No i czym to się wszystko skończyło...
Umówiliśmy się dzisiaj z kumplem na wspólne bieganie po Tavianie. Na szczęście znaleźliśmy serwer gdzie było więcej ludzików niż normalny serwer na którym grałem. Skończyło się to tym, że przez ~10 minut szukaliśmy siebie na mapie (ja i on nowy w Tavianie). Po szczęśliwym spotkaniu poszukaliśmy mu broni i podstawowych itemów typu nóż/zapałki etc. gdy już mieliśmy pełny podstawowy eq wpadliśmy na genialny pomysł pikniku w lesie... który skończył się naszą śmiercią
Potem okazało się, że zabił nas cheater który się tepnął do nas i powybijał jak kaczki.
Respawn, biegniemy wzdłuż morza w poszukiwaniu siebie... tylko jest problem, okazuje się, że ta mapa składa się z dwóch wysp *HIGH FIVE!*... po chwili słyszę klakson i jakiś friendly zaprasza mnie do srodka, jezdzimy przez chwile. Po drodze napotykamy jeszcze jednego goscia ktory sie do nas przylacza. Jezdzimy i zwiedzamy dalej (kumpel stara sie zlokalizowac) po chwili na horyzoncie widac wielki slup dymu. Gosc od samochodu jedzie w przeciwna strone a ja wysiadam i biegne sprawdzic co to takiego... dobiegam tam i jedyne co napotykam to, polamane drzewa. Biegne samotnie dalej, po woli chce mi sie pic i jesc. Na horyzoncie pojawia sie port. W drodze do niego przechwycam z 20 zombiaków, teraz podróż jest weselsza, niestety paru z nich udało się mnie udziabać. Wbiegam po schodach do miasta (z plaży) i co słyszę? Ktoś jeździ po mieście i napieprza klaksonem. Dwoch innych gosci (okazalo sie, ze jeden streamowal na twitchu wszystko), zapraszaja do samochodu i pytaja sie gdzie mnie odstawic. Kierujemy sie do mostu laczacego dwie wyspy, w miedzy czasie kumpel znajduje Urala którym zaczyna jeździć po mapie. Umawiamy się, że spotkamy się w mieście które jest między nami. Goście mnie podwożą do kumpla, dziekujemy sobie i sie rozstajemy. Ja padam na ryj z braku jedzenia, zaczynamy przeszukiwac budynki (w miedzy czasie zombiaki mnie jeszcze bardziej pogryzly)... i tu najgorsze, zaczyna nas lagowac i to ostro. Po DCku wsiadamy do Urala i jedziemy do innego miasta, tam widzieliśmy jakąś restaurację. Po drodze słyszymy, że ktoś przez direct communication krzyczy FRIENDLY, FRIENDLY - okazało się, że jeden z goście którzy mnie podwiezli na miejsce ustawki z kumplem zostali zabici. Oczywiscie bierzemy go na pake i jedziemy po jedzonko... po dojechaniu i zjedzeniu lapiemy wszyscy na serwerze DC
Po reconnecie naszego kolegi z paki nie ma. Zenek zaczyna sie drzec przez ts, ze ktos chce nam ukras Ural (zobaczyl przez okno goscia ktory biegl w naszym kierunku), po czym niewiele myslac wychodzi z budynku, wsiada do Urala i... przejezdza napastnika
Own3d. W tym momencie ja lapie DC
Od kumpla wlasnie dostalem info, ze pojechal dalej na zwiady, wzial na pake trzech gosci... jadac droga ktos z krzakow ostrzelal mu samochod... a on sam wyrwal headshota.
Dla takich akcji warto grac w DayZ... szkoda, ze nie nagrywalem