Taka sytuacja. O drogę do urzędu dzielnicy (a stoimy 200 metrów od urzędu
) pyta mnie grupa ludzi. Okazuje się, że owa grupa to "mieszkańcy" dzielnicy, którzy idą złożyć wnioski o możliwość głosowania w miejscu zamieszkania, głosowania na Pis, bo próbowali mnie przekonywać, że Pan Jaki to tak kocha Warszawę, że będzie kraina miodem i mlekiem płynąca. Ok sobie myślę (tylko jak mieszkaniec dzielnicy, nie wie gdzie jest jej urząd?), pomogę. I dzwoni telefon jednej osób z grupy:
"hej nie mogę teraz za bardzo rozmawiać, wysadzili nas w innym miejscu i się pogubiliśmy, ale już jesteśmy pod urzędem, składamy wnioski i na kolację powinnam być już w domu. (...) Nie, nie zwiedzaliśmy, bo nie było czasu, powiedzieli, że 21 będzie czas na zwiedzanie..."
Kurtyna.
Jestem totalnie apolityczny, ale nóż mi się w kieszeni otwiera jak widzę "walkę" o fotel prezydenta w stolicy. Autobusy z zakątków całego kraju będą zjeżdżać do Warszawy by zagłosować za jedynie słusznie panującą partią... Bareja do kwadratu.
To tylko pokazuje, że Patryk Jaki tak naprawdę ma gdzieś mieszkańców Warszawy, liczy się tylko władza i układy. Ciemny lud kupi.