Lekken, nie ma sensu pisac do Deshrooma. Napisalem mu juz pare razy, ze mieszka w drogiej dzielnicy/bloku(osiedlu bloków/jak zwał tak zwał) i jak grochem o ścianę. Wpierdala wszystkim jakie to sa wysokie ceny Warszawskie...

A reszta lyka jak pelikany.

nie rozumiem w czym problem, ja mam drogą dzielnice i blok. zawsze mam brać najbiedniejszą dzielnice i najmniejszą działkę budowlaną w najtańszym miejscu żeby coś porównywać (dom - mieszkanie) ?

nie chwale się tylko tak mam, nie narzekam tylko porównuje wydatki na media w domu pod warszawą do mojego mieszkania.

piszę dlaczego wolę dom a nie większe mieszkanie - to jedyny mój dylemat.
Ogród pod miastem czy metrem do pracy.

pomijam że nie rozumiem dlaczego miałoby mi zależeć, albo dlaczego komuś zależy żeby przedstawiać wawe jako tanią albo nie tak bardzo drogą


Temat jest prosty, wynajmować warto jak się nie planuje rodziny. Mój kuzyn mówił że woli wynajmować i mieć na podróże zamiast do emerytury spłacać kredyt.

Chyba że ktoś ma farta i ma lub po prostu zarobił na mieszkanie.

Nie warto sie budowac, lepiej kupic drugie mieszkanie pod wynajem, w koncu skads trzeba miec te emeryture, bo standardowej nie dostaniemy

Przecież teraz wynajmowanie i spłacanie kredytu to podobne koszta.

Tak ale skoro masz rodzinę fajnie coś zostawić po sobie. A jak nie planujesz to zupełnie zgadzam się z kuzunem i Tobą - lepiej nadwyżkę wydać na przyjemności.

Ale nie będę nikogo namawiał na kredyt bo to groźna sprawa - nie mam kredytu wiec łatwo mi pisać a sam byłbym się chyba go brać.

Trochę bez sensu, jeśli wynajmuje za kwotę, która byłaby w podobnej wysokości jak rata kredytu. Ja kilka lat temu wynajmowałem płacąc 1500 zet miesięcznie, teraz spłacam kredyt za... 1500 zet miesięcznie. I mam świadomość, że płacę na siebie, nie na kogoś

X.

no dokladnie. dodatkowo mimo ze dom ma hipoteke mozesz zawsze taki dom sprzedac i jeszcze na tym zarobic, do tego tak czy siak wynajmujac mieszkanie zawsze cos tam w nim zrobisz no i niestety zostawiasz tutaj kazdy remont, szmery bajery to tez podnoszenie wartosci twego domu.

Ale jak ktoś miał kredyt we frankach to mu nieco podrozalo, a cena wynajmu chyba tak nie skacze ;] kredyt na dlugi okres to dla mnie masakra.

Dlaczego masakra mozna splacic po 3 lstach bez odsetek. Wzialem kredyt na 30lat zeby rata byla jak najmniejsza a calosc planuje splacic po 3 latach ewentualnie nadplacic tyle zeby znacznie zmniejszyc rate

Tak, ale i tak we frankach im wyszło lepiej niż gdyby był w złotówkach.
Btw mój kuzyn i tak kupił i spłaca kredyt wiec podejście miał ale mu przeszło. Tyle że we Wrocławiu a nie Warszawie. Tam teraz pracuje i pewnie jest taniej.

Bo mało kto się orientuje, że kredyt hipoteczny to najtańsza forma kredytowania jaka istnieje. Przy obecnych stopach mam roczne oprocentowanie kredytu w euro na poziomie inflacji, praktycznie darmowy pieniądz. Imo jak masz pomysł lepiej zainwestować niż spłacać hipotekę, bo lepiej na tym wyjdziesz. No i kwestia, że rata kredytu za mieszkanie w Wawie wychodzi mi mniej niż wynajem podobnego mieszkania. Oczywiście przy pewnym wkładzie własnym.

Ale Ty chcesz splacic po 3 latach, a niektórzy zamierzają splacac i za 15 czy po 25 latach, a to już dla mnie jak wrozenie z fusow.

Jeżeli kupisz w dobrym momencie (jak teraz) i nie stracisz na ryzyku kursowym to nawet za te parę lat jak będziesz w trudnej sytuacji możesz sprzedać z hipoteką i zostają ci jeszcze pieniądze. Gorzej jak kupowałeś mieszkanie w 2008 we frankach. No ale inwestować trzeba umieć.

To nie jest umiejętność. Ludzie kupowali 5 lat temu bo potrzebowali.
Niestety fakt że z moich obserwacji to 20-30% taniej teraz jest za metr.

No chyba że masz na myśli że mieli wynajmować czekajac na spadek cen.

Moj kolega bral kredyt przy franku po 2.30zl ale mówił że mimo że płaci rate 1000 wyższa to w złotówkach byłoby gorzej.

Tylko, ze kiedy sie wynajmuje mieszkanie to duzo latwiej sie przeprowadzić.
W innej sytuacji, niedosc ze splacasz kredyt za mieszkanie w ktorym nie mieszkasz, to jeszcze musisz placic za wynajem.
Oczywiscie, zawsze mozna sprobowac komus wynajac mieszkanie, zeby tak zaby przynajmniej pokryla sie rata kredytu, ale to tez nie zawsze jest opcją.

@Desh Oczywiście, że jest. Może i załamanie się rynku mieszkaniowego było trudne do przewidzenia, ale franek akurat był najtańszy w historii. Powinno się większości zapalić lampka. Pewnie ciągle się może opłacać bo stopa CHF jest koło zera właściwie, ale problemem tu jest nagły wzrost zadłużenia w stosunku do wartości mieszkania i sam wzrost raty w udziale do zarobków.

@Iniside Kolejny mit. Chcę się przeprowadzić, to się przeprowadzam, a kredytowane wynajmuję i mi się spłaca samo. Jaki tu problem?

Ludzie ktorzy brali tanie kredyty we frankach teraz maja wiecej do splacenia niz mieli na poczatku, a ich mieszkania sa mniej warte niz w momencie zakupu.

Wynajem ma ta zalete, ze w kazdej chwili mozna zrezygnowac z wynajmu i wyjechac do innego miasta / kraju, a kupujac mieszkanie czlowiek sie wiaze z danym miejscem na dlugie lata (pol biedy jak to jest jakies atrakcyjne polozenie). Nibi zawsze mozna wynajac mieszkanie, ale nie ma pewnosci czy rynek wynajmu nie pierdolnie. W tej chwili jest mocno przewartosciowany imo i utrzymuje sie dzieki choremu sytemowi oswiaty w ktorym kazdy debil musi skonczyc studia, a ze czesto mieszka na zadupiu to musi gdzies mieszkac (prywatne uczelnie chyba nie maja wlasnych akademikow).

Z CHF musisz mieć rację, ale potwierdzisz że przykładowo w 2008 i tak lepiej było brać w CHF niż w PLN?
Jak pisałem nie mam kredytu ale od 12 lat pracuje z gościem który ma od 2008 wiec jęki mam na codzień.

To zależy od konkretnej sytuacji. Jak ktoś miał ratę rzędu 40-50% zarobków to ma przejebane dziś, bo ma sporo mniej gotówki w portfelu każdego miesiąca. I to boli bardziej niż wzrost długu na papierze. Najlepiej było poczekać i brać jakoś w ostatnich 2-3 latach maks, ale wtedy już mało kto w CHF dostawał. Dla mnie hipoteka to świetna sprawa, ale tak sobie poukładałem, że mnie nie kredyt boli. Musiałby kurs euro poszybować bardzo wysoko, żebym to odczuł.

Mój problem polega na tym że żeby budować muszę sprzedać dwa mniejsze.
Nie dość że obydwa stanialy przynajmniej 25% to ciężko znaleźć kupca który nie szuka "okazji". Coś jak w samochodach.