właśnie skończył sie siege na Aden i Giran.
Czegos takiego to jeszcze nie widzialem - warto było robic te 70 lvli zeby pograc dzis w nocy te 2 godziny. O dziwo podczas ataku zamku, lagów prawie nie miałem o.0
Atak na Aden byl nie do opisania - walki w kilku miejscach, przegrupowania, akcje oskrzydlające, 3 golemy tukące jedną ścianę, grupki polujące na siebie na wzajem, samobujcze ataki broniących zamku na nasze campy (ostatni "kamikaze attack" im sie udał ale bylo juz za pozno.) .... poprostu niesamowity siege.
Aden padło. Zgodnie z planem zamek przejelo RK (zdaje sie ze sub-clan Mong`a)
Giran w tym czasie przeszedł na rzecz Thora i to dosc szybko, bo Thor jeszcze zdazyl przybiec obejrzec koncówke ataku na Aden.
...zgineło mi sie tylko 3 razy
, zabilem troche ponad 20 osob....chyba personal rekord
Wreszcie wiem jak efektywnie walczyc na siegu i nie ginac moim wrazliwym ale smiercionośnym daggerem
....poprostu non-stop biegac (siadac tylko
na buffy lub rest w safe spocie jakims)...a wiec biegac co uniemozliwia łatwe namierzenie celu, trzymac sie na obwodzie (za mało HP zeby pchac sie między tanki i dorfy i jak juz sie widzi akcje nabiegac prostopadle na cel, ładować blowy i odbiegać i szukać szukać nowego celu - zadnego stania w miejscu !!.
Jak skonczy sie nam mana - biegniemy do campów robic rest/recharge.
...inna sprawa że głupi Itachii dopiero teraz odkrył jakie znaczenie na siegu maja GHP o.0
Bardzo zaluje ze nie Frap`owałem całej akcji (hmm na moim sprzecie i tak nie wiem czy byłby sens) ale mial miejsce ciekawy incydent, który może kogos zainteresuje.
Tak więc moj oddzial zaatakowal spora grupka Inquisition i Ginnungi w
jakimś "wąskim gardle". Czesc osob sie wycofala, czesc zginela.
Suma sumarum zostalem ja, Henrik i November (były juz.. hehe "król" Aden - leader Inquisition)
Henrik kilka razy mnie nie trafil (Lexxi dzieki za agility
) i biegajac zostawiłem go w tyle.
November zaś ze swoim łukiem puścił się za mną w pogoń dookoła zamku....a Aden jest raczej duze o.0
...nawet nie wiedziałem ze aż tak DUŻE.....
Utrzymywalem dystans dzieki "ww"+"song of wind" (SwS w mojej grupie to byl dobry pomysl hehe), a ten skubaniec ostrzeliwywal mi dupe co jakis czas. Padłbym juz na poczatku gdyby nie UE.
Spijajac litry GHP okrazyłem z nim zamek i dobieglem do do naszego campusu....biegnac już wcześniej uprzedziłem chlopakow ze nadbiegam z Novemberem "na ogonie", wiec przywitali go nalezycie:D ...zdaje sie ze GavvD sie nim najbardziej "zajął".
.....zostało mi jakies 800hp po tym incydencie. Hmmm było blisko.
Ze strony kolegów posypały sie "lol`e" z tej naszej "solówki" Itachii vs. November. Po szybkim rebuffie usiadłem (MP,HP +++). Wszyscy czekali az golemy wybiją dziure w murze Aden, weszlismy do srodka i .......
sie kurde zgubilismy rofl...
Na szczescie wybieglo nagle z jakiejs bramy jakies milion ludzi nastawionych raczej mało przyjaźnie, wiec sie szybko wycofalismy ale kazdy juz wiedzial gdzie trzeba isc w drugim podejściu
Wielu padło ale oni już też wiedzieli.
Musze dodac ze November w drugim podejściu dopial swego (zawzieta bestia) i przed sala tronową gdy szturmowalismy drzwi obrońcy oflankowali nas.
Biedny Itachii dostal roota
, a November mnie ostrzelal z luku..sie zaparł na mnie no....
....w tym czasie któryś z ich oddzałów zniszczył nasze flagi (campy)...damnit!.
Nasi wbiegli w tym czasie na sale tronową (drzwi puściły), a Ci huligani od campów wbiegli do zamku i zaczeli wbiegać do sali tronowej na tyły naszych.
.....ja lezałem sobie przed sala tronowa (R.I.P) i czekalem na rez`a ale jak zaczelo po mnie deptac stado obroncow zamku to nie mialem sumienia wolac Babylis`s zeby mnie rezowal w tym miejscu bo by go wtpwn`eli tam momentalnie.
Chlopaki z RK zapuszczali juz czar na przejecie zamku, kto żyw odpierał ataki na sali tronowej, do której po moim martwym ciele wlewli sie obrońcy.
Ja popatrzyłem sobie chwile co sie kroji i kliknalem "go to the nearest town" co w tym przypadku oznaczało HV ....w zasadzie Oren jest blizej ale niech im bedzie....
... Myślałem ze sie może jeszcze na coś przydam
i wróce bo martwy Itachii tylko zagracał zamkową podłogę.
Campów juz nie było i juz miałem zrespownować sie w HV gdy cały L][ mi sie scrashowal i musialem robic restart. Po wejsciu na Ventrillo dowiedziałem sie ze wszyscy tak mieli (crash) bo oto niemal cały Bartz server JEST JUZ w HV
Zamek został przejety i wszystkich poza klanem RK przeniosło do HV. Od tego momentu lagi mialem >30 sekundowe......na jednym takim lagu nawet ktos mnie nabuffowal (do teraz nie wiem kto to był
) ...no i tradycyjnie dostalem zerka.....
i juz mi nie było do śmiechu a raczej chciałoby sie rzec ----> "
" .... AW z zerkiem jest jak bańka mydlana.
Wybiegłem z HV na giga lagach, zrobilem restart gdzies na polu i pobieglem do Giran bo sie mialo gdzieś w okolicach open PvP kroić....niestety Evo/Vind zrezygnowali i sie wylogowali...szkoda....
po drodze ktos z klanu dal mi 3 GHP ale juz nie mialem szansy ich wykorzystac.
wooot a siege !!