Tor-Bled-Nam napisał(a):
Nie w tym rzecz zupełnie. W trylogii wszystko jest czarno-białe, jasny podział na dobro i zło. Nie ginie o ile pamiętam ani jeden dobry charakter, a wszyscy źli dostają nauczkę. Konstrukcja fabuły prosta jak drut. Fajnie się to czyta jako pierwszą pozycję z gatunku (ja tak miałem), ale jest kilka dużo lepszych książek fantasy. To, że coś fantasy nie oznacza, że musi być trywialne. Tolkien był jednym z pierwszych, więc trochę go można zrozumieć ale średnio się postarał.
Pisałem tu już kiedyś o tym - Tolkien w zasadzie nie tworzył książki fantasy. Tworzył epos, mit, które według współczesnych standardów z natury są trywialne, bo słuchający ich dzikusy siedzący po nocach przy ogniskach nie mają ochoty na rozkminianie jak na zachowanie bohatera wpłynęły jego trudne relacje z ojcem. Równie dobrze można by narzekać na trywialność Illiady albo opowieści o Królu Arturze.
Cytuj:
Nie ginie o ile pamiętam ani jeden dobry charakter
A muszą?
![:(](./images/smilies/icon_frown.gif)
Gandalf ginie w walce z Balrogiem. No i Sean Bean mimo wszystko grał dobrego gościa.
Akurat Władca i cała twórczość Tolkiena w dużej mierze traktuje o śmierci i przemijaniu. Frodo jest tak wyniszczony powierzonym mu zadaniem, że w ostatniej scenie książki umiera dla świata odpływając na tolkienowski Avalon. Aragorna nie usiekł żaden ork, ale ukazany jest nam w scenie, kiedy znużony światem dobrowolnie wybiera śmierć. U Tolkiena nie ma niezniszczalnych postaci, wymyślili ich pisarze fantasy, którzy przyszli po nim.