Astaniel napisał(a):
Z tego co wiem jakoś przed przyjściem chrześcijaństwa współczucie nie stanowiło pierwszorzędnego składnika człowieka. W świecie islamu, jakoś też nie dostrzegam go za dużo.
Sprawa nie jest taka prosta. Współczucie nawet po zapanowaniu chrześcijaństwa rzymskiego nie stanowiło najważniejszego składnika człowieka. W ogóle w obrębie szeroko pojętej cywilizacji zachodu współczucie jest dwudziestowiecznym wymysłem, który zresztą kiepsko się przyjmuje.
Natomiast taki buddym zbudowano m.in. na współczuciu i jest religią o wiele starszą od chrześcijaństwa (nie wiem, czy 500 lat to dla Ciebie dużo, zle dla mnie owszem)
Cytuj:
Pozatym współczucie jest podstawą chrześcijaństwa czyż nie?
Hmmm.... jakby Ci to powiedzieć. Nie! Podstawą chrześcijaństwa jest słuchanie tego co Tobie mówią pod groźbą pójścia do piekła. Co jest zresztą typowe dla religii niewolników jakimi byli de facto Żydzi w I w. Cała reszta to są bzdety ułatwiające przeżycie jednostki (jak choćby nadstawianie drugiego policzka - nie będziesz przecież bił nadzorcy
) oraz narodu (oddzielenie sfery narodowo-religijnej od narzuconego organizmu państwowego) w rzeczywistości jaką sekta chrześcijańska zastała.
Łatwo to zaobserwować poprzez wzrost znaczenia chrześcijaństwa w okresach zniewolenia Polski. Ta religia jest po prostu "skrojona" pod pewne warunki początkowe, które owocują wzrostem zainteresowania chrześcijaństwem w przypadku spełnienia tych warunków.
Poza tym, polecam lekturę: "Wirus Umysłu" Richard Brodie
Pozdrawiam