Jakby nie patrzeć stołówka studencka to nie jest jakiś zwyczajny bar i zjawisko "nasiadówek" jest normalne. Trochę tych stołówek na różnych uczelniach zwiedziłem. Na jednym wydziale widziałem właśnie, że poradzili sobie w sposób podany przez wara. Na kilku- szczególnie na uniwerku w nowo budowanych budynkach stołówki mają duży metraż więc problemu nie ma.
Co by nie mówić sprawa jest z gatunku ciężkich szczególnie, że pacjenci po upomnieniu kupują jedną herbatę na 8-masakra. Nie mówiąc o patologii, że przełażą z żarciem z jednego wydziału do drugiego wtf?- no chyba, że to ten sam budynek.
Na poli bywam w stołówkach na dwóch wydziałach o podobnym- małym metrażu. Około 30 miejsc siedzących. W pierwszym przypadku postawili bar/kuchnia/lada (patrzymy kucharzą na ręce) na środku pomieszczenia i po łuku wzdłuż baru stoliki. Wyposażenie - wszystko typowo barowy sprzęt na sztywno stoły do podłogi i krzesła też na sztywno- chyba po 4 na stół. Wszystko rozplanowane w zasadzie trochę na ścisk. Człowiek jak wchodzi czuje się jak w fast foodzie. Czuć zapach kebaba itd- to tak średnio trochę jakieś notatki robić itd. Problemu z nasiadówkami generalnie nie ma. Ludzie przychodzą, żeby zjeść, napić się herbaty/kawy i koniec.
Na drugim wydziale serwują tylko kanapki, kawę, herbatę, zapiekany i makaron. Lada przy ścianie, stoły i krzesła szkolne wszystko luzem jakoś dziwne na odpierdol zrobione. Do stolików pociągnięte przedłużacze... W efekcie bardzo ciężko jest złapać miejscówkę jak chce się zjeść tą głupią zapiekankę czy ten makaron. Wszędzie notatki, laptopy, nasiadówy- ludzie nic nie zamawiają, ale żyją głównie z kawy, kanapek i zapiekanek- które można zjeść na stojąco, a z tego co widziałem zwracają od święta ludziom uwagę jak przyjdą z własnym towarem z automatu prosząc, żeby tego nie robili (z tymi napojami nie wpuszczamy itd.).
Jak przesadzicie i pójdzie plota, że "chamska" obsługa i żarcie do dupy to wszyscy będą nadrabiać drogi i dla zasady kursować gdzie indziej.
|
