shp napisał(a):
...a tymczasem Saganowski w kadrze ;F
i bardzo dobrze, przynajmniej jest w formie i gra w odróżnieniu np. do Jelenia czy Brożka
a tak btw, opowieść o Listkiewiczu i Lacie
Cytuj:
Na skraju pewnego pięknego lasu mieszkały dziwne stworzenia - z wyglądu do ludzi podobne, mentalnością przypominające jednak krowy, których jedynym celem w życiu jest nażarcie się trawy. Sformułowania takie jak "postęp" czy "rozwój" w ich słowniku nie istniały w ogóle. Z racji dojrzałego wieku powszechnie nazywano je leśnymi dziadkami.
Coś tam w odpowiedzi Misiek nabajdurzył, powołał się na profesora, bo to zawsze dobrze wygląda i rzucił dosadnym słowom, ale summa summarum na pytanie nie odpowiedział. Stara dobra czekistowska praktyka. Rękę podniesioną na władzę odetniemy.
Ludzie nie lubili leśnych dziadków, gdyż ci uzurpowali sobie prawo do podejmowania decyzji związanych z lasem. Chociaż teoretycznie każdy mógł do niego wejść, prawo głosu pozostawało w rękach nielicznych. Od czasu do czasu wybierali oni swojego przywódcę (jak sama nazwa wskazuje robili to przy wódce), który brał na siebie odpowiedzialność za podejmowane wspólnie decyzje, a także reprezentował las podczas spotkań ze swoimi odpowiednikami z innych terenów świata.
Pod koniec ubiegłego stulecia Leśne Dziadki swoim przedstawicielem postanowiły wybrać nie dziadka, a... Listka. To dopiero była persona, drzewo na którym mieszkał najwyższe było w całym lesie, dlatego świetnie widział to, co dzieje się w innych częściach świata. Biedak nie zauważył jednak, że jego własny las, kiedyś piękny, dorodny, uznawany za jeden z najładniejszych na całej Ziemi, z dnia na dzień zaczął topić się w bagnie. Listek był w stanie załatwić organizację igrzysk, nie dostrzegał jednak głosu zwykłego ludu, nie docierały do niego krzyki zbulwersowanych osób, którym zależało przede wszystkim na dobru lasu, nie zaś na spokoju Leśnych Dziadków.
Kiedy wieść o pierwszym umoczonym po uszy w bagnie człowieku obiegła świat, Listek ogłosił, że to odosobniony przypadek, i że to w ogóle nie żadne bagno, a tylko jedna nic nieznacząca kałuża. Z biegiem czasu nawet Listek zaczął dostrzegać rozmiary tragedii.
Leśne Dziadki postanowiły poświęcić zielonego w sprawach lasu Listka i oddać swe królestwo we władanie naturze, tej samej która trzy dekady wcześniej decydowała o świetności tej krainy. W ten sposób na tronie znalazło się Lato, które miało wysuszyć las z bagna. Szybko okazało się jednak, że Lato zamiast starać się zniwelować szkody wyrządzone przez bagno, samo stąpa w nim po uszy i ani myśli o jakichkolwiek zmianach.
Listek dobrze znał Lato, wiedział, że gówno ono zrobi, a bagno jak trwało tak trwać będzie, poszerzając jeszcze swoje rejony. Postanowił więc nasz sprytny przeczekać rządy Laty w miejscu spokojnym, nie rzucając się zbytnio nikomu w oczy.
Czasy się jednak pomału zmieniały, okres letnich rządów zbliżał się do końca. Listek zaś już nie zielony jak wcześniej, a przyodziany w złote szaty liczył na to, że znów zawojuje królestwo.
Biedak nie wiedział, że wraz z końcem Lata Listki, choć złote i lśniące spadają z drzew. Jemu zaś samemu, chuj czy nie chuj, głaskanie już nie pomoże, nigdy nie wstanie. Nadejdzie zima, potem wiosna - czas odnowy, w lesie już nikt nie będzie pamiętał o starym, poczciwym Listku.
Bo futbol nie fiutek, od głaskania nie powstanie. Futbol jak ten las trwać będzie niezależnie o leśnych dziadków, których podobnie jak Listka historia wreszcie rozliczy.