Kocham Fallouty, ale podszedłem do tej gry na luzie i postanowiłem nie oceniać jej przez pryzmat poprzedników, zapomnieć że w ogóle istnieją. Na początku grało się całkiem nieźle, ale z godziny na godzinę odczuwałem coraz większe znużenie. W sumie nie wiem czy dotrwam do końca. Drażnią mnie niedorzeczności, np. fakt że pusta butelka po mleku wzięta ze skrzyni przeciąży mnie i sprawi, że nie będę w stanie biec, a kilkaset sztuk amunicji nie. Nie podoba mi się świat, który za bardzo kojarzy się z Oblivionem - wszędzie górki, obłe kształty, masa kamieni - to samo co w Cyrodiil, tylko w innej kolorystyce. Jedynie miasta robią wrażenie. Cień Obliviona wisi zresztą nad tą grą jak fatum. Gdy dowiedziałem się, że w Megatonie dostałem domek, który mogę umeblować, to na mojej twarzy pojawił się uśmiech politowania... Masa broni leżąca pod nogami też jakoś nie cieszy. Gdzie te czasy gdzie trzeba było inwestować w Unarmed/Melee (
Fallout 2) żeby na początku przeżyć, bo pukawki ze świecą szukać... no ale miało nie być porównań.
Gdybym był złośliwy powiedziałbym, że fajna ta strzelanina, bo rozbudowana o elementy RPG, ale konkurencyjny STALKER, choć uboższy, momentami bardziej mi się podobał ze względu na realistyczny świat. Może zmienię zdanie z czasem, albo poczekam na mody, ale na razie to tak sobie jest...
Podpisuje sie pod ty tekstem obiema rękoma i nogami. Za duzo Obliviona w Falloucie. Czym dluzej gralem tym bardziej sie nudzilem. Wynika to chyba z tego, że nie lubie Obliviona.