Z 55 godzin na liczniku jest, grę mam od środy. Przyznaję się bez bicia, że nolifowałem cały weekend przed konsolą
PvP jest całkiem fajny ale niezbyt często jest okazja aby się ponaparzać, może to kwestia lokacji w których chodzę ale invadowano mnie z 20 razy w sumie, częściej w okolicach dalszych lokacji, nigdy w Undead Burg i innych low level okolicach.
Czytałem, że jest jakiś chory pierścionek dający niewidzialność i do tego jakiś miecz, który ma aurę gravity jak kamienne golemy w pierwszym lesie- wtedy PvP staje się niefajne bo gości z tym invisibility ringiem nie da się targetować. Raz walczyłem z gościem co tak przenikał przez powietrze i próbował cwaniakować backstabem ale r2 z kosy zagarniało go ładnie z uników.
Jeśli czegoś się o PvP nauczyłem to, że włócznie są beznadziejne bo za łatwo je obejść.