No grało się i po 40h
Bo można było i w pracy i z dziewczyną... To napędzało nałóg. I wszystko przez mrynara, który założył "gildię", która później zajebiście się rozwinęła i był jakiś tam odnośnik ambicjonalny :/
3-4h snu, 8h pracy, 8h gry, trochę dojazdów, trochę życia prywatnego :/
Pamiętam jak w trakcie jakiegoś "maratonu" padłem ryjem na klawiaturę i się nabijali, że mi kot chodzi po klawiaturze... Przespałem jakąś godzinę z 3,5h eventu (mrynar zna i uwielbiał hahaha
).
Nigdy więcej. Quit to była świetna decyzja. Teraz jak zdołam pograć 4h tygodniowo to już jest sporo. Tyle, że teraz to posucha na rynku.
_________________
ciemny lud to kupi
Deshroom napisał(a):
jeszcze mnie lewy kciuk boli od biegania