Ok tak w skrócie, bo właśnie wróciłem. Wymiękłem przy 220km.
Pierwszego dnia 130km, dzisiaj 90km i plecy nie dały rady. Może gdybym jechał bez plecaka. Generalnie bolało od rana, ale te 90km wymęczyłem. Potem wsiadłem w pociąg i wróciłem do domu. Myślałem o tym, by dojechać do celu, schlać się i wtedy wrócić, ale stwierdziłem, że nie ma co ryzykować, bo jak jutro będą boleć bardziej to nie wstanę i będzie problem. Tak to przynajmniej wyśpię się w łóżku.
Mięśnie nóg nie bolą kompletnie - także polecam dłuższe wyprawy (ale bez bagażu!) każdemu, który wszedł już w sezon.
Izotoniki rzeczywiście pomagają. Zamiast 1L wody na 40km wypija się 0.5L, a co za tym idzie wypłukuje się mniej minerałów.
Kasku nie używałem, nawet nie mam, bo uważam to za idiotyzm. Jak mnie tir potrąci to i tak lepiej umrzeć na miejscu niż być warzywkiem. Za to odblaskowa kamizelka może się przydać. Szczególnie w takie weekendy gdy kapeluszniki wyjeżdżają na drogę.
W razie czego mogą się przydać tabletki przeciwbólowe. Ja nie miałem i ostatnie 15km to była prawdziwa katorga. Można jechać 10km/h i nie móc dotrzeć do durnego dworca. Także jak ktoś jedzie pierwszy raz to polecam zabrać jakiś ibum.
Alergicy koniecznie pamiętać o zażyciu tabletek na alergie. Zmiana regionu i brak uodpornienia na pyłki. Osobiście używam leków opartych na loratadynie, bez laktozy. Nie usypiają.
Nie popełniać tego błędu co ja - nie pić red bulli. Jest zastrzyk energii, ale potem ciężko się wyspać i zamiast odpocząć się gra/czyta. Lepiej jednak jest odpoczywać
![;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
No nic - jak doprowadzę plecy do użytku to jadę ponownie. Teraz mniejsze jednak cele za to systematycznie.
_________________
ciemny lud to kupi
Deshroom napisał(a):
jeszcze mnie lewy kciuk boli od biegania