http://www.uwazamrze.pl/artykul/812251, ... -Tusk.htmlCytuj:
Nasz kraj przegrywa swą przyszłość, aby szef Platformy Obywatelskiej mógł wygrywać wybory
Polska od lat ślimaczy się w środku stawki państw ocenianych ze względu na poziom wolności gospodarczej, przemieszczając się między uwłaczającymi nam (bo czyż nie?) kategoriami „w zasadzie bez wolności" i „umiarkowanie wolny". W tym czasie Gruzja zafundowała sobie serię reform i regularnie pięła się w tym rankingu (sporządzanym przez „The Wall Street Journal" i Heritage Foundation), wyprzedzając po drodze dziesiątki krajów. W 2012 r. zajęła chlubne 26. miejsce – plasuje się aż 38 pozycji przed Polską.
Przypadek Gruzji pod rządami Micheila Saakaszwilego jest godzien podziwu i – co tu ukrywać – niekłamanej zazdrości. Od czasu rewolucji róż w 2003 r. państwo to dokonało ogromnego skoku cywilizacyjnego, który był skokiem na wskroś liberalnym. I z powodzeniem może być studiowany jako przeciwieństwo rządów kunktatorskiej ekipy Donalda Tuska.
O wprowadzeniu przez Gruzję podatku liniowego nie ma nawet co wspominać, bo to w tej części świata, która skutecznie goni Zachód (czyli nie w Polsce), niemal standard. Już zmniejszenie liczby podatków z 26 do sześciu robi jednak wrażenie. A zlikwidowanie niemal 90 proc. licencji i zezwoleń, których domagano się od obywateli i firm, wprowadzenie zasady rejestrowania przedsiębiorstwa w jeden dzień oraz kilkakrotne zmniejszenie liczby zatrudnionych w ministerstwach urzędników – jeszcze większe. Zwłaszcza gdy się ma w pamięci żałosną, kilkuletnią błazenadę posła PO Janusza Palikota na czele Komisji Przyjazne Państwo.
Przykład Gruzji dowodzi jednak też, że prawdziwy sukces liberalizmu nie jest możliwy bez prawdziwej odnowy państwa. Bez małego (nierozdętego, niezbyt drogiego w utrzymaniu dla obywateli), ale za to silnego (czyli po prostu sprawnego) państwa trudno sobie wyobrazić jego skuteczność w pilnowaniu, aby wszyscy uczestnicy rynku przestrzegali rządzących nim, jednakowych dla wszystkich reguł. A bez tego i bez bezlitosnego tępienia korupcji trudno mówić o sukcesie nowoczesnego państwa. I znowu Gruzja jest tu znakomitym przykładem, Polska zaś – antyprzykładem, czego symbolami, pierwszymi z brzegu, są afery hazardowa i Amber Gold.
No dobrze, a dlaczegóż Polska nie poszła drogą podobną do gruzińskiej? Dlatego, że gołym okiem widać, iż Tusk nie tyle nie jest Saakaszwilim, ile jest anty-Saakaszwilim. I możemy mówić o ogromnym szczęściu, że nasz kraj pod jego rządami – przynajmniej na razie – trafił na wroga jedynie w postaci kryzysu gospodarczego.
W każdym razie partia liberała Saakaszwilego po dziewięciu latach rządów zostawia Gruzję zreformowaną i kwitnącą. Partia populisty Tuska za trzy lata, po ośmiu latach rządów, zostawi Polskę rozgrzebaną i tonącą w długach. Niestety, nic nie zapowiada, aby miało być inaczej.