Na wstepie chcialbym podziekowac Mendolowi za udostepnienie na pare dni gry - dzieki!
Do sciagniecia i zainstalowania ze wszystkimi updatami nie jest wymagane aktywna sub ani nawet konto. Czyli sciagamy instaler ze strony ( 150mg) i on dociaga reszte patchy co u mnie trwalo od piatku wieczorem do poniedzialu wieczorem. Nie powiem ostudzilo to moj hype na gre, ale mowie sobie "trza byc twardy slowinanin a nie mientki ninja"
W poniedzialek z usmiechem na ryjku wcisnolem ukochane "PLAY". Postac rzecz jansna wybrana wczesniej ( zly brzydki brutalny ork). Kreator postaci b. ladny i przejrzysty a rownoczesnie rozbudowany, wiec juz przy tworzeniu postaci musimy wiedziec kto to ma byc w przyszlosci - Duzy PLUS za kreatora. Po stworzeniu postaci jeszcze tylko save i enter world.
Dzien 1
Powital mnie wczesny wieczor z deszczem w orkowym miescie. Bylo szaro i brzydko, wokolo jakies namioty, w dalszej perspektywie mury. Postanowilem rozejrzec sie po obozowisku ( noca ogniska daja poczucie bezpieczenstwa czego nie uswiadczylem w zadnej innej grze) Sprawdzilem bron ( x ) piekny toporek i mieczyk - jest dobrze mysle sobie
.Poczulem sie pewniej, przypomialem sobie kim jestem i wlasnie w tym momencie zauwazylem w oddali postac. Podchodzac blizej postac okazala sie czlowiekiem w lachmanach - zalosnym w swej bezradnosci. Dalem mu chwile zeby zlozyl poklon wiekszemu i silniejszemu - on jedenak nie uczynil NIC!. STal tylko i usmiechal sie bezmyslnie. Nie moglem rzecz jasna tego puscic plazem , wyciagnolem bron , toporzysko blysnelo w jednej lapie, miecz w drugiej i uderzylem. Moj cios niczym blyskawica spadl na leb bezbronnego wiesniaka, po chwili jednak stracilem przewage zaskoczenia . a wiesniak nie okazal sie tak do konca bezbronny, jego ciosy posypaly sie gesto, byly znacznie szybsze i mocniejsze od moich - uleglem drodzy panowie, wstyd sie przyznac ale uleglem.
Po smierci powital mnie swiat duchow ( a'la ultima) szukanie healera zajelo mi ponad godzine, i to wcale nie znaczy ze po tym czasie go znalezlem - nie. Odpuscilem. Z bólem serca wyszedlem do menu i moj ork nr1 zostal unicestwiony tylko z tego powodu ze nie wiedzaialem gdzie sie wskrzesic.
Predko zrobilem orka nr2. Byl on wlasciwie kopia orka nr1 z ta roznica ze nie wymagal tych glupich uklonow
.
Postawnowilem zarobic troche grosza na scinaniu drewna w okolicy. Oczywscie caly czas byla noc i padalo. Biegne wiec w mrok z dala od ognisk biegne... biegne...biegne ... skaly...biegne - woda i koniec trasy. Drzewka niestety nie znalazlem. Wiec nawrotka do ognisak i bieg w druga strone, tym razem obralem kierunek przeciwny lekko wznoszacy sie w gore. Znowu biegne i biegne same skaly zadnego drzewa, ciemno jak w dupie nic nie widac, drzew oczywscie nie ma. ZNiechecony i zmeczony.. wylogowalem sie.
Wrazenia:
Srednie. Razi pustka w miescie. Malo npc, malo graczy, momentami czulem sie jakbym gral w singla i ta przytlaczajaca noc.
Wiem ze gra nie jest latwa i dosc duzy nacisk kladzie na realizm. Czuje sie w niej troche jak dziecko zostawione pierwszy dzien w przedszkolu w ktorym nie ma innych dzieci ani nawet opiekunek. Jest co robic ale nie wiadomo do konca co i jak.
Mimo tego wiem ze dzis zagram jeszcze raz.
Dzien 2
Przyklaskujac powiedzeniu 'co nas nie zabije to nas wzmocni' oddalilem wczorajsze niepowodzenia i powstal ork3. W zasadzie kopia ork'a1 i 2 ofc bez przerostu ambicji.
Nowe miasteczko juz duzo bardziej ludne przypominalo mi troche Magnicje, z tym ze zamiast wody otoczone gorami. Narodzilem sie przy wielkiej wiezy, ktora mogla byc kiedys wiezieniem. Rzecz jasna moja ciekawosc zakpila z rozsadku i swe pierwsze kroki skierowalem do tej wlasnie wiezy. Duza komnata na srodku schody w dol, jasno oswietlone wnetrze pochodniami z zewnatrz dochodzil odglos pracujacych drwali, a ja dziarsko ruszylem w dol. Zszedlemdosc gleboko - mozna by powiedziec ze zmiesilyby sie dwie zyrafy jedna na drugiej obie z wyciagnietymi szyjami.
Powietrze robilo sie geste, a wszedzie unosil sie drobny pyl. Na samym dole komnata, jednak duzo mniejsza niz ta u wejscia do wiezy, od niej poziomy tunel. W tunelu bylo ciemno, ale zajrzec musialem. Byl dlugi , moze z 50 orkowych krokow a na samym koncu tlil sie kaganek lub pochodnia, wlasciwie tylko dziemi niemu odwazylem sie wejsc dalej. Co kilka krokow znajdowaly sie drzwi, a wlasciwie kraty do malych celi. Bylo naprawde bardzo ciemno a zagladajac do celi tracilem z oczu kaganek na koncu tunelu a tym samym orientacje. W pewnym momencie cos przelecialo mi pod nogami a za mna uslyszalem przerazliwe wycie...a moze to bylo przedemna - sam juz nie wiem. Rozsadek tym razem zakpil z ciekawosci - zaczolem spierdalac. Moge tylko powiedziec ze czas w ktorym pokonalem odleglosc z celi przez dolna komnate, schody do pierwszego drzewa na powierzchni byl zdumiewajacy.
Zdjolem sluchawki, zapalilem papierosa i..... parsknolem smiechem, bo wycie okazalo sie oddalajacym sie sygnalem karetki pogotowia ktora przejezdzala pod moimi oknami. GG
Poszedlem droga w kierunku miasteczka, sloneczko swiecilo, ptaszki cwierkaly masa drzew naokolo.
Miasteczko okazalo sie solidnym zapleczem dla poszukiwacza przygod. Pelno kupcow oferujacych rozmaite towary, biblioteka, sporo ludzi i bank.Zaopatrzony w siekiere ruszylem do lasu zeby zarobic nieco grosza. Po godzinie scinaniamoja siekierka byla juz w kiepskim stanie, a drewna mialem tyle ze ledwie moglem uniesc. Spojrzalem z duma na swoje muskuly, ktore przez ta godzine zrobily sie duze i twarde
. Wrocilem do miasteczka, kupiec jednak nie zaoferowal mi zlamanego miedziaka za 2k greywood kwitujac ze tej jakosci drzewo moge sobie co najwyzej wsadzic w dupe. reszta kupcow potraktowala mnie podobnie. Oddalem wiec wszystko do magazynu a bankier wydal mi odpowiedny kwit. Postanowilem rozejrzec sie po okolicy i ruszylem przed siebie. Po dluzszym marszu stanolem na szczycie lancucha gorskiego okalajacego teren wokol miasteczka. Ork nr3 stanol jak wryty, widok ktory ujrzal zaparl mu dech w piersiach, brakowalo tylko dinozaurow w oddali a bylby to obraz zywcem wziety z parku jurajskiego.
Ostroznie zaczolem schodzic po zboczu w dol doliny, prawde mowiac to na dole bylem predzej niz myslalem ze bede, oczywiscie swiat ogladajac na szaro. Jeden dobry wujek poradzil mi zebym automatycznie po smiercy przeniosl sie do uzdrowiciela ( jest taka opcja na karcie postaci) dostalem komunikat ze za 60s bede przeniesiony, po czym ruszylem w dalsza droge w kierunku slupa swiatla, ktory mial byc uzdrowicielem. Po 60s nic sie nie stalo ( pewnie nie powinienem sie ruszac) ale w koncu znalazlem uzdrowiciela i wskrzesilem sie ( tab + r).
Pojawilem sie w srodku wioski albo raczej wioseczki. Rozejrzalem sie po niej - pare sklepow, bank i ten urok gdzie wszedzie blisko. Tu zamieszkam - postanowilem. Wyszedlem na droge przed miastem, tam 5 drwali rznie jedno drzewko, spiwajac "never ending tree la la". Spojrzalem na swoja siekierke i ruszylem rznac. Drewno okazalo sie wartosciowym towarem dla pobliskiego kupca, zarobilem na kolejne 2 siekiery i pochodnie.
Podoba mi sie moj dom.
Wrazenia:
Pozytywne: cos sie dzieje, wiecej ludzi daje poczucie przynalezanosci do "plemienia", pierwsze zarobione pieniadze motywuja do dalszego dzialania. Powoli odkrywam plusy gry i czuje sie jak na poczatku w uo. Duzym minusem jest zbyt malo spawnow mobkow, przez te pare godzin grania spotkalem jednego mobka, byl nim lis ktorego nie mogelm zabic, bo nim sie zamachnolem lisek dwa razy obiegl mnie dookola i byl juz na drugim koncu lasu.