Przeszedłem "Metroid Prime". Czas - 15:43. Ilość zdobytych przedmiotów - 75%.
Uff. Warto było. Szczerze mówiąc gra zrobiła na mnie iście piorunujące wrażenie. Nie określiłbym tej gry jako FPS, to raczej taka mieszanka gatunków z widokiem z pierwszej osoby. Jest dużo strzelania, są zagadki logiczne, elementy zręcznościowe. No i przede wszystkim bardzo duży nacisk na eksplorację świata. Spostrzegawczość i chęć zwiedzania są odpowiednio nagradzane za pomocą różnych wspomagaczy, które czynią Samus silniejszą. Mogą to być dodatkowe zasoby energii, rakiety lub silniejsze strzały dla poszczególnych broni. Na początku nasza bohaterka dysponuje wieloma możliwościami, potem nagle traci większość sprzętu, który w trakcie dalszej przygody odzyskujemy. Warto wracać do poprzednio odwiedzonych lokacji, bo dzięki nowemu sprzętowi można dostać się we wcześniej niedostępne miejsca. W sumie w wielu momentach jest to po prostu wymagane. Świat jest otwarty jednak i tak idziemy po sznurku. Jest to dobrze ukryte, ale pełnej swobody nie ma.
Graficznie mimo upływu 9-10 lat "MP" daje radę. Nie wiem jak to możliwe. To chyba zasługa całego stylu w jakim została utrzymana oprawa graficzna. Dbałość o szczegóły zasługuje na najwyższe uznanie. Wrażenie robią różne efekty jak deszcz czy para na wizjerach. W czasie większych wybuchów można zobaczyć nawet odbicie bohaterki w wizjerze jej hełmu. W czasie używania wizjera rentgenowskiego można dostrzec kości ręki Samus. Ładne tekstury oblepiają intrygujący obcy świata. Wszystko jest tak misternie utkane, nie ma mowy o żadnym kopiuj-wklej.
Muzyka przypomina mi jakieś stare tytuły. Niepokojące syntezatory, chwytliwe beaty i plumkające dźwięki. Szczególnie do gustu przypadła mi melodia rozbrzmiewająca w jednej z pierwszy lokacji Phendrana Drifts.
Czuć, że jesteśmy sami na tej planecie i możemy liczyć tylko na siebie. Nie przyleci nagle jakaś ekipa ratunkowa by ochronić tyłek Samus. Bardzo fajnie rozwiązany jest HUD. Wszystkie potrzebne informacje znajdują się na wizjerze bojowym Aran. Często trzeba strzelać. Szczególnie do gustu przypadły mi walki z bossami. Taki Ridley lub Metroid Prime powodowali u mnie szybsze bicie serca. Satysfakcja z ich ubicia to coś pięknego. Na każdego bossa jest jakiś sposób i trzeba go odnaleźć. Często też zwykli przeciwnicy muszą zostać powaleni sposobem.
Kurde. Takie gry jak ta to prawdziwe arcydzieła. Nie dziwię się, że "Metroid Prime" ma taka wysoką średnią ocen z recenzji. To nie jakaś głupawa strzelanina tylko prawdziwa przygoda - zróżnicowana, wymagająca i dająca satysfakcję z pokonywania przeszkód. Wszystkie elementy składowe są na wysokim poziomie. Z takich składników zakalec po prostu nie mógł wyjść.
Kilka razy musiałem skorzystać z opisu. Wstyd.
Teraz czas na dwójkę. Ponoć jest dużo trudniejsza. Fajnie.