Dzis levelowalem deca do 46 w SI i mialem 2 fajne przygody.
Sa takie weatcherwitch (to chyba orki) ktore sie kiluje bez problemu. Dzis jednak mnie jedna rozwalila tak ze gdyby nie XP los to bym sie posikal ze smiechu.
Zaatakowalem ja GDY PADAL DESZCZ, ona cos castnela, pojawilo sie kilka "rain element" czy podobnie. Kazdy 46-48 lev, unmezzable, unrootable - padl i sorc i kleryk.
Dalem release do Caer Diogel (z bylem prawie w Cadley), pojawiamy sie obok bind point a w 3-4 sek pozniej te rain element tez
Pad again - trudno.
Jakis gosc nas resuje, wstalismy, zaagrowaly nas z duzej odleglosci i kilnely po raz trzeci.
Gosc byl 50 lev paladynem z IP i wiec walczy z nimi. CO zabije jedna to sie spawnuja 2 na jej miejsce.
Mintrel mu zaczal pomagac mezzujac ale oczywiscie zrobil tyle ze i na niego sie rzucily. Ktos go leczy - to samo.
W krotkim czasie 5 trupow i czekamy na resera (a mobow juz z 8-10).
Stoja sobie spokojnie, nikt nic nie robi, bah - znudzilo im sie i zaczely kilowac crafterow. Potem zaczely sie agrowac na jakies gosci robiacyh zakupy - no komedia.
Koles sie relognal na kleryka - natychmiast ie na niego rzucily mimo ze na mapie go mialem w drugim koncu miasta. ZOstalo mu z 10% HP jak PRZESTAL PADAC DESZCZ i moby natychmiast zniknely
A druga story jest juz prostsza i latwa do reprodukcji. Kilujac blood liche puluje je, oni niby leca na mnie ale wala w kleryka jakimis instantami.
Jak kleryk stoi blisko walczacych to robia to caly czas - na chwile sie odwracaja w jego strone i instant DD
Wystarczy odejsc na range >300 i juz jest ok ale generalnie smieszne - jakby mialy uczulenie na nich