MMORPG.pl
https://mmorpg.pl/

Polityka
https://mmorpg.pl/viewtopic.php?f=19&t=36934
Strona 1157 z 2394

Autor:  Aldatha [ 3 sie 2015, 17:54 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Deshroom napisał(a):
Nie chce mi się dyskutować, odniosłem się do postu Aldy który właśnie przyjechał pracować w Warszawie i polubił Hindusów ale nie zapomniał wspomnieć o jebanych Warszawiakach.


I wypowiadasz się o lodzi w której w przeciwieństwie do ciebie zylem i mieszkałem
Miasto może i jest biedne i brzydkie ale jest tez swojskie a ludzie w porządku

Polecam zajrzeć i przejść się parkiem kolo textorial park na przykład

W wawie ludziom szybko odpierdala od kasy i szybkiego zycia

Autor:  Bahamut [ 3 sie 2015, 18:32 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Aldatha napisał(a):
W wawie ludziom szybko odpierdala od kasy i szybkiego zycia

Najczęściej przyjezdnym warszawiakom :] ale tak jest. Mam wrażenie, że przyjezdnych rajcuje sam fakt bycia w Wawie, nieważne że ich na nic nie stać, ważne że tutaj :]

Autor:  Deshroom [ 3 sie 2015, 18:36 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Aldatha napisał(a):
I wypowiadasz się o lodzi w której w przeciwieństwie do ciebie zylem i mieszkałem
Miasto może i jest biedne i brzydkie ale jest tez swojskie a ludzie w porządku

Przecież dokładnie to napisałem, nic nie mam do łodzi i myślę że jest tam więcej wzajemnego szacunku
Cytuj:
bo do Łodzi nikt nie przyjeżdża, jak jest 80% miejscowych to jest jakiś szacunek dla drugiego człowieka.


Bahamut napisał(a):
Aldatha napisał(a):
W wawie ludziom szybko odpierdala od kasy i szybkiego zycia

Najczęściej przyjezdnym warszawiakom :] ale tak jest. Mam wrażenie, że przyjezdnych rajcuje sam fakt bycia w Wawie, nieważne że ich na nic nie stać, ważne że tutaj :]

Dokładnie tak jest i właśnie stąd się bierze tyle emocji wobec warszawskich rejestracji.
Myślę że warszawski meldunek i rejestracja to już dla nich jak tytuł Sir.

Autor:  Tor-Bled-Nam [ 3 sie 2015, 19:24 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Prawdziwa Warszaw to wąska grupa ludzi mieszkających tutaj od pokoleń w Centrum, Żoliborz, Mokotów, Ochota. Oni mogą o sobie mówić, że to prawdziwa, a zasadniczo miniona Warszawa. Dzisiaj to napływowi i z lewej części, z Pragi Południe, Tarchomin, a także Ursynów, robotniczy Ursus i tam gdzie wieśniaków osiedlali za komuny stanowią o charakterze Warszawy. Tak samo dzieje się w większości stolic świata. Jak ktoś jedzie po Warszawie, to nie zastanawia się czy to inteligent z Żoliborza, burak z Pragi Południe, którego tatko od gnoju wyrwany przyjechał do pracy za Gomułki/Gierka, czy Siedlczanin z Ursynowa.

Autor:  Bahamut [ 3 sie 2015, 19:35 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Prawdziwy warszawiak to ktoś kogo Warszawa nie rajcuje :] Takiego nawet Londyn czy NY nie rusza bo wie że to to samo tylko większe :] Oto moja definicja :]

Autor:  Deshroom [ 3 sie 2015, 19:50 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Bahamut napisał(a):
Prawdziwy warszawiak to ktoś kogo Warszawa nie rajcuje :] Takiego nawet Londyn czy NY nie rusza bo wie że to to samo tylko większe :] Oto moja definicja :]

No dobra, to ja się nie mieszczę. Jak jechałem autostradą pod Waszyngtonem i ta autostrada miała co najmniej 10 pasów w jedna stronę to szczęka mi opadała mimo ze widziałem to na filmach :P
jak jechałem metrem wewnątrz lotniska w Londynie to tez nie było to większe Okęcie dla mnie

dodatkowo w stanach się czuje ze to wszystko ma już lata, nie jak w wawie nowe wszystko. to nadaje klimat np w metrze.

Autor:  Bahamut [ 3 sie 2015, 20:17 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Deshroom napisał(a):
Bahamut napisał(a):
Prawdziwy warszawiak to ktoś kogo Warszawa nie rajcuje :] Takiego nawet Londyn czy NY nie rusza bo wie że to to samo tylko większe :] Oto moja definicja :]

No dobra, to ja się nie mieszczę. Jak jechałem autostradą pod Waszyngtonem i ta autostrada miała co najmniej 10 pasów w jedna stronę to szczęka mi opadała mimo ze widziałem to na filmach :P
jak jechałem metrem wewnątrz lotniska w Londynie to tez nie było to większe Okęcie dla mnie

dodatkowo w stanach się czuje ze to wszystko ma już lata, nie jak w wawie nowe wszystko. to nadaje klimat np w metrze.


Jedyne co na mnie zrobiło wrażenie w Londynie to pociągi i połączenia z mniejszymi miejscowościami, no i te zapierdalające przez stacje 200kmh pociągi. Natomiast to ich metro jest mega nieprzyjemne, czułem się jakbym wjeżdzał do kopalni i wsiadał do wagonika.

Ja to bym chciał mieszkać w takich niemczech na przykład, gdzie masz mase dobrze połączonych średniej wielkości miasteczek, to mnie ciekawi. Albo LA, czy też takie Blue chipowe miasteczka w californi :]

Autor:  Mark24 [ 3 sie 2015, 20:40 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Bahamut podpowiem, że z 20+ linii metra w Londynie każda jest totalnie inna.

Autor:  mrynar [ 3 sie 2015, 23:04 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Bahamut napisał(a):

Jedyne co na mnie zrobiło wrażenie w Londynie to pociągi i połączenia z mniejszymi miejscowościami, no i te zapierdalające przez stacje 200kmh pociągi. Natomiast to ich metro jest mega nieprzyjemne, czułem się jakbym wjeżdzał do kopalni i wsiadał do wagonika.



Pociagi sa zajebiste w UK! Tylko szkoda ze wifi jest platne...

Autor:  Mark24 [ 4 sie 2015, 06:36 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

na stacjach masz darmowe wifi - virgina i EE. Do EE jak masz abonament nawet nie musisz się logować - samo Ci się podłącza. Do virgina musisz się zalogować ale chyba jest za darmo dla wszystkich tylko co jakiś czas napierdziela reklamami.

Autor:  mrynar [ 4 sie 2015, 10:07 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

Mark24 napisał(a):
na stacjach masz darmowe wifi - virgina i EE. Do EE jak masz abonament nawet nie musisz się logować - samo Ci się podłącza. Do virgina musisz się zalogować ale chyba jest za darmo dla wszystkich tylko co jakiś czas napierdziela reklamami.


ale mi chodzilo o pociagi a nie o stacje

Autor:  Rzeznik [ 4 sie 2015, 15:37 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

http://wmeritum.pl/bohaterowie-afery-ta ... rczych-po/
:lol:

Autor:  Mark24 [ 4 sie 2015, 18:19 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

mainstream - cisza. Może się uda...

Autor:  ShadeKnight [ 4 sie 2015, 18:30 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

Codźby na pierwszym miejscu na liście był Adolf Hitler to leming i tak skreśli - bo inaczej będzie państwo wyznaniowe. :lol:

Autor:  candidoser [ 5 sie 2015, 07:10 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

haha, ale jada po Komorowskim:
"Szanowni państwo, byłem znakomitym prezydentem. Prawdopodobnie najlepszym, jakiego Polska kiedykolwiek miała i mieć będzie. Fakt, że jakieś pętaki, które przez pomyłkę mają czynne prawo wyborcze, zagłosowały na tego tam, jak on się nazywa, Dudę, a nie na mnie, Bronisława z Komorowskich, pokazuje, jak daleko nam jeszcze do Europy i Zachodu. No, ale trudno, jak sobie pościelili, tak im materii staje. Albo jakoś tak. Ja w każdym razie dziękuję tym wszystkim, którzy mnie wsparli, a pozostałym powiadam: pies z wami tańcował i całujcie go w nos".

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... aid=115590

Autor:  Niah [ 5 sie 2015, 07:32 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-p ... Id,1863760
Złodziejska mafia

Autor:  Niah [ 5 sie 2015, 07:41 ]
Tytuł:  Re: co mnie wkurwia...

http://www4.rp.pl/Polityka/308049783-Pu ... larii.html
Jeszcze jeden kurwa dzień.

http://www4.rp.pl/Swiat/308059974-Zydow ... ocesu.html
W końcu coś robią z tym gównem.

Autor:  Rzeznik [ 5 sie 2015, 09:28 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

Kurwa jaki mały człowiek i jaki skurwysyn. Paraliżuje ważny dla Polski urząd z osobistych pobudek...

Autor:  Niah [ 5 sie 2015, 09:36 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

Spójrz na to:
http://t.co/yjUsECzsE9

http://wybranowski.dorzeczy.pl/id,6877/ ... banku.html

Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje!

Autor:  Tor-Bled-Nam [ 5 sie 2015, 10:19 ]
Tytuł:  Re: Polityka...

Jeszcze musimy wytrzymać do jesieni. Zastąpimy dżumę cholerę i będzie spoczko.

Strona 1157 z 2394 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group | Copyright © 2001-2012 MMORPG.pl Team