Ha, ja ciągle uważam, że to wina graczy, przynajmniej po części.
Wiem, że może ciężko to zrozumieć - ale ja osobiście np. nie uważam sojuszy za coś koniecznego (Zresztą kto pamięta choćby początki tego serwera wie, że nieprzychylnie odnosiłem się do zawierania takowych, a w gildii, której byłem współzałożycielem propagowałem wizję grupy najemników - czyt. naszym celem miała być walka, a wspierać inne gildie mogliśmy tylko w wypadku płynących z tego korzyści. Skończyło się jak się skończyło, postawiliśmy na "zadowolenie" graczy, a nie ideały.).
Bo pytanie, po co się tworzy sojusze? Żeby rosnąć w siłę i wygrywać. Świetnie, kto tego nie lubi, ale prawda jest taka, że (uwaga!uwaga!) nie zawsze trzeba być zwycięzcą. Docelowo gildia powinna móc wystawić 48 osób na oblężenie i to jedyne usprawiedliwienie sojuszy. Ewentualnie jakby było duuużo gildii na serwerze to można by się "bawić" polityką, ale niestety tak nie jest.
Dlatego swoistego rodzaju strach przed porażką kieruje nas do tego byśmy się okopywali, obrastali tłuszczem i pozornie zyskiwali na sile.
Nie możemy wygrać w walce 12vs15? To nie oznacza, że trzeba założyć sojusz, sprowadzić więcej ludzi - to znak, że czas trochę potrenować, może zastosować jakąś taktykę ("rozwalamy ich pierwszym pierdolnięciem" to nie jest taktyka
), pokombinować. A po zwycięstwie można się cieszyć smakiem prawdziwego, wypracowanego sukcesu.
Się rozpisałem, ale mam nadzieję, że łapiecie o co biega - brakuje nam wszystkim dystansu i zdaję się, że sporo osób zapomniało, że to tylko gra.