iniside napisał(a):
Tor-Bled-Nam napisał(a):
W stanach protesty byly przeciwko Wallstreet o ile kojarze i nieczystym posunieciom finansitow. No i slusznie. A w Europie przeciwko czemu protesty sa?
U nas są przeciwko temu, że państwa socjal przestały płacić..
No nie do końca, akurat protesty np. w Hiszpanii się zaczeły jeszcze przed wakacjami. Trwają dłużej niż na Wall Street i jeszcze przed ogłoszeniem cięć wydatków państwowych w państwach Europy Zachodniej.
W zasadzie protesty zaczeły się z tego samego powodu co w US.
Państwa w Europie Zachodniej wydały i dalej wydają olbrzymie pieniądze na doapitalizowanie banków, udzielanie gwarancji bankom, parę banków zostało też po prostu przejęte przez rządy państw europejskich. (ostatnio Daxia w Belgii, chyba 100% udziałów przejeło państwo).
W US jest podobnie wystarczy poczytać transparnty z acji na WallStreet ("where is MY bailout?").
Cała sprawa rozbija się o to, że jeszcze w czasie ostatniej hossy zaczeły rosnąć ceny nieruchomości (nie tak szybko jak u nas, ale mimo wszysto wzrosty były ogólnoświatowe) i co za tym idzie wynajmu.
Poza tym ceny energii i mediów też wzrosły. Podobnie ceny jedzenia.
Póki była hossa było ok, bo płace rosły, kredyty śmiesznie tanie i dostępne. Poczucie bezpieczeństwa finansowego spore (dużo dostępnej pracy + wzrastające ceny posiadanych nieruchomości).
Jak się hossa skończyło, to się zaczeły schody i nic dziwnego.
Bezrobocie w Europie Zachodniej wzrosło dużo bardziej niż u nas w ciągu ostatnich lat. W Hiszpanii jest już pod tym względem conajmniej tak chujowo jak u nas było na przełomie wieków tzn. ponad 20% bezrobocia, ono wzrasta, kryzys w całej Europie także ciężej wyjechać. No i najwyższe wsród młodych standardowo.
Ceny nieruchomości zaczeły maleć i banki zaczeły żądać dodatkowych zabezpieczeń, ludzie potracili pracę=brak spłat kredytów. Ogólnie zapaść na rynku nieruchomości. Nie aż taka jak w stanach, ale i tak ich "jebło".
O ile u nas jest to amortyzowane w jakimś tam stopniu wzrostem płac, to wzrosty płac w Europie Zachodniej są dużo mniejsze, a w zależności od kraju były i spadki płac.
Rządy podwyższają podatki, tną socjal i jednocześnie pakują kasę w banki non-stop. Bezrobocie rośnie.
Czyli w zasadzie to samo co w US.
Przekaz z Europy w mediach może być nieco inny, bo inaczej to wygląda, w zależności od kraju.
O ile w Islandii, Hiszpanii i Portugalli protesty trwają już długo ze zmiennym nasileniem, to były one w miarę 'oddolne'.
We Włoszech czy Francji zaczeły się niedawno i tam bardziej są przez związki organizowane i mają większy związek z cięciem socjalu niż w poprzednich krajach.
Jest jeszcze Izrael gdzie protesty mniej koncentrują się na bankach, ale w sumie podobnie do Europy i US. Głównym zarzewiem są olbrzymie koszty kupna i wynajmu nieruchomości. W większych mistach typu Hajfa czy Tel-Aviv, ponoć klasa średnia ma już problemy, żeby utrzymać się z pracy.
O kupnie mieszkania nie marząc nawet. Poza dużymi miastami nie ma w zasadzie pracy poza rolnictwem i drobnym handlem, także ci ludzie są z deka w potrzasku.
Jednocześnie rząd Izraela wydaje olbrzymie kwoty pieniądzy na budowę i wsparcie budowy domów na terytoriach okuowanych, Zachodnim Brzegu,etc
W mniejszym stopniu dotyczy to też ponoć olbrzymim wzrostom kosztów np. żłobków, przedszkol i mediów.
Poza tym obecny rząd izraela prowadzi konserwatywno-liberalną politykę.
Obcinając dopłaty i socjal, a jednocześnie wydając olbrzymią kasę na politykę osadnictwa. Dziwnym nie jest, że ludzie nie wytrzymali.
--------------------------------
W zasadzie wszyskie protesty mają podobne źródła.
Kryzys gospodarczy, wzrost bezrobocia, problemy na rynku nieruchomości.
Olbrzymie transfery pieniędzy dla ratowania banków i niektórych innych gałęzi gospodarki / przemysłu (pamięta ktoś jeszcze olbrzymią pomoc rządową dla producentów samochodów w US i podobnie w Europie - szczególnie we Włoszech i Francji?) i planowane są kolejne.
Jednocześnie ostatnio duże cięcia socjalu, podniesienie wieku emerytalnego, a na dokładkę od wielu lat rosnące i mimo kryzysu niespecjalnie spadające ceny mediów i energii.
A jest głośna dyrektywa KE, o płatnych pozoleniach na emisję i o zwiększeniu użycia energii odnawialnej do 20%, która chyba jakoś za rok czy dwa wchodzi w życie - to podniesie cenę energii jeszcze bardziej.
Niezależnie od przekonań politycznych, chyba nie jest dziwnym, że ludzie się 'burzą' , na to, że dostają po dupie, a jednocześnie niesamowicie olbrzymie pieniądze są wydawane na ratowanie banków, na skutek ich lekkomyślnej polityki kredytowej?
Są jeszcze inne przyczyny, ale nie chcę mi się już więcej pisać i głębiej kopać. Poza tym są jeszcze protesty w Chile, ale one mają nieco inny powód, choć pewnych podobieństw można by się doszukiwać, tyle, że nie bezpośrednich i to materiał na krótki wykład.
W skrócie protestujący chcą, żeby dalsze koszty kryzysu wzieły na siebie korporacje i ludzie bogaci.