niektorzy nie majac pracy ani wlasnej firmy nic nie robia caly dzien... bedziemy dalej wymieniac ?

Nie do końca lajtowiej. Fakt podstawówka - liceum, z naciskiem na to ostatnie to u nich nic przyjemnego (lekcje w soboty w niektórych LO, wracanie do domu późno wieczorem), ale wszystko to ma na celu przygotowanie do egzaminów wstępnych na uniwerek. O dobrej pracy decyduje głównie uni, ale raczej sama kwestia bycia w nim, bo ilość roboty jest dużo mniejsza niż w poprzednich etapach nauki.
Dla porównania, studenci zagraniczni muszą mieć frekwencję 80%, co jest dużo wyższym progiem niż w przypadku studentów japońskich.

w sumei racja japonce są inni, bo w europie te cale erasmusy to jakas jedna wielka impreza a nie nauka.

Też nie wszędzie. Sesje miałem normalną na erazmusie. 4 egzaminy , zaliczenia ,prace do napisanie ,etc

Choć fakt w trakcie roku to można było olewać (choć jedna pinda mnie nie ulała o mały włos lol).

Trzeba też pamiętać ,że Erazmus to tylko jeden z programów stypendialnych choć fakt chyba największy.
Jest jeszcze multum innych i podejrzewam ,że nie wszędzie jest łatwo + niektóre mogą mieć jakieś obostrzenia np. dot średniej ,która trzeba uzyskać aby np. kolejne transze stypendium ,etc

no tak no, zawsze jest jakies ale, wyjatki sa potwierdzeniem reguly. Bylem u kumpla na litwie przez tydzien, dawno temu. Mieli egzaminy, prace do robienia, pilismy codziennie, codziennie imprezy. Uczyc to sie malo uczyli

Ja mówiłem z doświadczenia, ty tez high?

No ogólnie Erazmus to był chyba okres kiedy najwięcej chlałem w życiu. Mało było innych które mogły by się równać.
Z perspektywy czasu to powiem ,że stanowczo za dużo ,a no bardziej mówiąc za często tam dawałem w dynie.

Co nie zmienia faktu ,że w czasie sesji musiałem się pouczyć. (z drugiej strony imprezy w sesji też się zdarzały , w sumie trwała jakieś ~ 3 tyg ,a nie codziennie przecież egzamin lul )

A ja zastanawiam sie, dlaczego to forum nie nazywa się OT.pl

nei swojego, znam 2 przypadki. Jednego rodzice maja piekarnie, obecnie sobie wedruje po swiecie. Druga osoba tez ordzice zapewniaja wszystko, jest nerdem, oprocz grania prawie nic nie robi, a na brak siana nie narzeka.

To nie można imo powiedzieć że nic nie robią cały dzień, szczególnie o tej co wędruje.

ja pierdole, trolujesz mnie? w sensie nie pracuja ;p

Nie, ja tylko dyskutuję

ich rodzice wiecznie zyc nie beda

Tej, nie obrazaj sie, bo nie masz o co. tylko nie wiem do czego zmierzasz

Alda- niby tak, ale jak jednego rodzice maja iles tam wynajmowanych mieszkan, to wiele potrafic nie musi. Drugi skonczyl studia, rodzice dadza mu piekarnie, w ktorej pewnie wiele sie pokazywac nie bedzie

To interes padnie, bo nie doglądany i nie kierowany zawsze tak kończy.

Znam taki przypadek - starszy jegomość miał zakład rzemieślniczy, tyrał przy nim całe życie. Jak odszedł na emeryturę przekazał go 2 synom, którzy mimo, że pokończyli szkoły nic nie umieli, a interes rodzinny traktowali jak zło konieczne - a bo to trzeba wcześnie wstawać, a bo trzeba pilnować pracowników, dostaw itp.
Z roku na rok gorzej się działo, goście przestawali się w firmie pojawiać. Już pierwsze problemy sprawiły, że przestali się ze sobą komunikować i tylko przekierowywali interesantów ping-pongiem jeden do drugiego. Starszy gość pojawiał się w zakładzie tak długo jak tylko stan jego zdrowia pozwalał jednak w końcu musiał zrezygnować (miał ponad 80tkę). Firma oczywiście w końcu padła.
Ojciec tych dwóch był jednym z moich pierwszych klientów, poznałem go bardzo dobrze i wiem, że był to dla niego straszny cios na starość - nic nie móc zrobić i tylko patrzeć jak dzieło jego życia upada. Smutne. Po raz kolejny sprawdza się przysłowie, że głodnemu zamiast ryby lepiej dać wędkę..

Ewentualnie mogliby sobie załątwić dobrych zastępców co będą tyrać za nich. W rodzinnym mieście koleś pozatrudnial w dość sporej firmie swoje dzieci na kierownikow, jako, ze jest to małe miasto to wszyscy sie troche znaja. Wiec do mnie tez doszly sluchy, ze ci "kierownicy" to totalne głąby. Szkoła może pomóc, nie musi, studia to tylko "standardowa" droga nauki. Wiadomo, ze najlepiej kazdy sie uczy sam, praktycznie i na swoich blędach. Będąc w pracy dopiero doszukuje sie po co mi niektore rzeczy byly potrzebne na studiach, teraz wiem gdzie tego szukać.

Wspomniany wyżej zakład padł bo pracownicy pozostawieni sami sobie - zwłaszcza ci zarządzający - jak przestali czuć nadzór to zaczęli kraść, robić na lewo itd. Pańskie oko konia tuczy jak to mawiają i jak ktoś się interesem sam nie zajmie to obawiam się, że żaden zarządca go w tym nie wyręczy.

A gdzie ja się obraziłem ??

<przytul>

lol

Pierwsze słyszę że ta emotka obrazę oznacza