Dobre podsumowanie wizyty Orbana i debilizmu polskich politykow.
"Piekny strzał w stopę.
Wizyta Orbana dowodzi jednego: w przewidywalnym czasie Polska nie odbuduje swojej pozycji na arenie międzynarodowej, ponieważ polskie elity polityczne nie posiadaja nawet krzty zrozumienia dla mechanizmów rządzących relacjami międzypaństwowymi.
1. Zarówno rząd jak i jeszcze bardziej opozycja nie kryły swojej niecheci do premiera Węgier. Pani premier publicznie przywoływała go do porządku, a szef najwiekszej partii opozycyjnej chwalił się ustami swoich współpracownikóe, że odmówił spotkania z Orbanem. Bez przesady można powiedzieć, że Polacy upokorzyli węgierskiego premiera. Mozna by zapytać, co zostało z naszej tradycyjnej gościnności. Jednak problem tkwi nie w braku kindersztuby, ale pełnegu upadku rzemiosła dyplomatycznego w Polsce. Jesli nie chcemy z kimś rozmawiać, to nie obrażamy go demonstracyjnie, lecz odwołujemy po prostu wizytę.
2. Orban w swojej polityce kieruje sie racja stanu swojego państwa. Prowadząc podmiotową politykę zagraniczną naraził się różnorodnym europejskim lobby (przemysłowemy, bankowemu itp.) i za to był straszony przez UE sankcjami. Izolowany w Europie Orban zrobił to, co każdy polityk zrobić powinien, otworzył sobie opcję wschodnią i nawiązał bliskie stosunki z Putinem. Słabość swoich aktywów na zachodzie zrównoważył inwestycją w stosunki ze wschodem. Po tym wyrównaniu znowu zwrócił się na Zachód i zasygnalizował gotowość dogadania się. Ale tym razwem już nie z mitycznym Zachodem, ale z Niemcami (wizyta kanclerz Merkel na poczatku lutego w Budapeszcie). Dziś Orban gra na oś Berlin-Moskwa. I jest tej decyzji beneficjentem (chociażby dlatego, że płaci za gaz mniej niż Polska).
3. Polscy politycy zarzucają Orbanowi, że niszczy on jedność i solidarność Zachodu. Tym samym potwierdzają, swój zupełny brak zdolności umysłowych. Nie istnieje bowiem żadna jedność i solidarność Zachodu, ponieważ Zachodu jako podmiotu politycznego już nie ma i to od dawna. Istnieją tylko mocarstwa Zachodu i to one są odpowiedzialne za rozpad zachodniej wspólnoty. W pierwszej kolejności Niemcy i Francja, którzy chcą wreszcie wyrosnąć spod kurateli amerykańskiego wielkiego brata. Polscy politycy nie rozumieja również, że mocarstwa Zachodu są dogadane w sprawach Europy Środkowej i Wschodniej (potwierdza to ostatnia wizyta Merkel w Waszyngtonie). Za klęskę polityki wobec Moskwy odpowiedzialność ponosi Obama, Merkel i Hollande, a nie Orban - przywódca małego i słabego państwa środkowoeuropejskiego. Polscy politycy źle adresują swoje pretensje. Nota bene, to polscy politycy są współwinni w dziele niszczenia solidarności i jedności Zachodu, popierając bezmyślnie politykę Obamy i Merkel.
4. Upokarzając dzisiaj Orbana straciliśmy partnera, który pomógłby nam odbudować zniszczoną przez PO polityke regionalną (innej nie jesteśmy w stanie robić). Skonfliktowaliśmy się z ostatnim państwem naszego regionu, z którym moglibyśmy próbować odbudowywać naszą pozycję regionalną. To klasyczny strzał w stopę. Dziś możemy powiedzieć, że w najbliższych latach nie bedziemy liczyc się w polityce europejskiej i regionalnej, czyli nie bedziemy liczyć sie na zrenie międzynarodowej, bo ażeby robić polityke zagraniczna trzeba mieć do tego partnerów. A dziś stracilismy z własnej winy ostatniego partnera. A wszystko przez to, że nie rozumiemy, że Orban może być parenerem i Putina, i Kopacz. Polityka zagraniczna to gra na wielu fortepianach.
5. Otto von Bismarck powiedział kiedyś: „Jedynym zdrowym fundamentem wielkiego państwa, a tym różni się ono zasadniczo od małego państwa, jest egoizm państwowy, a nie romantyzm, i wielkiemu państwu nie godzi się bić się o sprawy, które nie leżą w jego interesie.” Dzisiaj Polska po raz kolejny zademonstrowała swoją małość."
_________________
|