Glorfindel1 napisał(a):
Eh według mnie matematyka nie jest zbytnio ciekawa to tylko sterta cyferek i kropeczek
W LO z matematyka nie miałem żadnych problemów, jak już się uczyłem to maksymalnie kilkadziesiąt minut (przejrzenie wzorów i sposobów rozwiązywania zadań, bo tylko tyle wystarczało umieć) przed sprawdzianem, a wyniki miałem zawsze sporo ponad przeciętną, poszedłem na studia (uczelnia techniczna, kierunek z matematyką także w dużym stopniu powiązany) i przeżyłem szok jeśli chodzi o matematykę, jakieś macierze, które na pierwszy rzut oka ciężko ogarnąć (nowość), całki, jeszcze do zjedzenia, ale np. liczenie objętości jakichś wymyślnych figur trójwymiarowych samymi całkami też z początku ciężko przełknąć, na szczęście udało mi się to jakoś ogarnąć, spróbowałem więc zaliczyć przedmiot sposobem z liceum, w finale skończyłem z warunkiem z matmy, od tamtego czasu już na 2 dni przed kolosami/sesja z matematyki/fizyki na imprezy nie chodziłem. Praktycznie po każdym semestrze jak już ci się wydawało, że wszystko rozumiesz to się pojawiało coś nowego co burzyło twoje błędne wyobrażenie. Nie twierdze, że matematyka jest ciekawa (aczkolwiek potrafi zaskoczyć), czy też pasjonująca, ale niewiele ma wspólnego z banałami przerabianymi w liceum. Zresztą studia polegają na obalaniu mitów, że coś wiesz, umiesz, a jeśli już na pewno wiesz/umiesz, to nie znaczy że jest prawdą to co umiesz i ci wpajano przez kilka lat. Pamiętam pierwszy wykład z geometrii wykreślnej, przyszedł siwy koleś, powiedział że 2 proste równoległe przecinają się w nieskończoności i że musimy sobie to wyobrazić, bo na tym twierdzeniu opiera sie owy przedmiot, po czym przez następną godzinę serwował nam podobne, wtedy jeszcze niestworzone rzeczy, wróciłem do domu i się solidnie zastanowiłem, czy na pewno poszedłem na studia, czy też przypadkiem nie trafiłem do domu wariatów.