Tak tak, Shadhun, w Polsce nie ruchają bo nie mogą - przecież tam sama intelygencja która się nie da wyruchać
stąd te złodziejskie ceny i chamskie podejście do klienta.
Shadhun - "kult klienta" mi przyszedł do głowy z całkiem inną zresztą sytuacją, co nie znaczy, że w carphone warehause w dupę ci nie wejdę by tylko sprzedać Ci telefon (btw. można dostać TV, PS3, Wii gratis).
ALe będąc na zakupach w Polsce postanowiłem przepłacić (bo piździło jak na jakimś zakaukaziu) i kupić sobie płaszcz. Model wybrałem, był fajny i tylko 2 razy droższy niż na jakiejś high street w centrum Londynu. Nie było rozmiarów. Generalnie mi się nie spieszyło, więc pytam się pani Zosi (magister ekonomii pracujący na kasie w sklepie za 800zł netto miesięcznie) czy nie mógłaby szanowna pani szanownie ruszyć dupska i zamówić mi odpowiedniego rozmiaru - szanowna pani odpowiedziała grubiańskim głosem jak to tylko w Polsce potrafią "Nie".
Drugi sklep - identyczna sytuacja, tym razem rozmawiałem z jakąś menadżerką (1200zł na rękę miesięczne, 2 fakultety i robi doktorat), "też nie może zamówić, bo to przywozi taki pan i on jest 2 razy w miesiącu tylko". Co dziwne oba sklepy to prywatne biznesy, więc powinno im zależeć na sprzedaży, a płaszcz nie był tani, kosztem jednego telefonu można było przyciąć na mnie ~200zł prowizji.
No kuźwa, chcę kupić, chcę zapłacić, nie chcą sprzedać. W Londynie bym zapłacił i za góra 2-3dni miałbym darmową przesyłeczkę z zamówionym towarem bezpłatnie dostarczoną do domu + podziękowania za zakup i przeprosiny, ze tak długo to trwało..
Tym się różni cywilizowana obsługa klienta od jakiejś paranoji na wschodzie europy.
PS. właśnie do mnie dotarło... może im w łapę trzeba było dać, albo z flachą przyjść?
flame start, do boju chłopaki, porozpisujcie się jak to na wschodzie zajebiście, a w Londynie recesja, chujnia i zmywaki