Kto na dziennnych poza swoim miastem nie studiowal ten zycie przegral. Klimat akademika i bibek w srodku tygodnia - bezcenne.

Pierdolenie, przeciez to jest oczywiste ze po 5 latach na dobrym kierunku scislym bedziesz sobie gorzej radzil jako programista niz gosc ktory przez 5 lat klepal kod zawodowo.

A ktos ci broni pracowac zawodowo na studiach? Mialem kilku znajomych na mimuw, ktorzy na 2-3 roku dziennych podejmowali prace zawodowa. Firmy same sie zglaszaly na ich wydzial po studentow nawet tak wczesnych rocznikow.

po 3, i gowno prawda bo wieksze luzy to mieli kumple na ekonomii czy zarzadzaniu, z prostych przyczyn nie mieli laborek (do 4 roku), na ktorych bylo trzeba byc i chuj, ewentualni na sile kombinowac. A wspomiane techiniki komunikowania sie to juz bylo na 5 roku. Szkoda, ze nie dalo sie mgr zrobic zaocznie...

i serio wole swoja zjebana towarke niz pozostale wydzialy ;) przeca jestem zajebistym inż ;d

po co studiowac jak juz masz prace ktora planowales dostac po studiach? ;f

Zebys nie musial sie tlumaczyc kolejnym pracodawcom i zebys mogl pochwalic sie jaki jestes elo przedsiebiorczy. Wiecznie tam pracowac nie bedziesz...

jedyny raz na studiach jak miałem kontakt z liczeniem czegokolwiek to było to na przedmiocie o nazwie statystyka historyczna

To musiało być zabawne.

edit.

Albo i nie, z programu wynika, że matematyka było tylko muśnięta.

Mój kumpel właśnie obronił licencjat. A oto co mu szanowna kadra profesorska uzupełniła w indeksie http://a4.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos- ... 2984_n.jpg

niech to szybko skoryguje w dziekanacie, bo potem go jeszcze posądza o fałszerstwo i będzie chujnia