Dobra, to od czego by tu zacząć...
Może od aktorów, którzy byli idealnie dopasowani do swoich roli, na początku Cumberbatch zalatywał Dr. Housem, ale po parunastu minutach wyrobił się na swoją oryginalną kreację. Swinton i Mikkelsen również bardzo na plus, ogólnie nie mogłem się przyjebać do niczego pod tym wzgledem.
DC może się uczyć od Marvela jak robić Origins story i ogólnie filmy, które są tworzone przez ludzi dla ludzi a nie przez zarząd korporacji dla chuj wie kogo. Są emocje, jest dobry humor, odpowiednie wprowadzenie. Na prawdę pod względem sztuki filmowej takie Suicide Squad to po prostu kompromitacja imo.
Fabuła to ponownie ratowanie świata ale otoczka jest na tyle oryginalna, że nie miałem z tym żadnego problemu. Design głównego złego na końcu trochę mnie zawiódł, ale trudno.
Kwestia wizualna to majstersztyk. Nie pamiętam filmu w którym efekty specjalne byłyby tak dojebane i jednocześnie STANOWIŁY NIEZBĘDNY ŚRODEK DO PROWADZENIA NARRACJI. Serio. Nic tu nie jest wymuszone, nic nie sprawia wrażenia, że chce się formą zastąpić treść. Wszystko ma swoje miejsce i buduje właściwą atmosferę + stanowi kluczową rolę w prowadzeniu fabuły. Film jak mało który zasługuje na obejrzenie go w 3D IMAX.
Na muzykę jakoś nie zwróciłem uwagi za bardzo ani na plus ani na minus, więc nie mam zdania. Aż dziwne.
Film idealnie trafił w mój gust, najlepsza produkcja od Marvela dla mnie osobiście. Czekam na kolejne części i bardzo mnie cieszy, że trochę eksperymentują z innymi typami bohaterów/filmów a nie tylko tymi gównami typu Kapitan Ameryka, Ironman czy Thor, których nie trawię kompletnie.
Podpisze sie pod tym. Jedyne co mi sie nie podobalo, to stara bolaczka marvela: nudny antagonista. Nawet Mikkelsen nie dal rady tego poniesc. Ogolnie film na poziomie GotG i Cap America 2/3.