100km od Warszawy raczej ciężko jest kupić nawet działkę po taniości. W cenie samej działki możesz kupić mieszkanie w Warszawie. A wybudowanie domu to już oddzielne story.
Co kto lubi - jeden lubi mieszkać w bloku na 60m/2 i użerać się z różnej maści sąsiadami, którzy nie zawsze nam odpowiadają. Drugi woli dojechać do pracy te 50km, ale mieć chatę 100m/2 większą, a do najbliższego sąsiada 20-30m..
No i fundusze - nie każdego stać na wybudowanie własnego domu pod Warszawą. Oczywiście jeżeli przeliczysz cenę za 1m/2 to wychodzi taniej niż mieszkanie, ale nikt nie buduje domu o powierzchni 60-70m/2.

No właśnie każdy ma co chce, ja jak wrócę do Polski to sobie kupię za 12-15k za metr mieszkanie i będę spłacał za nie kredyt. Nawet Wam zajebie wątek żebyście mogli mi napisać jak fajnie się mieszka na wsi i jak cudownie jest rano wstać wyjść na taras i zobaczyć bażanty na polu

No i co ważne i czego mi brakuje teraz to kurwa własny wielki "garden". Gdzie możesz zrobić grill-a, mozesz walnąć latem 10x10m basen dla dziecka, możesz mieć psa (takiego prawdziwego, a nie jakiegoś kurdupelka katowanego go w bloku), czy możesz wynieść rzutnik wieczorem przy dobrej pogodzie na zewnątrz i zrobić sobie kino na wolnym powietrzu

Ale to minimum bańka, a najlepiej dwie by w ogóle do tego podchodzić.

Poza tym mieszkanie vs dom to zupelnie inne koszty utrzymania.

this.

Wszystko rozbija się o czas. Mamy tak ch... drogi, że ludzie wolą kupić klitkę w centrum wawy koło metra z płyty za grubą kasę, niż nowe budownictwo +1,5/2 x większy metraż na przedmieściach. Z tego samego powodu kupuje się pralkę i zmywarkę. Jakby się dało po ludzku jeździć to ceny w centrum wawy spadłyby łeb na szyje.

Chociaż wciąż zostają takie problemy jak powrót z imprezy itd itp.

ja dojedzam 10 min, mieszkam w jednym miescie dojedzam do 2. Korki? Jak stoi przedemna na swiatlach 1 samochod to juz jest korek uroki prowincji.

Uroki to mam na dzialce. Las.60km od domu, 2500 m2 do zabawy i domek z bala.

Jak rano wstaje do pracy to jade 15min i mam w dupie las i uroki prowincji.

Aha i nie mylcie nowoczesnego bloku z ochrona, garazem i wewnetrznym placem zabaw z chamskim blokiem z plyty. Mam nawet staw z rybami na patio plus nie wyjdzie nikt na ten plac ze srajacym psem

Mam miejsce na dom 20km od wawy. Przyjdzie emerytura bedzie czas na dom.

edit
żeby było jasne. nie mam nic do ludzi którzy budują na prowincji domy bo to tania metoda na duży metraż ale proszę nie próbujcie mi wmówić że posiadanie mieszkania w centrum miasta jest głupie bo można taki dom zbudować

Taki blok to żadna nowość - zamknięte osiedla powstają od ponad 20 lat w PL.
I nikt Ci tego nie wmawia, to Ty próbujesz wmawiać, że mieszkanie w centrum to jedyne słuszne rozwiązanie. Dlatego zostałeś sprowadzony na glebę

Jedni wolą domy na obrzeżach, drudzy mieszkania w centrum. I statystycznie tych jednych jest więcej niż drugich.

Są też otwarte osiedla :/

Zamknięte to pomyłka wd. mnie ,ale co ja tam wiem.

Zamknięte osiedla to fail. Do tego kupa bloków jak np. Ursynów wygląda paskudnie. Lepsze są pojedyncze budynki, niskie, wpasowane w otoczenie.

A jak bym srał kasą to i tak wolałbym jakiś penthouse w apartamentowcu w centrum jak na Złotej w Wawie. Do lasu to moge w weeked na rowerze wyskoczyć albo do znajomych na grila.

dlaczego fail to nie mam pojęcia.
Mieszkałem w Wwie w takich i takich i zdecydowanie preferuję zamknięte osiedla z ochroną.

Miastowi pozdrawiaja wiesniakow;)

Bo psuje przestrzeń publiczną. Kiedyś miało praktyczny aspekt, z uwagi na wysoką przestępczość. Dziś na szczęście to znika.

D nie pisalem o zamknietym osiedlu tylko bloku. Dwadziescia lat temu robiono zamkniete osiedla - duzo nowych blokow robi sie tak ze maja wewnatrz patio, czesto jest to plac zabaw. Wychodzic mozna przez patio, garaz lub bezposrednio na zewnatrz
Dla mnie plus to to ze nie sraja psy tam gdzie bawia sie dzieci

Ja odpisywałem na post Marka. Zamknięte bloki to norma. Zwykle odgradza się od ulicy.

Z psami to jest też tak ,że w większości miast nie ma przepisów lub nie są egzekwowane nt . sprzątania po psie.

W kórymś mieście (Szczecinie?) to załatwili , dojebali mandatami po 500 zł , strażnicy miejscy akurat dostali akcje - "chodzimy po osiedlach i karzemy za srające psy" i sprawa załatwiona.

W większości nie ma woli politycznej żeby to załatwić.

Przepisy sa. Egzekwowania w wawie nie ma.

Kary sa za niskie 5000 zalatwiloby sprawe imo, 500 za malo.

Najlepiej w zależności od zarobków tak jak w Szwecji. Wszystkich boli równo.

Wiadomo ,że jak ktoś mega dobrze zarabia , to jakiś tam mandat od kupy który dostanie z raz w roku jak go złapią ,to mu wisi koło dupy właśnie.

Zresztą jak by nie było to najgorszy jest właśnie brak ezgekucji.
Zrobili by pacyfikacje przez parę miechów , ludzie by zaczeli dostawać mandaty / ich znajomi by im mówili ,że dostali ,etc - to by się zaczeło zmieniać.

Tak jak napisałeś. Podobnie jest z wyrzucaniem worków śmieci w lesie.
Dodatkowo łapiacy ma motywacje większą.

Bo to fail. Mieszkałem na normalnym osiedlu jako dzieciak i nikomu do głowy nie przychodziło że osiedla trzeba grodzić. Potem przyszła taka moda i tak już zostało. Jeśli w twojej okolicy faktycznie jest taka przestępczość, że trzeba się grodzić, to znaczy że policja sobie nie radzi. Widać kiedyś sobie lepiej dawali radę. Ogólnie to grodzone osiedla uważam za objaw snobizmu i nic więcej. Przynajmniej w polskich realiach.