Wybieram się na magistra w tym roku i zacząłem sie zastanawiać nad zaocznymi.
Jakby nie patrzeć dzienne to opierdalanie się cały tydzień, zajęcia rano,w południe i wieczorem czyli cały dzień rozpieprzony.
Ma ktoś jakies porównanie dzienne/zaoczne ?

Ja miałem 5 letnie jednolite i bardzo tego zaluje.

Te 2 ostatnie lata to był dramat w szkole, nuda, pierdoly, sporo humanistycznych przedmiotow z dupy. Sprawdz plan zajec.

Zamiast łapać pożądnie expa to robilem jakies durne praktyki co poza wpisaniem w cv niewiele znaczyly.

strata czasu dzienne.

ja na poczatku bylem na dziennych (polibuda), ale szybko doszedlem do wniosku, ze siedzenie caly dzien w lawce to juz nie dla mnie. Zdecydowanie wolalem uklad praca + studia zaoczne w weekendy. Aczkolwiek weekendy byly grubo przejebane, bo zajecia byly od 7mej rano do 7mej wieczorem. Jedna dluzsza przerwa na obiad. Pamietam, ze w calej swojej karierze studenta walnalem tylko raz taki maraton i bylem na wszystkich zajeciach. A tak to wiadomo - wyklady = wolny czas.

Dzienne to sa dla ludzi, ktorzy chca sie popierdalac jak najdluzej na koszt rodzicow. Jak sie ma bogatych starych to ma to sens.

Jak ktos jest samodzielny to kompletna strata czasu.

Już nie wspominając o tym, że pracodawcy mają podobną opinię nt. dziennych absolwentów.

Ja nie poszedłem od początku na dzienne i nie żałuje. Teraz kończyłbym magistra i gówno z tego miał. Będąc na zaocznych zacząłem prace tymczasową w dziale transportu z kilkoma busami jezdzacymi po miescie. Po tymczasowej znalazłem stałą w transporcie mierdzynarodowym i od ponad 2 lat pracuje w dobrej niemieckiej firmie. Będąc dalej na dziennych pracowałbym co najwyzej w mcd na druga zmiane.

Nie wiem co studiujesz, ale generalnie zaoczne + praca = win.
Studenci dzienni, bardzo słusznie zresztą, nie mają szacunku w Polsce.

Ale to trochę też zależy od tego co studiujesz. Jeśli to jakiekolwiek "humanistyczne" studia to nawet nie myśl o dziennych

Zarządzanie, a teraz planowałem iść na business adiministration,ale z tego co widze na zaocznych dużo mniej jednak kierunków jest.

ee... czyli administracja, to na pewno lepiej zaoczne.

to nie lepiej licencjat/inż. z czegos bardziej... konkretnego?

Zaoczne. W Almamerze w co drugą sobotę i niedzielę od 8 do 16. Rachunkowość

X.

Jeśli masz wybór (a nie każdy kierunek daje), dzienne mają sens tylko jeżeli masz powody wierzyć że zajęcia faktycznie są w stanie Cię czegoś nauczyć (i chcesz się na nich skupić) i jeśli masz jak się utrzymać. Ewentualnie jeśli wiążesz swoją przyszłość z pozostaniem na uczelni.
Jak studia dla papierka albo sensownych zajęć ma być 10-20% wszystkiego to zaoczne.

z zaocznej podyplomowki i tak wyniosłem 10 razy więcej niż ostatnie 2 lata studiow...

Generalnie ja spotkałem się z opinią że pracodawcy lepiej patrzą na studentów studiów dziennych. Sam z zaocznymi doświadczenia nie mam. Poza tym u mnie na dziennych to studiowanie i tak wygląda w w ten sposób że raz na dwa tygodnie wpadam na godzinkę albo dwie, pokazuje postępy w projektach, ewentualnie oddaje programy które napisałem i po robocie.
Oczywiście żadnej nauki ani wiedzy ze studiów nie wynoszę, jedynie własna praca. Na studiach oferują jedynie "weryfikację" twojej wiedzy i dyplom.

to zależy od studiow, ja np. miałem laboratoria z chemii i wlasciwie nie było można niczego opuscic, bo nie było kiedy tego odrobic. Dopiero na 5 roku był z tym koniec i więcej mnie nie było niż byłem.

Ale odnośnie podjęcia jakiejś sensownej pracy... chujnia. Ale może uleglo to zmianie i jest latwiej teraz.

W sumie to znajomi np. na prawie to chodzili dziennie, ale tak jakby nie chodzili wcale, wiec może przy lajtowszym kierunku lepiej dzienne.

w sumie to czy mgr jest takie ważne? nie lepszy kurs jakiś? ;p

Generalnie informatyka na politechnice nie wymaga zbyt częstego przybywania na zajęcia

Ogarnijcie się koleś studiuje coś ekonomicznego, a wy tradycyjnie morze spamu.

zarzadzanie i administracja to niekoniecznie cos ekonomicznego ;]

poza tym u mnie na uczelni ekonomicznej na wydziałach ekonomii i zarzadzaniu tez niewiele na uczelni bywali.

Bierz poprawkę, że u nas (i zasadniczo w Europie) na stanowiska kierownicze awansuje się z pracowników "szeregowych", nie ważne co studiowali zbytnio. W przeciwieństwie np. do USA, gdzie szkoła się liczy. Jeśli chcesz robić to co studiujesz to doświadczenie >> studia, więc idź na zaoczne. Chyba, że już pracujesz, ale wtedy by nie było tematu.

A w temacie zaocznych, to kojarzycie czy w Polsce są jakieś sensowne uczelnie, gdzie można studiować online? Kiedyś pamiętam polibuda warszawska miała coś takiego.

Dlatego USA ma najlepsze uniwerki. Realny prestiż dyplomu przekłada się na wyniki na rynku pracy...wroć! Przed kryzysem - sorry ale pokolenie ludzi urodzonych w latach 80-89 ( w tym też ja) miało okazję odczuć jak to jest konkurować na rynku pracy z zdesperowanymi "starszymi". W końcu jak może 26 letni absolwent specjalista w 2007 roku konkurować z byłym kierownikiem 35 lat co stracił pracę na początku kryzysu?