Tor-Bled-Nam napisał(a):
Nie, nic takiego nie napisałem, skąd to wziąłeś w ogóle? Korporacje zyskały wszędzie, w USA przyczyną była deregulacja głównie i lobbing, bo od dawna potrafią wpływać skutecznie na stanowienie prawa. Po decyzji (niezrozumiałej dla mnie) amerykańskiego Sądu Najwyższego, że podmioty prawne mogą wspierać finansowo wybranych polityków jak obywatele, amerykańska demokracja poszła jeszcze mocniej w stronę systemu 1$ - 1 vote. W Europie przyczyna była inna i nie ma nic wspólnego z tzw. socjalizmem UE - globalizacja. Globalizacja głównie polegała na swobodnym przepływie kapitału, podczas gdy pracownicy nie mieli takiej możliwości. Nie trudno zrozumieć, że firmy pójdą tam gdzie zasoby (w tym ludzkie) są tańsze. Jednocześnie kraje zamożniejsze tracą miejsca pracy, a kraje biedniejsze są wykorzystywane. Dopiero gdy jak w UE otworzy się rynki pracy (doceniasz?) szanse pracowników w starciu z korporacjami wyglądają trochę lepiej. Natomiast państwa ciągle są rozgrywane: nie dacie nam ulgi, to pójdziemy gdzieś indziej. NIe trudno robić biznes na preferencyjnych warunkach podatkowych i subwencjach, dziecko by odnosiło sukcesy.
No dokładnie. Z tym, że aktualnie korporacje zyskują też przez regulacje których nadmiar uderza najczęściej w małych i średnich przedsiębiorców, duży zawsze sobie poradzi - a jak nie to posiada w ręku wystarczające środku by przelobbować dogodne dla nich rozwiazania.
Regulacje wręcz stały się bronią w ręku rywalizujących ze sobą wielkich firm. Na małych i średnich przestano zwracać uwagę.
Cytuj:
"Wy lewacy" pominę, bo nie wiem kim są ci mityczni lewacy, ale znów mylisz przyczyny. Nikt nie chciał równać w dół, tylko wiele rządów próbowało ograniczać rozwarstwienie poprzez redystrybucję. Nie interesujesz się rozwarstwieniem bo odrzucasz fakty, które nie pasują do twojej wizji świata, że to zła UE powoduje całą patologię, taka jest narracja liberalnych elit od dawna. Wystarczy pomyśleć: komu służą niskie podatki dla najbogatszej części społeczeństwa? Kto najbardziej zyskuje na niskich podatkach od zysków kapitałowych? Komu służy ograniczanie praw pracowniczych w celu tzw. uelastycznienia rynku? Klasie średniej? Itd. wszystkie te "wolnościowe" hasła prawicowych ekonomistów.
Wiem, że swoją wiedzę czerpiesz głównie z internetów, więc proponuje poczytaj jakieś sensowne prace. Choćby "Cena nierówności" Stiglitza, którą chyba niedawno polecałem. Może trochę otworzą ci się oczy i będziesz potrafił ocenić UE nie tylko z perspektywy błędów przy kryzysie z uchodźcami, czy nadmierną regulację, ale przez pryzmat całości jej dorobku.
Żeby nie było, uważam, że wiara w socjalizm jest prawie tak samo naiwna jak w samoregulujące się rynki. Prawda jest zawsze oparta na wiedzy i badaniach, jaki poziom regulacji jest korzystny, jaki system podatkowy wspiera społeczeństwo jako całość, a nie tylko wybranych, jak dążyć do egalitarnego społeczeństwa itd. Wiedzy jest mnóstwo, ale politycy to w dużej mierze to idioci ulegający presji społeczeństwa manipulowanego przez media sterowane przez biznes oraz presji samego biznesu. Tymczasem korposzczur, robotnik i sprzedawca mają więcej wspólnego ze sobą i wspólnych interesów niż z Kulczykiem czy Krauze, a tak łatwo dają się dzielić i przyjmować ich optykę. Napisałem to jako jeden fan BMW do drugiego.
Po prostu nie widzę nic złego w tym całym rozwarstwieniu. Tak samo jak nie widzę nic złego w różnicy w zarobkach. Moim zdaniem różnice są nawet motywujące.
Owszem start powinien być możliwie równy (to w mniejszym lub większym stopniu zapewnia nam darmowe i obowiązkowe szkolnictwo, każdy cywilizowany kraj ma też system dofinansowań dla studentów), ale na tym koniec.
Przecież dobra do redystrybucji nie biorą się znikąd - ktoś musi na nie zapracować. Więc nie rozumiem kompletnie tej części z niskimi podatkami najbogatszej części społeczeństwa - w UK 20% (ba nawet 0% do kwoty ok. 11k GBP) i 45% (powyżej 150k GBP).
Jeżeli chodzi o podatek od zysków kapitałowych to problemem nie jest jego wysokość (w Polsce 19%) tylko raczej sposób naliczania. Uwierz mi wolałbym zapłacić 30% ale liczonych od realnych sumarycznych rocznych zysków kapitałowych niż 19% od poszczególnych inwestycji w które akurat się wstrzeliłem i przyniosły mi dochód. Straty w portfelu (a tych przeciez nie uniknie się nigdy) są aktualnie kompletnie ignorowane. Dlaczego nie mogę ich "wrzucić w koszta" jeżeli realnie stanowią koszt inwestowania?
Nigdzie nie twierdziłem, że EU jest odpowiedzialne za całą patologię. Ale trzeba przyznać, że jako państwo "satelickie" zostaliśmy ładnie przez EU rozegrani. Natomiast co chwila spotykam się z hipp-hurra'owaniem na temat EU. Osobiście czasami sie nawet zastanawiam, czy nie zyskalibyśmy więcej (lub stracili mniej) w alternatywnej wersji historii gdyby wszystkie państwa Europy Wschodniej nie weszły do EU (i w tym momencie akurat odcinam się od tego ile sam zyskałem na wejściu do EU). Oczywiście bylibyśmy sromotnymi przegrywami, gdybyśmy jako jedyni nie weszli do EU. I o to własnie mam pretensję - większość nie dostrzega lub mylnie postrzega nasz krajowy bilans strat i zysków po wejściu do EU. Main stream tylko ugruntowuje takie spojrzenie i jeszcze nie tak dawno każdy kto wątpił w EU był postrzegany jako wariat.
Co do ostatniego akapitu: Po prostu uważam, że każdy krok w prawą stronę to też krok w stronę normalności. Aktualnie wahadło jest zbyt mocno wychylone w lewą stronę i sama grawitacja sprawia że wróci na pozycję, po czym przechyli się na prawo i tak w kółko. Pewnie będę się cieszył i kibicował dopóki za mocno nie przechyli się na prawą stronę
Moje przekonania są moimi własnymi. Nie powtarzam po tym co przeczytam w internecie - zresztą na razie wciąż dominują nastroje by utrzymać aktualny stan rzeczy takim jest. Codziennie dostaję maile by "zatrzymać Trumpa - ostatnia szansa" lub "Brexit, o mój boże jaka katastrofa". Jeszcze nigdy nie dostałem nic z przeciwnego obozu. Ale imho to takie rozpaczliwe gesty. Grawitacja to nieubłagana siła i zrobi swoje.