70 km to jest jak piardniecie, a ty przezywasz, jakbyś do Lądka wyjeżdżał.

X.

jasne, szczegolnie jak codziennie musisz w sumie zrobic 140km. super pomysl xanth
nie ma to jak rano wstawac godzine wczesniej zeby dojechac do roboty, a potem godzine wracac.
jeszcze niech mu nadgodziny wrzuca to bedzie w biurze spal ;p
imo alda lepiej dojechac do znajomych (alkoholu i tak nie pijesz) raz na jakis czas, niz codziennie zapierdalac do roboty.
no chyba, ze teraz przed praca rano idziesz na jasna gore sie pomodlic, to wtedy w ogole po problemie ;p

Tam nie ma nadgodzin na szczęście , co by nie było 8-16 i weekendy wolne , chyba ze wyjazd na targi / delegacja / impreza integracyjna .

a alkohol pić to piję , ale znam granicę

nie wyobrazam sobie codziennie jebac 140km
mozna sie tak pobawic miesiac albo dwa szukajac czegos na miejscu , ale perspektywa kilku takich lat by mnie zabila

pytanie czy wolisz 5 razy w tygodniu dojezdzac do roboty czy raz w tygodniu do znajomych

Ale kto mu każe dojezdzac, niech się przeprowadzi, ale nie lamentuje, ze 70 km od swoich znajomych, no koniec swiata prawie

X.

Zawsze zazdrościłem i będę zazdrościł ludzikom co pracują/mają klientów w tym samym mieście.
Masz okazję - bujaj wora na miejsce roboty. Docenisz i podziękujesz potem.

Niech się przeprowadzi dokładnie po środku! 35 km to już pikuś na drodze międzymiastowej.

70 km to nie koniec świata ale Będzin to mała mieścina 60 k mieszkańców , tam się chyba nic nie dzieje

Weź dorośnij, kurwa ;)

tak ojcze

HEHEHEHE

na to zeby sie dzialo to byl czas pare lat temu alda. teraz juz tylko zapierdalanie ci zostalo ;p

Ano , zapierdalać i dzieci wychowywać

Nie drygaj, nie drygaj Grzesiu ;]
Będzin to chyba najblizsze cz-wy co mogło cie na zagłębiu (pamiętaj ze to nie śląsk, bo cie pobiją) spotkać. Mozesz tez zamieszkać w sosnowcu, to juz troche bardziej przypomina miasto. Jedź i nie pierdol.

Sosnowiec to też dobra myśl , tam mieszkania podobno za grosze

a tobie jak się wdychało spaliny na śląsku jak mieszkałeś w katowicach?

Dobrze trafilem, ciesze sie ze mieszkalem w katowicach, żabi skok do centrum, a jednoczesnie na koncu osiedla i widok na wielki park. Do wiochy w ktorej pracowalem trzeba bylo kawalek dojechac, ale tam to nie było absolutnie nic do roboty po wyjsciu z pracy.
Same katowice tez szału wtedy nie robiły, ale to było pare lat temu.

ja dojezdzam 35km i mnie i tak chuj strzela, bo jade miastem, z powrtotem jade obwodnica dopiero. Lepiej na miejscu niz tracic czas na jezdzenie.

Alde jedz, mlode dupeczki bedziesz mogl wkrecac, ze jestes anglikiem bo Cie jeszcze nie znaja ;>

Ja teraz 25, środkiem Warszawy. Dojazd motocyklem 20 minut, samochodem 30-40, w zależności od nasilenia korków. Da się żyć

X.

Da się zyc ale jak cos "się stanie" na drodze to już kiepsko.

Odnosnie Wawy, to znajomy ostatnio jechal z Posend do Wawy, to 2,5h był w Wawie w biurze, szybko ;]

Bo połączenie Wawa - Posen to autostrada.

No shit sherlock.
Chodzilo o to, ze 2,5h był _w biurze_ a nie na granicy Wawy, bo pootwierali w tym roku jakies te obwodnice. Na początku roku chyba była polnocna, a calkiem niedawno zaczeli zdawać poludniowa. Nie wiem zresztą, sam nie sprawdzałem.

Ja ostatnio byłem pod koniec 2012 to sry, ale moglem pomarzyć o takim czasie, zwłaszcza, ze wszystko było w budowie i pozamykane.