MMORPG.pl https://mmorpg.pl/ |
||
Brilthor, czyli Poranek Bohatera https://mmorpg.pl/viewtopic.php?f=18&t=28093 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Xanth [ 11 sty 2008, 11:33 ] |
Tytuł: | Brilthor, czyli Poranek Bohatera |
Jakis czas temu, ktos w Usenecie opublikowal zaczatek opowiadania, ktore po publikacji zaczelo zyc wlasnym zyciem (w sensie, stalo sie bardzo popularne w kregach przesmiewczych, cytaty mozna spotkac wszedzie, nawet w sygnaturkach wielu ludzi). Oto to wiekopomne dzielo w calosci i oryginale, bawcie sie dobrze (z dedykacja dla free shardow UO, wymagajacych "historii postaci" w celu zalozenia konta) Pierwszy rozdział z cyklu: Poranek Bohatera Wstęp: Jak wam wtajemniczonym w fantasy wiadomo dzień bohatera zaczyna się o poranku a kończy się wieczorem. Na tych prawch dział świat od samego początku. Ale od początku było jeszcze coś, coś co niemożna było nazwać miłym ani przydatnym ani dobrym w żaden miły sposub. Były to mianowicie siły zła które miały odmienne zdanie i uważały że dobro to zło a zło to dobro. Czas mijał a na świecie rodzili się i gineli bohaterowie. Rodzili się i gineli też źli ludzie. Tak krążył czas a stara równowaga zaczeła się chwiać. Chęć bogactwa zakłucała równowage. Wtedy rodziło się więcej złych ludzi ale w tych samych czasach urodził się jeszcze ktoś: Miał na imie Brilthor. Mam nadzieje że jego historia was wciągnie jak i zafascynuje więc jej posłuchajcie. Rozdział 1: Narodziny wielkiego bohatera. Pewnego dnia żona rolnika o imieniu Jon urodziła syna. Syn dobrze się rozwijał a nawet przez jakiś czas kształcił więc umiał wymuwiać wyraz nawet z 5 sylabami co by sprawiło zwyczjanemu wojownikowi problemy. Rodzina ta niebyła biedna. Gospodarowała wieloma hektarami ziemi, zatrudniała nawet pomocników więc Brilthorowi żyło się dobrze. Kiedy brilthor miał 10 lat wystrugał sobie ze sporego drąga drewniany miecz na kształt prawdziwego dwuręcznego miecza. Chodził z nim po polach i męczył robotników bijąc ich tym mieczem. Niebyło to miłe ale był to świetny sposub treningu. Kiedy miał 12 lat sam opanował kilka podstawowych ciosów dla walk mieczem oburęcznym. Rodzice postanowili że będom go podszkalali. Kupili mu nawet razu pewnego nauczyciela. Nauczyciel niestety nieokazał się świetnym nauczycielem i niespełniał potrzeb Brilthora: Brilthor lubił wysiłek podczas treningu a nauczyciel szybko się męczył. W wieku 15 lat Brilthor spacerował sobie po ściesce. Zobaczył jak orki biją jakiegoś podrużnika a puźniej uciekajom. Brilthor władający ogromnom siłom ciągnął go na jego płaszu przwie 300 metrów do swojej chaty. Rodzice będąc dobrymi ludźmi pomogli zagojć rany bohaterowi. On spytał się pewnego razu Brilthora: - Czy chciałbyś się szkolić w sztuce walki mieczem dwuręcznym. - Tak!! - To dobrze będę musiał się spytać twojch rodziców a ym czasem idź się baw. - Dobrze. Po jakimś czasie który Brilthorowi leciał jak długie godziny wyszedł z chaty i powiedział - Zgozili się - Świetnie!! Brilthor niechciał czekać ale przybysz go zabrał do miasta gdzie kupił mu prawdziwy miecz z dziwnie jak na taki miecz bardzo ostrymi krawędziami. Miał piękną czarnom zdobionom rączke. Musiał kosztować bardzo dużo. Czas płynoł im bardzo szybko na nauce i kiedy brilthor skończył osiemnastke dostał od ojca srebrny nuż troche dłuższy od sztyletu. Nauczyciel przyjechał dopiero wieczorem. Podarował mu bardzo cennom dokładnie zrobionom zbroje łuskowom z robionom z pięknych czerwonych usek. Brilthor nieumia powiedzieć z jakiego byly minerau. Pewnego dnia kiedy Brilthor mial 20 lat na koniec nuki poszli z nauczycielem na polowanie. Zlapali 2 dziki i zajaca. Kiedy wrucili zastali zniszczonom uprawe. Brilthor pohowal rodzicow a nauczyciel zniknol... Niewiedzial co poczasc dalej. Po zatsanowieniu zabral troche miesa z upolowanych zwierzat i ruszyl w droge na ktorej czycha pelno niebezpieczenstw. I wczesniejsze dzielo tego samego autora: Brilthor właśnie przemierzał jaskinie mrocznych elfów gdy nagle kogoś zobaczył. Wyciągnął miecz uchwycił mocniej magiczny pawęż który zdobył zabijając najlepszego szermierza i tym samym zdobywając jego tytuł. Ale poznał w nim maga. Nie lubił magii ale poznał przyjaciela i rzekł: - Armidrze co tutaj robisz - I to mówią przypomniał sobie najlepsze chwile jego dzieciństwa przed tym jak człowiek w jegomość w zbroj i charakterystycznym hełmie zabił mu siostrę i rodziców a brata wziął do niewoli zaprzysiągł na całe złoto wybrzeża że ich pomści. - myślałem że siedzisz przy tych starych księgach. - Przyszedłem ci pomóc - powiedział Armider - Przemyślałem to i się tu teleportowałem. - Ach Armidrze przyjacielu - Wykrzyknął zdziwiony Brilthor - Nareszcie -powiedział już trochę zdławionym głosem że Armider ledwo dosłyszał. Wyruszyli dalej. Po jakimś czasie ujrzeli dwa mroczne elfy które na ich widok wyciągnęły łuki, tchórzliwy mag schował się za szerokim pwężem Brilthora. Brilthor też wyjął łuk bo elfy mające durzą celność trafiały w pawęż który nie został nawet draśnięty gdyż był magiczny. Brilthor szybko się z nimi rozprawił zabrał ich złoto i ozdoby poczym mag się zawahał i powiedział: - Boje się ich one są odporne na moje magiczne ataki - Brilthor pomyślał że chciałby być odporny na magie ale przecież jest tylko człowiekiem który przemierza tą krajne w poszukiwaniu złota i straconego brata. Po jakiś 500 metrach drogi w ogromnej jaskini mrocznych elfów zobaczyli trolla wysokiego na prawie cztery metry trzymającego ogromną maczugę mag zaczął miotać swymi czarami bronienie się przed nimi najprawdopodobniej magiczną maczugą zmęczyło trolla i maga. Brilthor wyciągnął jenom z wielu swych magicznych strzał która przebiła trolla na wylot Brilthor jakby nigdy nic poszedł dalej a mag się trochę spietrał - Może lepiej nie idźmy dalej jak na mnie to na dzisiaj wystarczy -powiedział to trochę smutno widząc uśmiech na twarzy Brilthora który odpowiedział na to - ty zostań a ja idę dalej. - Mag spojrzał na trolla któremu wypływał z nosa jakiś glut. Powiedział trochę niepewnie: - Idziemy dalej i pobiegł za znikającym w ciemni Brilthorem. Zobaczyli drugi koniec jaskini. Właśnie wschodził leniwie wschód słońca. Brilthor powiedział: - O wschodzie słońca zaczyna się dzień bohatera - powiedział uszczęśliwiony Brilthor a mag który już prawie zasnął na stojąco omal co nie zemdlał i powiedział pokornie - Gdzie jedziemy - Do miasta - A może jed ... - Nie ! - Szkoda - Powiedział sam do siebie potem dotarli do miast o zachodzie słońca ale Brilthor który nie spał już koło 24 godzin ucieszył się - O zachodzie słońca kończy się dzień bohatera. - Nareszcie - powiedział mag - Choć wynajmiemy najlepszy pokuj - powiedział znużonym głosem Brilthor - O tak - potwierdził jeszcze raz już śpiący mag. O wschodzie słońca obudziły ich dziwne hałasy. Brilthor wyją łuk i strzelił w najciemniejszy zakamarek pokoju na ziemie upadł człowiek w kapturze którego mag tam wcześniej nie załówarzył. - Złodziej cienia - wytłumaczył Brilthor wszędzie się kręcą bez opamiętania. Po czym podszedł do ofiary i zabrał jej cenny magiczny sztylet który dostawali jedynie złodzieje cienia którzy pomyślnie przeszli szkolenie a to się bardzo żadko zdarzało. - Chodź - powiedział Brilthor i dodał - wschód - Mag nie był zbył zadowolony tym stwierdzeniem mimo to że był wyspany - Już idę - odrzekł i pomyślał że równie dobrze może nie iść. Gdy szli powoli zobaczyli grupę ogrów i ogrów bersekerów które się na nich rzuciły dla złota i żelaza. Mag użył swe najsilniejsze znane czary atakujące które zabijały ogry bez problemu. A Brilthor zachwycony że nareszcie ma co robić i w dodatku te ogry mają złoto, wyciągną miecz i ciał po kilka naraz gdy nagle zobaczył największego trolla jakiego widział miał koło 7 metrów. Dokończył ogry i wyciągną łuk. Strzelał w trolla najbardziej umagicznionymi strzałami nagle troll upadł przygniatając nogę Brilthora. - No nie jak teraz pozbieram złoto zabitych ogrów skoro mam przygniecioną nogę przez byle trolla - a potem pomyślał - Może nie takiego byle? Wykaraskał się ale noga nadal bardzo bolała była na szczęście tylko złamana. Mag pomógł mu usztywni nogę i ruszyli najpierw pozbiera złoto a potem do zaprzyjaźnionego kapłana. Gdy już do niego dotarli zobaczyli go i Brilthor powiedział - Witaj Luiksie co u ciebie - I uśmiechnął się do niego swoimi białymi zębami o które bardzo dbał bo czasami śniło mu się że niema zębów i nie może jeść a po jakimś czasie umiera z głodu. - Witaj drogi Brilthorze - powiedział uszczęśliwiony kapłan że wreszcie potrzebuje jego pomocy gdyż Brilthor rzadko był ranny o mało któremu wojownikowi się zdarzało. - Przyszedłem z nogą upadł na nią troll - Powiedział Brilthor - Musiał być ogromny - odparł Luiks - O tak miał chyba siedem metrów na szczęście nie miał maczugo bo by mi pewnie złamał kilka żeber - Powiedział Brilthor z dumą. Brilthor spędził noc u kapłana miał dziwny sen przemierzał tereny koło kopalni z Armidem, Luiksem i z 2 innymi ludźmi gdy zobaczył tego jegomościa w zbrij który mu odebrał i zabił rodziców i siostrę a brata wzioł do niewoli. Trzymał jego brata nad przepaścią za nogę i puścił a Brilthor z resztą drużyny się na niego rzucili wszyscy zginęli na polu bitwy został tylko Brilthor gdy Zobaczył że tonie w rzece krwi a jego brat leciał na feniksie i wyłowił go z krwi. Obudził się poranek był przyjazny a kapłan właśnie rzucił na jego nogę czar poczym wyzdrowiała. Brilthor postanowił że już wyruszają ale z luiksem. Wiedział że w jego śnie był z nimi krasnolud i elf postanowił że wyruszą do kopalni krasnoludów. Kiedy Brilthor wyruszył z Lujksem i zaprzyjaźnionym magiem do kopalni Krasnoludów gdzie Brilthor spodziewał się następnego towarzysza broni zza krzaków wyskoczyli niezbyt inteligentni bandyci i największy rzekł. - Złoto albo szycie - My nie umiemy szyć - Powiedział trochę rozbawiony Brilthor - Ty szobie nie szartować bo cię szabić -Powiedział rozwścieczony i zarazem przy głupawy bandyta - Jak chszesz - drwił z niego Brilthor Bandyta się na niego rzucił a po chwili jego głowa potoczyła się po ziemi dwaj pozostali bandyci spojrzeli na zadowolonego Brilthora i skoczyli w pobliskie krzaki. Szli razem gdy Brilthor powiedział - To tereny żywiołaków ziemi są podatne na magie teraz magu będziesz nam bardzo potrzebny szykuj swe najsilniejsze czary będą nam potrzebne - Mag odrzekł z widoczną przyjemnością. - Teraz moja kolej - I podwinął triumfalnie rękawy od swej szaty kapłan też się przygotował bo miał też kilka czarów bojowych które mogą się przydać. Po kilku minutach drogi zobaczyli kilka żywiołaków ziemi pluskających się w bagnie. Mag rzucił swój najlepszy czar a żywiołaki rozbryzgały się. Kapłan, lubiący nadzwyczaj jeden czar specjalny na żywiołaki, kiedy go rzucił ponad połowa żywiołaków upadła bez życia. Mag urażony tym że nie gra największej roli zaczął miotać czarami na żywiołaki. Za chwile żaden żywiołak nie stał, wszystkie już tylko leżały lub były w różnych miejscach na raz. - Dobra robota idziemy dalej - Był już zachód a wszyscy oprócz Brilthora przystosowanego do spartańskich warunków, chcieli się zatrzymać Brilthor po jakimś czasie uległ prawu większości. Wszystkich zbudził ostry głos Brilthora wszyscy wstawać po tej komendzie kapłan wstał i się zdziwił a mag powiedział - Mamusiu jeszcze za wcześnie - Harpie - I po tej komendzie mag wstał na równe nogi choć jeszcze trochę trzęsące się leniwie po śnie. Słyszał już o harpiach i wiedział że to skrzyżowanie ogromnego jastrzębia i kobiety. Brilthor wyciągną łuk i zabijał po jednej było ich bardzo dużo mag strącał po kilka swoimi czarami a kapłan zamrażał wezwanymi od swego boga kulkami były one trochę większe od przeciętnej śnieżki. Większość wylądowało wokoło Brilthora i próbowały go drapać szponami ale Brilthor chronił się swym magicznym pawężem i tonąc je mieczem bez większego problemu. Po jakimś czasie wszystkie harpie leżały sobie martwe na ziemi. - Co robisz magu - Zapytał ciekawy Brilthor - Ucinam im szpony - Nabrał powietrza i uciął jedną z trudem po czym dodał - To ważny składnik mikstury wzmocnienia, bez niego napar nadaje się tylko jako płyn na przeczyszczenie. Brilthor się uśmiechną i rzekł - Musiałeś go często używać - Kapłan się zaśmiał i szepnął do nikogo - Taaaaaa - Śmiejcie się śmiejcie ale to potężny eliksir - Odrzekł dumnie mag - No to nam to udowodni - Powiedział już rozbawiony Brilthor. Mag wypił łyczek mazi i ząb mu wypadł po czym zaczął bardzo powoli gnić aż nareście została z niego kupka próchnicy - Wysokiej klasy produkt - Drwił Brilthor - O tak - Potakiwał kapłan. Ale ich śmiechy przerwał już 3 razy większy mag potem doszedł do drzewa i bez większego problemu je wyrwał po czym powiedział - Ząb mi wypadł bo zapomniałem dodać oko morświna ale i tak zadziałał - Po czym glupnoł sobie znowu i było jak na początku. - Imponujące - Przyznał kapłan a ile tam tego - Biorąc pod uwagę ilość składników proporcjonalnie do wody... - ILE - Przerwał ostro Brilthor - 2 porcje - I wypiłeś coś tak cennego na pokaz ?! - Dodał zirytowany kapłan - Bo mi nie chcieliście wierzyć - Stanowczo odbierał słowa krytyki - Trudno chodźmy dalej - Rozładował sytyłację Brilthor. Dotarli do ciemnego lasu szli krętymi ścieszkami. Brilthor zobaczył coś za krzakiem i pomyślał - To nie mógł być golem kamienny one nie żyją w lasach. Ale po chwile cała 3 wiedziała że jednak żyją. Było ich całkiem sporo i co najgorsze golemy są odporne na magie a miecze łamały się na nim za każdym uderzeniem. Były one kruche ale odporność na metal i czary sprawiała je bardzo silnymi. Kapłan wyją swój drewniany kij po czym wziął miksturę maga i wypił łyczek niestety wypadł mu siekacz. Potem uderzył golema w miejsce złażenia głowy z resztą ciała kij się złamał a głowa golema potoczyła się bezradnie po ziemi potem z resztą rozprawił się bez problemu. Miał tylko spory ślad po pięści jednego z ostatnich które zniszczył. Rzucił czar a po chwili wszystko było normalnie. Po wyjściu z lasu było widać już góry w których krasnoludy kopały kryształ mocniejszy od stali. - Ruszmy się oto nasz cel - Powiedział na zachętę Brilthor - Jedziemy dalej - Rzekł kapłan do maga który nie był tym stwierdzeniem zachwycony Po jakimś czasie zobaczyli wlot przy którym stał krasnolud, Brilthor od razu zobaczył krasnoluda ze swych snów co wzmogło jego siłę woli by uwolnić brata i rzekł - Krasnoludzie - Czego tam - odrzekł krasnolud - Jak masz na imię - powiedział ciekawy tego Brilthor - Taimertan bo co przybyszu - Przyłącz się do nas - Rzek Brilthor - Dlaczego mam to uczynić mi tu się nieźle wiedzie - Powiedział Tajmertan - Ale słyszałem że poszukiwacze przygód zbierają kupę kasy. - I to ile - Powiedział kapłan który wyczuł w nim żądze pieniędzy. - Kiedy ruszamy? X. |
Autor: | ikona [ 11 sty 2008, 12:59 ] |
Tytuł: | Re: Brilthor, czyli Poranek Bohatera |
Xanth napisał(a): z dedykacja dla free shardow UO, wymagajacych "historii postaci" w celu zalozenia konta
X. Hej przesmiewco, sam prowadziles omgrpg shard remember? |
Autor: | Xanth [ 11 sty 2008, 13:50 ] |
Tytuł: | Re: Brilthor, czyli Poranek Bohatera |
ikona napisał(a): Hej przesmiewco, sam prowadziles omgrpg shard remember?
Zgadza sie. Kiedys mnie najdzie, to opublikuje co smieszniejsze opowiadania X. |
Autor: | Ashton [ 11 sty 2008, 15:17 ] |
Tytuł: | |
moje oczy :( a potem sie czepiacie ze robie orty =_= po takiej ilosci to mi pewnie skill w ortografi zostal niezle zdebuffowany :( |
Autor: | Mirtul [ 11 sty 2008, 17:57 ] |
Tytuł: | |
Mozesz ta kursywe usunac ? :{ |
Autor: | RufeN [ 11 sty 2008, 18:00 ] |
Tytuł: | |
ciekawe,czy dostał konto za taką "opowieść" |
Autor: | Templair [ 11 sty 2008, 18:14 ] |
Tytuł: | |
Bardzo mozliwe gdyz zdarzaly sie o wiele gorsze, a moze powinienem rzec bardziej epickie twory? Kazdy chce byc "Tolkienem" przez 15 sec ... T. |
Autor: | eagleeyes [ 11 sty 2008, 19:19 ] |
Tytuł: | |
Epic opowiadanie. To napięcie, ten opis dramatycznych walk i ta dziecinne cechy charakteru bohaterów. Ten na siłe komiczny mag, toz to blażen a nie postać pozytywna. Mimo to świetne do analizowania psychiki autora. |
Autor: | redruM [ 11 sty 2008, 19:30 ] |
Tytuł: | |
eagleeyes napisał(a): świetne do analizowania psychiki autora.
że chodzi do podstawówki i zbiera resoraki Hot Wheels? |
Autor: | niebezimienny [ 11 sty 2008, 19:41 ] |
Tytuł: | |
Choć wynajmiemy najlepszy pokuj Brilthor pomyślał że chciałby być odporny na magie ale przecież jest tylko człowiekiem który przemierza tą krajne w poszukiwaniu złota i straconego brata dawno sie tak nie usmialem edit: załówarzył TAK to sie nigdy nie usmialem - Witaj Luiksie co u ciebie - I uśmiechnął się do niego swoimi białymi zębami o które bardzo dbał bo czasami śniło mu się że niema zębów i nie może jeść a po jakimś czasie umiera z głodu A tutaj to autentycznie autor mnie rozbawił |
Autor: | Zychoo [ 11 sty 2008, 20:07 ] |
Tytuł: | |
Zero smiechu here. Jakos mnie to nie rozbawilo prawde rzeklszy. |
Autor: | TheMan [ 11 sty 2008, 20:23 ] |
Tytuł: | |
Zychoo napisał(a): Zero smiechu here.
Jakos mnie to nie rozbawilo prawde rzeklszy. Kwestia gustu, ale u mnie to samo. |
Autor: | Eleeist [ 11 sty 2008, 21:18 ] |
Tytuł: | |
To nie jest śmieszne, to jest żałosne. |
Autor: | niebezimienny [ 11 sty 2008, 22:20 ] |
Tytuł: | |
I dlatego jest śmieszne. Niektore zdania zawarte w tym opowiadaniu dzięki... nietypowej stylistyce to prawdziwe perełki. Geniusz humoru, imo |
Autor: | Xanth [ 11 sty 2008, 22:26 ] |
Tytuł: | |
niebezimienny napisał(a): Niektore zdania zawarte w tym opowiadaniu dzięki... nietypowej stylistyce to prawdziwe perełki.
Dokladnie. I nie tylko ty to zauwazyles, o czym swiadczy wysyp sygnaturek i co ciekawszych cytatow na usenecie X. |
Autor: | Pieszczoch [ 11 sty 2008, 23:05 ] |
Tytuł: | |
Genialne Pewnego dnia żona rolnika o imieniu Jon urodziła syna. Syn dobrze się rozwijał a nawet przez jakiś czas kształcił więc umiał wymuwiać wyraz nawet z 5 sylabami co by sprawiło zwyczjanemu wojownikowi problemy. Po tym to napadu smiechu dostalem, HEHE majstersztyk. |
Autor: | Quetzacotl [ 11 sty 2008, 23:11 ] |
Tytuł: | |
Cytuj: Witaj Luiksie co u ciebie - I uśmiechnął się do niego swoimi białymi zębami o które bardzo dbał bo czasami śniło mu się że niema zębów i nie może jeść a po jakimś czasie umiera z głodu to naprawde jest dobre, gdybym nie wiedział kto jest autorem, to pomyślałbym, że to Prachetta Cytuj: Pewnego dnia żona rolnika o imieniu Jon urodziła syna. Syn dobrze się rozwijał a nawet przez jakiś czas kształcił więc umiał wymuwiać wyraz nawet z 5 sylabami co by sprawiło zwyczjanemu wojownikowi problemy. a ten tekst na bank widziałem w "Kolorze Magii", może w troche innej formie
|
Autor: | Ashton [ 12 sty 2008, 03:58 ] |
Tytuł: | |
sadzac po tekscie, autor jest urodzonym wojownikiem :) |
Autor: | kkkk20 [ 12 sty 2008, 04:28 ] |
Tytuł: | |
- banalne, kolejne opowiadanie, kolejnego pryszczatego nastolatka. Ktory juz sadzi takie byki ze kilkaset hektarow ziemi by obsadzil... Imo - nie smieszne |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group | Copyright © 2001-2012 MMORPG.pl Team |