Przypomniało mi się jak Xanth pisał o zaletach wjeżdżania "na zamek".
Zaparkowaliśmy w ostatniej alejce w centrum handlowym. Przy wyjeździe zrobił się masakratyczny korek. Alejek przed nami z 15. Droga wyjazdowa jedna. Każdy, praktycznie każdy przepuszczał właczających się do ruchu przy każdej alejce parkinowej. Jako, ze staliśmy na ostatniej z alejek samo dotarcie do drogi wyjazdowej zajęło nam 2h... Skończyliśmy obiad o 16 w domu byliśmy o 19 - 10min drogi.
Do tego pełna kultura i angielski spokój
Sporadycznie ktoś trąbnął a i to najczęściej z powodu, że ktoś po odstaniu 1.5h nie zechciał wpuścić gostka który właśnie przyszedł i postanowił włączyć się do ruchu łamiąc zasady "na zamek".
Jak tu nie polewać z angoli