Rozważmy minimalistyczne podejście do matury - "po prostu zdać".
A) j.polski, j.obce, matematyka
Wystarczy jedynie umieć czytać ze zrozumieniem (języki) i mieć podstawowe wiadomości z zakresu zdawanego przedmiotu, czyli być przytomnym na co 5 lekcji, by uzyskać więcej niż te marne 30%. Minimum wymagań co do zasobu wiedzy zdającego, jedynie umiejętność logicznego myślenia i kojarzenia faktów - nie zdać można imo jedynie na własną prośbę, lub będąc wyjątkowym kretynem.
Ktoś tu pisał o 0 punktacji za prace nie na temat - chyba jasno było powiedziane, w jaki sposób oceniane będą matury, o tym co jest na nich wymagane (czyt. odpowiadanie z sensem i na temat), nie rozumiem więc jak można było popełnić pracę nie na temat.
B) biologia, fizyka, geografia, itp.
Tu juz trzeba imo było mieć jakieś (pewne/skromne
![:p](./images/smilies/icon_razz.gif)
) podstawy by zdobyć 30% + zapas punktów "na wszelki wypadek" czyli opcja dla wyjątkowo opornych minimalistów, ewentualnie odpornych na j.obce. Nie mam pojęcia jak wyglądają przygotowania do matury z tych przedmiotów, ale sądzę że program nauczania ułożony jest adekwatnie do wymagań i jeżeli ktoś deklaruje chęć zdawania danego przedmiotu ma możliwość/przymus przerobienia i zaliczenia materiału z tego przedmiotu (mniemam iż nawet w większym zakresie niż wymagane minimum), tak przynajmniej było w moim LO za czasów jeszcze starej matury. Jeśli wygląda to tak jak opisałem, to i w tym wypadku nie widzę podstaw do oblania ww. przedmiotów (poza zawodówkami ze względu na okrojony program).
Spójrzmy prawdzie w oczy, wymagane 30% z egzaminu, na którym na wiele pytań można odpowiedzieć mając pojęcie o podstawowych jedynie zagadnieniach związanych z przedmiotem, egzaminu na którym kilka pytań zawiera w sobie już odpowiedz lub wyraźnie ją sugeruje(darmowe punkty) ustalone jest imo tak aby każdy mógł takowy zdać.
Jestem przekonany że tak kiepskie wyniki są wynikiem podejścia zdających do matury, a nie systemu edukacji. Mam wielu znajomych uczących języków angielskiego oraz niemieckiego w liceach i gimnazjach, rozmawiałem z nim po maturach i twierdzili, że tym co nie zdali się to ewidentnie należało, że wiadomo było z góry, iż dana osoba będzie miała ogromne problemy jeśli się chociaż trochę nie przyłoży. I to jeszcze z kurwa języków obcych w obecnych czasach
Dawniej żeby zdać trzeba było mieć 51% i coś wiedzieć albo mieć wielkie szczęście i jakoś znaczna większość tę maturę zdawała także ewidentnie po prostu położyliście laskę na obecną maturę.
Sam pomysł "amnestii" to czyste zagranie pod publikę i próba wychowania sobie wyborców, którzy i tak szybko zapomną kto im sprezentował maturę, a jeśli nie zapomną to zapewne zmądrzeją. Co najwyżej jakaś mamusia cudownie ocalonego dziecka z wdzięczności zagłosuje na tego osła.