mrynar napisał(a):
sula napisał(a):
@mrynar
To tak fajne fantazjowanie, bo jakby wszyscy tak działali to by było pięknie i utopijnie. Traktuje to podobnie jak pomysły anarchiczne zamiast centralizmu i sformalizowanych instytucji.
Wszystko fajnie pięknie w teorii, ale w praktyce wystarczy, że się mniejszość osób skrzyknie zorganizuje i nie będzie miała problemu dominować, zabijać i ogólnie ustalać władzy i się taki sen jak przedstawiasz szybciutko kończy.
Ja jestem anarchista od 16 roku zycia, ale oczywiscie spoleczenstwa nie dorosly jeszcze do pewnych rozwiazan ustrojowych. Pytanie czy kiedykolwiek dojrzeja. Na teraz mam wrazenie, ze cofamy sie do anachronicznej idei panstw narodowych. Religie monoteistyczne tez ciagle trzymaja sie niezle.
Ja byłem anarchistą za gówniarza, ale to był krótki epizod w moim życiu. Zmieniłem zdanie właśnie z tego powodu, że uważam to za nierealistyczne zupełnie. Żeby ludzkość do tego 'dojrzała' to według mnie musiałaby się zmienić biologicznie, ale to takie zupełnie science-fiction i radosna bajeczkowa futurystyka nie na ten temat.
Państwa narodowe i religie wracają
w sferze werbalnej, bo nie ma innych alternatyw, ale to tylko strefa werbalna, a nie realna.
Wojujący internacjonalizm upadł wraz z ZSRR (a tak naprawdę sporo wcześniej), faszyzm i nazizm zostały pokonane, neoliberalny idea świata wolnego handlu pod przywództwem USA się chwieje, a jej wymiar społeczny w formie American Dream (i lokalnych odpowiedników) upadł.
Projekt społeczeństwa multikulturalnego trzeszczy w szwach w zachodniej Europie.
Także co pozostaje innego? Wraca państwo narodowe w spłeczeństwach świeckich, imperializm w Rosji, a neo czy pseudo teokracja na części Bliskiego Wschodu. Chociaż to wszystko narazie w wymiarze werbalno-medialnym jeszcze, szczególnie na tzw. 'zachodzie'.
Po prostu nie ma nic innego, także nie dziwne. Inna sprawa, że tak jak embe mówi, państw narodowych w formie znanej z np. międzywojnia nie ma co oczekiwać, takie rzeczy to już nie te czasy, a już na pewno nie bez katastrof typu kompletne załamanie gospodarcze i płonące ulice.
Podejrzewam jeszcze, że gdyby się kryzys bardzo dlugo przedłużał to elity w części krajów mogą próbować jakąś formę nowoczesnych dyktatur z rządami komitetów fachowców i fasadową demokracją połączoną z daleko idącym korporacjonizmem.
PS. Religie nigdy nie odeszły. To część zachodu się zlaicyzowała. Wraz ze wzrostem liczby ludności w Azji i Afryce to ateistów jest i będzie na świecie coraz mniej, a nie coraz więcej.