eagleeyes napisał(a):
Panowie. Ale to nie jest sojusz, to nie jest nawet merge. To quitniecie wlasnej gildii, zlozenie aplikacji do zergu, dostanie statusu "murzyn ( rekrut" i jednego symbolicznego "strażnik murzynów ( corporal)" co de fakto sprawia, iż nawet nie maja dostępu do guild banku:). To jest własnie tematem tego wątku i to nazywamy niewolnictwem

. Gildia >0 w liczbie jeden istnieje tylko po to by blood mógł wywoływac bez ryzyka utracenia swojego main city chalange, wysługując się murzyńskim hamletem zwanego potocznie wioską outcastów czy jak im tam było.
Z czasow VG został mi duży szacunek dla ludzi z RL ale cała ta sytuacja jakoś uparcie przypomina mi porównanie Gołota Vs Michalczewski.
Z jednej strony jest orzeł, biało-czerwona flaga, mazurek dąbrowskiego etc. Z drugiej "nasz" facet bijący pod krzyżacką banderą.
Finalnie i tak nie liczą się symbole tylko to, kto padł albo spierdolił z ringu po pierwszym ciosie
Mi tam specjalnie nie przeszkadza jak przed walką jedna i druga strona pręży muskuły i flamuje przeciwnika - to normalne zagrywki.
Ale jeśli ktoś po walce (nieważne czy przegrał czy wygrał) nie potrafi zachwać się z klasą.... to już coś wiecej niż lekki fail.
Skoro RL to taka banda noobów, to zabranie im miasta nie jest żadnym wydarzeniem - czym tu się chwalic?
Jeśli =O= to taka zgraja murzynów - jakim cudem was tak ograli
