sama mapa robi kolosalne wrażenie
odkrywanie mapy (częściami) poprzez override tall-necków - mnóstwo fanu - trzeba takiego tallnecka znaleźć, trzeba znaleźć sposób jak się na niego wdrapać. Szczególnie, ze mój trzeci tallneck krążył sobie w campie jakichś bandytów, których wcześniej musiałem powybijać.
samo przemieszczenie się daje mnóstwo funu - tu nie ma, że biegniesz na pałę do przodu do wskaźnika następnego questu, bo co chwila jest stadko lub pojedynczy mobek który cię z łatwością zabije - tutaj co przeciwnik to skradanie się, taktyka etc. Na początku mnie zdziwiło, ze podróże automatyczne z campu do campu są ograniczone itemami - teraz uważam, to za całkiem rozsądne rozwiązanie - mapa jest tak skonstruowana, że pokonując tą samą drogę po raz któryś w ogóle się nie nudzisz. Czasami przez spory kawał drogi trzeba przemykać od kępki trawy do kępki trawy bo inaczej dupa..
Wykorzystywanie otoczenia w czasie walki - nie ma to jak zwabić mobka w trawę i go one-hitnąć z zaskoczenia, nie ma to jak zwabić go pod kłody drzewa i spuścić je na niego.
Misje podziemne (cauldrony) to taki labirynt zwienczony walką z bossem - pierwszą musiałem poddać (mając lvl15, misja lvl8) bo nie miałem sposobu na gada.
Amunicja - strzały, bomby sobie craftujemy - więc cały czas trzeba zbierać. Nie ma tu nic magicznie się odnawiającego
Aż mi się nie chce wierzyć, że 2 tygodnie po bardzo dobrym Niohu który dał mi zabawę na 60-70h, pojawia się nastepny równie dobry (lub nawet lepszy) tytuł. Jakaś masakra