Huck to ja mam inne info - czyli 6 x 500 gil = 3 k jesli bedziemy wymieniac lidera ( CHYBA !! ???)

troche offtopic juz jest
jestem z wami na ta misje (potrenuje inny job) a dostaje sie ja od jednej laski w metalwosrks chyba tej przy cid'dzie

Ksawery >> każdego mmorpga można nawet w 100% sprowadzić do lvlowania i poza wyścigiem z kumplami nie czerpać żadnej przyjemności z grania. "Jeden widzi błoto, drugi widzi gwiazdy". Zgadzam się z tobą, że aby swobodnie sobie poerpegować trzeba jakiś tam lvl osiągnąć (w FF XI myślę, że jest to minimum 20), żeby nazbierać trochę kasy, kupić sobie sprzęt do wędkowania i żeby nie być zabijanym przez byle ziemniaka z cyckami I stąd to co robimy to może sprawiać wrażenie wyścigu.
FF XI do erpegowania nadaje się wyśmienicie, więc myślę, że bedziemy się jeszcze wszyscy dobrze bawić przez długie miesiące.

Opiekun

No wlasnie caly czas o tym mowie

Misja wykonana co prawda w drodze powrotnej nadzialismy sie na shrapnel i byly 3 zgony ale co to dla nas )

brawo - 500 gili + 3 zgony!

500 gils na glowe a 3 zgony bo postacie mialy zajebiscie wysokie lvl 1-3 - jeden mial lvl 5 ) a shrpanel byl incredible tough dla nas - w koncu padl

Ja tam jestem z was bardzo dumny! A dzis proponuje na pustynie... poszukamy itemow do questu na sub joba...

Troche offtopic, a troche nie.
ja wczoraj (dzisiaj) gralem do 5 rano i musze powiedziec, ze bylo warto. Troche solo zwiedzilem swiata w pogoni za zapisaniem sie do gildii kosciejow. Po drodze zabawilem sie w pelne RPG i gralem zagubiona dame w opresji. Jakis mily i szarmancki "Treasure Hunter" ,jak o sobie mowil ow zlodziejaszek, podlapal konwencje i przez godzine chyba go czarowalem. On robil romantyczne podchody i bylo super. Na koniec odeskorowal mnie do Windhurst i zamowil statek. Bylo pysznie.
Potem pobiegalem po okolicy w celach krajoznawczych.
Jako wasz reporter musze powiedziec, ze okolice Windhurst sa polaczeniem safari i westernu. A dostac mozna kopytem od zyrafy albo wscieklego gobosa. Te ostatnie sa chyba wszedzie.
Zalapalem sie na male party z dwoma kurduplami. Znalezli sposob na wielki xp. Niestety nie byli zbytnio dotarci wiec mimo nagor w stylu 200xp na lebka przezylem swoje 2 pierwsze zmartwychwstania.
Dalej, popsztykalem sie z jakas kotka o duzego, przystojnego elfa.
Zlapalem chorobe morska podrozujac statkiem. Od ciosu osmiornicy w potylice nabawilem sie fobii lokomocyjnej i wcisniety w kat ladowni, mamroczac do siebie drzalem na widok komunikatow "Ship Wight casts Ice Spikes. Bonecracker casts Fire Spikes".
Moja przygoda z craftingiem skonczyla sie w momencie kiedy stwierdzilem ze taniej kupic gotowy przedmiot niz zaplacic za rude na jego wyrob.
A na deser zlapalem 2 lvle na pustyni.
Ale to juz inna historia. Tez warta opowiedzenia.
levelowanie, lewelowaniem. To czesc skladowa tej gry. Samo obcowanie z tym uniwersum sprawia tyle radochy, a przy tym na kazdym etapie gry uczysz sie czegos nowego, ze ogranicza nas tak naprawde tylko wlasna wyobraznia.
Bo co stoi na przeszkodzie, zeby samemu wymyslac questy i dawac je innym graczom. Cala zabawa polega na tym zeby stac sie czescia tego swiata, a nie tylko wizyatorem z wielka kosa.
Sa mozliwosci jakich brakuje innym mmorpgom.
Niewyspany, ale zadowolony z zycia.
dIABEU aka Hekata

Prawie jak Hobbit!

_________________
RagnarokOnline: ksawery - Knight lvl 77, FFXI: Xavery - Warrior.

<font size=-1>[ Ta wiadomość została zmieniona przez: ksawery dnia 2003-12-10 15:36 ]</font>

Ba! Tam i spowrotem, ajkby nie bylo.
Statki sa fajne, tanie, ale samemu lepiej nie opuszczac kajuty. %)
W jedna strone plynalem z twardzielami wiec podzwialem widoki, jakis Taru lowil rybki, a japonczycy bili potwory. Spowrotem byla noc, a ja bylem sam.
d.