Lekkim, dobrze wystudiowanym krokiem, wkroczyl ubrany na zielono bard. Szybko obrzucil wzrokiem siedzace i stojace postacie. Tak, poznali go, ich rece powedrowaly w kierunku broni, lub, u bardziej pijanych, w kierunku cyckow przechodzacej sluzebnej, roznoszacej wino. Tak, znali go i jego repertuar. Bard poczul sie odrobine niepewnie, cofnal sie o krok. Kilku z nich wstalo, trzymajac juz krotka, przygotowana do zadawania smierci, bron w reku. Bard zacisnal tylko zeby i szybkim ruchem sciagnal zwisajacy mu przez plecy instument. W karczmie zapadla cisza tak gleboka, ze przez chwile wyraznie bylo slychac jak najstarszemu bywalcowi rosnie broda. Teraz wszyscy patrzyli juz na barda z nienawiscia w oczach. Niedoszli oprawcy zrobili kolejny krok w jego kierunku. Bard blyskawicznie chwycil instrument w pozycji do gry i krzyknal: "Hej! mam lutnie i nie zawaham sie jej uzyc!". Wszyscy wiedzieli czym to grozi, beda musieli nieskonczonosc minus pierwszy raz wysluchac tej jednej, ciagle tej samej melodii. Co wrazliwsze niewiasty zemdlaly...
_________________
Andrzej 'Soulless' Kozakowski
http://www.soulless.bezduszni.net
So Don't Give In, Be A Rebel At Heart!<font size=-1>[ Ta wiadomość została zmieniona przez: Soulless dnia 2001-12-26 09:17 ]</font>