Lucas chyba w ogole nie ogarnia za co ludzie kochaja sw. Wystarczy obejrzec nowe edycje starej trylogii, rzygac sie chce tym.

Swoja droga ostatnio plakal, ze sprzedal swoje ukochane dziecko 'white slavers' :d

Na szczęście w Imperium najmniej namieszał, chyba tylko zmiana głosu Boby Fetta na tego samoańczyka z prequeli nieco razi. Może to dlatego, że na ostateczny kształt tej części miał najmniejszy wpływ.

Czytałem też, że ROTJ miało być pierwotnie o wiele mroczniejsze, Han miał zginąć podczas ataku na bazę (o tym już wcześniej słyszałem, Harrison bardzo na to nalegał), żadnych Ewoków, Gwiazda Śmierci zniszczona, ale zakończenie mocno niejednoznaczne z Lukiem opuszczającym rebeliantów i Leię. Ale Lucas na tym etapie podobno nawet nie udawał, że chodzi mu o cokolwiek innego niż o sprzedanie jak największej ilości zabawek.

To chyba jedyny przypadek, żeby twórca uniwersum stanowił dla niego jednocześnie największe zagrożenie

ok ale bez Lukasa i jego pomysłów na IL&M mielibyśmy długo jeszcze statki kosmiczne na sznurkach przed kamerą

Lukasowi nie podobało się wiele w eVII i o tym już był wywiad, nie podobało mu się głownie powrócenie do stylu jaki już był, twierdzi że każda trylogia i każdy epizod ma potencjał na coś nowego.

Z tego co czytalem, to gdyby ludzie z ILM sluchali Lucasa, to mielibysmy papierowe samolociki na ekranie. Lucas generalnie by wkurwiony, ze tyle kasy poszlo na research efektow specjalnych. Dopiero jak zobaczyl efekty to mu przeszlo.

Lucas zatrudnil typa, ktory zalozyl ta firme, po czym wypierdolil go po EP IV bo non stop sie z nim spieral.
Lucas jest jak Jobs, dostaje famfary i owacje za rzeczy z ktorymi nie mial nic wspolnego.

"In fact, this is so genius, I have a feeling George Lucas had nothing to do with it, and probably fought against putting it in the movie."

Zupełnie błędna opinia co do Jobsa.

Oboje to glownie sprzedawcy, oboje poza poczatkowym konceptem nie zaoferowali nic. W apple za pierwsze komputery odpowiadal Wozniak, w lucasfilm debilne pomysly hamowali wspolrezyserzy (ANH zostal uratowany przez jego zone, wersje Lucasa mialy bardzo malo wspolnego z tym jak ten film wyglada obecnie). Pozostalych filmow lucas nawet nie rezyserowal, ani nie byl odpowiedzialny za scenariusz. Wersje autorskie Lucasa mozesz sobie obejrzec na edycjach specjalnych jesli masz zapedy masochistyczne.
Jobs dzialal w podobnym stylu, to byl raczej typowy 'idea man'. Zrobcie taki telefon, tylko ze mniejszy, z wiekszym wyswietlaczem itp.

Trochę to upraszczasz, ale na tym to polega. Nie wystarczy sam pomysł na produkt, trzeba to wcielić w życie i sprzedać. Wymowna jest historia z wizyty Jobsa w Xerox Parc. Goście zrobili GUI bo potrafili i nie wiedzieli co dalej. Gdyby nie Jobs to ten pomysł nie zostałby skomercjalizowany i upowszechniony pewnie przez kolejne kilka lat. Bezdyskusyjnie pchnął branżę do przodu. Takie przykłady można mnożyć.

Btw, jak zrobili statki w New Hope?

Co do nowego epizodu, czy serio waszym zdaniem jest aż taką kalką poprzednich? Poza podobnym plotem Rey = Luke, Kylo = niedorobiony Vader i parę detali to klimat był zupełnie inny. Jakoś te imperialne lokacje, wnętrza statków były nie takie jak być powinny moim zdaniem

O kurwa na tvn leci zemsta Sithów i tłumacze chyba doszli do wniosku, ze dialogi w tym filmie nie są wystarczająco chujowe. Imperator do Yody: "przyszła kryska na rycerzy Jedi".


Robot z ważnymi informacjami rozbija się na pustynnej planecie i spotyka protagonistkę, która marzy o wyrwaniu się z tej dziury (brakuje tylko sceny z podwójnym zachodem słońca), ściga ich imperium, uciekają z pomocą Hana Solo. Środek filmu trochę odbiega od schematu z Nowej Nadziei, chociaż kantyna Maz Kanaty to oczywista próba stworzenia drugiego Mos Eisley. Potem już z górki, X-wingi próbujące wysadzić gwiazdę śmierci, która już za chwilę zniszczy bazę rebeliantów. Nawet centrum dowodzenia wygląda niemal identycznie jak to na Yawinie.

Do tego dochodzi cała masa mniej lub bardziej oczywistych nawiązań do całej starej trylogii jak np. to:


paradoksalnie Kylo mający parcie na bycie drugim Vaderem to jeden z najbardziej odbiegających od schematu elementów filmu

faktycznie, zamiast szarości na mostku dominuje czerń:
http://orig01.deviantart.net/8fbb/f/200 ... emixed.jpg
http://cdn.idigitaltimes.com/sites/idig ... n-hux.jpeg

AFAIR to Rey wcale się nie chce wyrwać z Jakku. Widać to na planecie jak i później w kantynie Kanaty.
Ogólnie nie przeszkadzało mi nawiązanie do starej trylogii. Jest podane dobrze i ze smakiem. Jako wprowadzenie dla postaci sprawdza się dobrze, chciałbym jednak aby VIII i IX nie były kalką V i VI.

Problem jest taki że fani oczekiwali kalki starych SW, męczyli tym od 1999 roku i krytykowali inność wizji Lukasa odnośnie eIV-VI.
Można spodziewać sie w eVIII pokazania już wyszkolonych Rey i Kylo, Abrams będzie tylko/aż nadzorował całość ale reżyser będzie inny, więc zobaczymy co im wyjdzie, zaskakującej fabuły nie spodziewałbym się jednak, musi być prosto i banalnie.
Chciałbym tez by kolejny epizod pokazał fajniejsze lokacje, więcej uniwersum sw, liczę na space battle konkretne i na pojedynki godne tych ze starych jak i nowych epizodów.

mam nadzieje, ze nie chodzi ci o technike walk

Właśnie też się zastnawiam nad tym, jakie pojedynki były godne w nowej trylogii

Chce, po prostu wierzy, że rodzice po nią wrócą. Jest nawet moment w którym gapi się na odlatujący statek.

Ok, rodzice wrócą i ją zabiorą. Jeśli o takie wyrwanie chodzi to pełna zgoda. Ale Luke chciał się wyrwać bo koledzy uciekli, bo on chciałby więcej. Nawet Yoda o tym wspomina w Imperium Kontratakuje, że zbyt wpatrzony w przyszłość. Rey wydaje się pod tym względem bardziej osadzona w rzeczywistości, akceptuje to co ma do czasu powrotu rodziców.

Mi osobiście bardzo podobały się walki obi/qui vs maul, pierwsza i druga walka z doku ( tu czuć anemiczność jak w eIV ), no i finałowa walka vader/obi ( przecież to hiend według fabuły w filmie ), jakoś nie przeszkadza mi analiza poklatkowa tych walk, liczy się całość, walki z eIV-VI są ok dopiero po nowym montażu i dodaniu efektów, to co było w oryginale to litości, za to walka rey vs kylo jest bardzo ok mimo że to uczniaki i podstawówka umiejętności jakie do tej pory widzieliśmy.

W eVII brakuje tła w postaci uniwersum SW i tylko do tego bym się przyczepiał, cała reszta jest dla mnie tak samo dobra jak epizody II, III, V i VI.

Na temat pojedynków w starej i nowej trylogii RedLetterMedia powiedziało wszystko co było do powiedzenia, więc nie będę się produkował. Nakręcenie pojedynku Obi Wana i Anakina w ROTS podobno kosztowało bazylion roboczogodzin, a ostatecznie nieporównywalnie bardziej emocjonująca okazuje się dwuminutowa walka w zaśnieżonym lesie między postaciami, które znamy od dwóch godzin.

że już o tym nie wspominając