Icrom: nie mam jakichś szczególnych wymagań, jeśli chodzi o filmy. Do kina chodzę mniej wiecej raz w tygodniu i zwykle jestem zadowolona.
Incepcja jednak mi się nie spodobała. Ode mnie ten film może dostać max 5/6 za efekty + grę aktorów. Scenariusz nie podoba mi się wcale.
Po pierwsze - po prostu się nudziłam. Poczatek był ok, ale od momentu, jak weszli do snu i rozpoczął się pościg - mina mi zaczęła rzednąć. I tak już niestety było do końca.
Uważam, że było kilka fajnych pomysłów - wydzieranie tajemnic podczas snu to faktycznie coś, na czym możnaby zbudować ciekawy scenariusz. Podobał mi się też wątek z żoną - faktycznie nietuzinkowy. Moim zdaniem jednak Nolan poległ zupełnie na samym ukazaniu snu, ich roli oraz ich natury. Nawet nie zbliżył się do 'Mulholland Drive'. Choć nie jestem fanką Lyncha, to moim zdaniem właśnie on zrobił genialny film o śnie - a nie Nolan.
W Incepcji brakuje mi oniryzmu. Sen jest snem nie dlatego, że mamy w nim problemy z grawitacją, albo możemy złożyć miasto jak pudełeczko. Sny są snami, bo nasze emocje wycinają na nich swoję piętno. Wiele razy śniłam, że tracę kogoś, kogo kocham - bo w rzeczywistości boję się go stracić. Wiele razy też sniłam o osobach, których mi brakowało - były wtedy przy mnie. Dla snów charakterystyczne jest przemieszanie twarzy, ról i miejsc. W Incepcji we śnie wszystko musi być na swoim miejscu - i jak dla mnie właśnie to założenie tak koszmarnie szkodzi tej historii.
Rozumiem, że ktoś może lubić filmy, gdzie jest dużo akcji - sama takie lubię - ale to nie powód, żeby Incepcję nazywać arcydziełem. W żadnym wypadku nie jest to film opowiadający o człowieku, o potędze snów itd.
Mój mąż podsumował, że Nolan do spółki ze swoim działem marketingu zaszczepił w głowach ludzi ideę, że to arcydzieło, a teraz puszcza oczko