanie cos ty mi za kielbase przedwczoraj dal jakas stara musiala byc , strutym lezal 2 dni i ledwo co dzis wstalem a wciaz mi sie w glowie kreci ehh, daj no piwo .. bo na jedzenie patrzec nie moge....
Barman zwawo skacze do beczki poczym przymilajacym sie ruchem zbliza sie do baru
- Przepraszam panei moze dziewka sluzebna pomylila ... pivo na koszt karczmy a i nocleg za darmo ....
- dzieki barmanie - rzeekl woj i zaczol sie rozglondac po karczmie
-ehhhhh- wzdychnol i powoli ruszyl w strone neimalego jusz zebrania przy jednym ze stolow. Przysiadl sie , siadajac ciezko i powiedzial: -Witajcie panowie moje imie to Rasttin kowal podroznik... - poczym zmeczonym ruchem jego glowa opada na kant kufla i zasypia.... Po chwili spi jusz snem spokojnym. Widac zatrucie bylo ciezkie i jeszcze dziala, lecz napewno obudzi sie we wlasciwym momecie .


Bekocz vel Rasttin

Nieznajomy nieznacznie skinal glowa wychodzacemu Dipollowi, po czym trzymajac pod pacha swoj kapelusz, niespiesznie podszedl do stolu. Krzywiac twarz w wymuszonym usmiechu przysiadl na kancu lawy.

Dipollo wraca po kilkunastu minutach. Po szybkiej kapieli wyglada znacznie lepiej...
- Janie piwa! - karczmarz szybko sie uwija i podaje piwo rycerzowi. Wojak siada spowrotem obok milczacego od dluzszej chwili Crategusa i w milczeniu saczy piwo, katem oka spogladajac na nieznajomego zasiadajacego na koncu lawy, probujac skojarzyc sobie twaz...

Nieznajomy usmiecha sie nieznacznie.
- Witaj Dipollo, ile to juz lat? Nie poznajesz starego druha? Czlowiek wyplynie w morze na dluzszy czas i juz wszyscy o nim zapominaja. Co za swiat...

Dipollo spojzal na nieznajomego...
- Hmmm...Witaj... - przez chwile myslal - Perrin czy to ciebie teraz moje oczy ogladaja? - na twazy rycerza pojawil sie usmiech - Wybacz druhu ale dziesiec godzin w siodle i sen na stole karczemnym czynia wiele z pamiecia czlowieka.
Co zes sie tak kryl? Dlaczego odrazu nie powiedziales ze to ty.? No ale nie wazne...Jak rejs? - Dipollo przesiadl sie blirzej Perrina podajac mu kufel piwa.
- Opowiadaj co zes widzial...

..... Otwieram oczy ... gdzie ja jestem ? Boze moja glowa ... Co za bol. Co ja robilem?! Zapewne upielm sie tylko tak moglem nabawic sie takiego bolu. Rozgladam sie dookola, ale wszystko za mgla... Zbroja mnie uwiera, Glowa mnie boli. Niezly poczatek, PIWA !!!!!! .....

Perrin pociagnal spory lyk piwa.
- Wiele dziwow widzialem. Ocean okryty jest mgla tajemnicy, nie kazdy moze zglebic jego sekrety. Czegom to ja nie widzial w swych podrozach! Podstepne krakeny, kolujace nad glowa smoki, nie wspominajac juz o gigantycznych wezach morskich. Przepiekne kobiety z rybimi ogonami wabiace swym glosem nieostroznych zeglarzy, delfiny wesolo baraszkujace wokol statku. Eh, nie zamienilbym tego na rzadne skarby swiata. No stary druhu, ale opowiedz co u ciebie?

Heh u mnie po staremu... Zbudowalem dom niedaleko bryt i caly dzien lowie ryby... - Cicho sie zasmial -...Niedlugo zamierzam kupic statek i pozwiedzac troche swiata. Zona ma sie dobrze. Czekamy az bogowie zechca obdazyc nas potomkiem...Ty sie jeszcze nie ustatkowales? Masz jakas pannice na widoku?... -

- Eh, a ktora by zechciala takiego lekkoducha jak ja? Wiele mialem juz, ehm, przelotnych znajomosci. Ale jakos nie zwiazalem sie z zadna na stale. Hmm, byc moze uda mi sie kiedys ustatkowac, ale na razie jeszcze o tym nie mysle. Caly wolny czas poswiecam pracy, bo wiesz zostalem, hmm... drobnym handlarzem, tak wlasnie, handlarzem - mowiac te slowa Perrin usmiecha sie nieznacznie.

Dipollo usmiechna sie lekko i wrocil do saczenia piwa. Czul ze jest rozcieczone woda ale nie mial ochoty klucic sie z karczmarzem...Poprostu pil i rozmyslal o dawnych czasach...

Budzi sie zmeczony z ciaglymi skurczami zolondka wita sie z dipollem i reszta kompanof co siedza przy stole i ponownie zasypia.Jad kielbasiany sieje dzue spustoszenie w organizmie .....moze ktos sie zjawi co uleczy ...

Rasttin

<font size=-1>[ Ta wiadomość została zmieniona przez: Bekocz dnia 2001-12-17 17:41 ]</font>