Obiecałem sobie, że w innym forum niż "AO" oraz "AoC" nie będę pisać postów, ale tak mi się nudzi... a tu taka fajna dyskusja
.
Przede wszystkim, chciałem powiedzieć, że nie wiem jakie jest moje wyznanie... Nie wiem czy w Boga wierzę. Na jakiejś amerykańskiej stronce w teście na religijność wyszło mi, że jestem... 100% neo-poganinem i 90% buddystą. Możliwe
. Bierzmowanie miałem. Do kościoła czasem chodzę, ale jedyną motywacją jest dla mnie to, że spotykam się tam ze znajomymi, z którymi nie mam normalnie za wiele okazji się widzieć.
Powiedzmy, że oficjalnie, z przyzwyczajenia, jestem katolikiem. Choć moje przekonania (które się często zmieniają, przecież religia to kwestia tylko i wyłącznie wiary) są zupełnie inne. Możliwe jest, że istnieje jakaś uniwersalna moc, która powołała ten świat do życia.
Dopóki nauka nie będzie w stanie odpowiedzieć zadowalająco na pytania, skąd się wziął Wszechświat, co było przed Big Boom, co jest za tym, co nasze urządzenia mogą dostrzec (sorry, ale wyjaśnienia typu, że jak polecimy na północ od Ziemi, to wrócimy południem, nie bardzo mnie satysfakcjonują), to zawsze będzie pole do manewru dla religii.
Ale jednego jestem pewien. Odrzucam to, co dla ludzi jest głównym powodem do wiary: boskie interwencje. Nie wierzę w to, że Bóg sprawia, że: staniesz się bogaty, zdrowy, że na Polskę spadnie plaga czegoś tam, że Bóg stworzył człowieka takim, jakim jest. Nonsens. Nie mógłbym być zwolennikiem ewolucji (a prawie wszystkie moje poglądy opierają się na ewolucjonizmie), gdybym wierzył w te bzdury. Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale jeśli coś (jakimś cudem) brało udział w stworzeniu Wszechświata, to tylko nadając mu rozpęd na początku. Nie liczę też na lepsze życie po śmierci. To, że staram się być dobrym człowiekiem, nie wynika z żadnej wiary. Można powiedzieć, że jestem agnostykiem, ale tego nie jestem pewien.
Odnośnie ateizm vs. wiara, nie lubię tak samo wojujących katolików jak wojujących ateistów. Niech odpieprzą się od ludzi, którzy chcą żyć w spokoju. Denerwuje mnie zarówno propaganda proreligijna, jak i proateistyczna.
Najpierw zacznijmy od katolików. KK nie lubię, co prawda zdarza się wielu mądrych księży w jego szeregach, ale większość to zwykłe szmaty. Pójście do seminarium to zazwyczaj zwykła kalkulacja (nawet moja matka, która jest dość wierząca, tak mówi). Chodzi z reguły o łatwą kasę i godne życie. Są też przypadki gejowskie i pedofilskie. Religia w szkołach to skandal. Państwo płaci katechetom rocznie grube miliardy. Za komuny religii nie było w szkołach, a katolicyzm miał się lepiej. Z dofinansowywaniem Kościoła jako takiego podobnie. Co mnie k***a interesuje, że większość Polaków to katolicy? Nie życzę sobie, by moją kasę wydawano na jakąkolwiek religię. Państwo ma być laickie i kropka. A KK to bagno.
Teraz się oberwie trochę wojującym ateuszom. Wyjdzie ze mnie przy okazji ksenofobia i ciemnogrodziaństwo, ale co tam. Ci mnie chyba bardziej jednak denerwują, bo są na moje oko bardziej aktywni obecnymi czasami. OK, nawet jeśli religia jest zła, to co Wam do tego? Poprę Was dwoma rękami, gdy będziecie chcieli rozwalać związki Kościoła z państwem. Ale denerwujecie mnie tym paplaniem bzdur (teksty Dawkinsa są obrzydliwe).
W krajach typu Hiszpania czy Francja, robi się niefajnie, do nas też to dojdzie.
Gdyby propaganda anty-katolicka nie szła w parze z "postępową" ideologią, może bym to zdzierżył. Ale w związku z tym, że głównym budowniczym UE jest lewicowa masoneria (do normalnej masonerii raczej nic nie mam!), próbuje się tworzyć nowego człowieka (pacyfistę, "toleranta", niepalącego, "liberalnego", "równouprawniciela", itp). Rzygać mi się patrząc na tą inżynierię dusz. Finlandia chce w ciągu kilkunastu lat zakazać palenia. Gdzieś tam nie można mówić "mama", "tata", tylko "rodzic". Za ciężkie zabójstwa bandyci siedzą kilkanaście lat. Można wymieniać. W naszych szkołach widać to coraz wyraźniej, nawet jeśli nie dotyczy to religii.
Ale, jak to powiedział p. Fredro: "Ideolog chce ze swojej gliny nowego człowieka ulepić. I zawsze robi tylko błoto."
Próbując stworzyć nowych ludzi, tworzy się nowych pseudo-inteligentów, (wykształciuchów), zaczytanych w GW i z otwartą buzią oglądających TVN24. Co z tego, że jest 3 razy więcej absolwentów szkół wyższych niż 20 lat temu, skoro połowa nie rozumie dzienników informacyjnych i można im wmówić wszystko?
Jeśli nie przywrócimy normalności, to tak jak postępującą dekadencję Rzymu zniszczyli barbarzyńcy, którzy potem zbudowali naszą cywilizację, tak jacyś "barbarzyńcy" (pewnie muzułmanie) zniszczą gnijącą UE. Czy to się postępowcom podoba, czy nie. I nic im ten nowy człowiek nie pomoże.
Oczywiście, ktoś powie, że plotę bzdury i nie ma czegoś takiego jak propaganda anty-katolicka. Rzeczywiście, u nas tego nie widać. Na Zachodzie nie jest tak źle jak wynikałoby to z mojego głupiego postu. Przesadzam pewnie. Ale tak mnie denerwuje ta postępowa propaganda! I denerwują mnie ludzie opluwający religię. Zawsze potrafią wspomnieć o inkwizycjach, ale wielu dobrych stron religii nigdy nie zauważą.
Nie jestem katolikiem, ale jestem umiarkowaną konserwą. I dobrze mi z tym, ha! Dobra, idę coś konkretnego zrobić, bo posta odjebałem jak na artykuł do gazety. Nie chcę mi się tych moich wypocin czytać, więc sorka za debilne zdania.