Mark24 napisał(a):
Pieszczoch grałem kiedyś w jakieś Final Fantasy (chyba 7)
napierało się do przodu i rozwalało moby, bawiło z jakimiś kryształkami które wsadzało się do broni to wszystko oczywiście w fajerwerkowym japanese klimacie.
No coz, w tej akurat czesci na samym poczadku jak wyskakujesz z pociagu (i znajdujesz miedzy wagonami "Potion"
) to lecisz rozwalac moby.
Dochodzisz do reaktora w elektrowni "mako" i po rozmowie z Barretem i Tiffa wlancza sie alarm i wpada boss. Zabijasz go i uciekasz.
Nie bede ciagle streszczal ale po dojsciu do kryjowki "Avalanche" rozpoczyna sie sam poczatek fabuly gry...
Coz jak chcesz oceniac japonskie-konsolowe rpgi po jednym tytule to jestes w bledzie.
Akurat FF7 posiadal pozadna fabule i moment smierci Aeris co nie jednego wzruszyla ale co jak co byl to popis mozliwosci konsoli PSX pod wzgledem graficznym, jak i wykorzystania bitmap jako otoczenia, co wynikiem bylo wysokiej jakosci wyglad lokacji. Gra wyszla w 97' (JP), a gry na PC nawet chyba w 2000 roku nie wygladaly tak dobrze (poprostu japonce potrafia zrobic kawal dobrej roboty).