Gdyby nie to zamieszanie spowodowane pojawieniem się wielkiego robala, to w życiu bym tego nie wygrał. A tak korzystałem z okazji i mocno poraniłem przeciwników. Tymi dwoma neutralnymi NPC, których wziąłem do walki, to przeciwnicy wytarli podłogę jak szmatami. Już w 1 turze rozpierdolili ich potężnym CC oraz DMG bo walkę zaczynają ściśnięci jak korniszony w słoiku. W ogóle ta walka na tactics to koszmar. Przeciwnicy mają +50% obrażeń z poziomu trudności oraz dodatkowe +50% od statusu "Faith" rzucanego przez Alexandra. Assasyni przeciwnica wskakiwali w mojego maga za 300 w jednej turze - z miejsca śmierć. Dopiero przy którymś podejściem ustawiłem squishy plecami do ściany i jakoś funkcjonowali. I szczerze przyznam, że może trochę oszukałem, ale kiedy mój główny bohater prowadził konwersację z biskupem, to rozstawiłem resztę drużyny (oprócz tych NPC). Bez tego z miejsca dostawałem piorunem Alexandra za blisko 100 punktów w cały team (słabo funkcjonują te formacje).

1) Opętanych krasnoludów summonersów - teleport mojej postaci na jedną z min - 300 obrażeń.
2) Wodne potwory z Void przy sub-queście ze zgubionym pierścieniem zaręczynowym. Bez kitu, ten główny Void uderza fizycznie za 300...

Ja wcześniej rozłożyłem tam piramidę do teleportacji i przeniosłem cały team. Nie wiem jak inaczej rozwiązać tę walkę, kiedy gołą postacią trzeba napierdalać się z 5 asasynami.

Ten szkielet Mordus...Jak zajebał mi postać i odpalił te swoją metamorfozę po czym zmienił się w GIGANTYCZNĄ modliszkę z 5000 HP to z miejsca powiedziałem "NOPE". Przejebana sprawa