Mark24 napisał(a):
No i najważniejsze na studiach nie ma przedmiotów pobocznych. Nie sądzę by na teatrologii ludzie uczyli się biologii. Co prawda pierwsze dwa lata to głównie matma - fizyka (a studiowałem elektronikę więc niektórzy mogą powiedzieć, że luźny związek), ale od 3 roku juz dominują przedmioty "zawodowe" i coraz większy nacisk kładzie się na aktualne tematy i nowinki oraz praktyczną wiedzę i umiejętności. Nie licząc j. obcych na każdy semestr przypadał jeden przedmiot humanistyczny - taki odchamiacz.
Ja mam dość zawiły tok myślenia, więc trudno mnie zrozumieć czasem
W sumie to raczej chodziło mi ogólnie o program nauczania a nie wyłącznie o naukę na studiach... Może źle się wyraziłem, więc wyjaśnię na przykładzie... Moja bardzo dobra przyjaciółka jak się później okazało już idąc do liceum wiedziała, że będzie studiować teatrologie... Pomimo, że są fakultety (my mieliśmy dopiero od 2 klasy, ale to bez znaczenia) to musiała się uczyć tzw. przedmiotów ogólnych, czyli przez dwa lata informatyka, przez trzy lata chemia, bilogia, fizyka a przez cztery matematyka... Czyli przedmiotów które kompletnie nie były jej potrzebne w dalszej nauce, bo potrzebowała, j.polskiego, łaciny, historii itd... Hmmm... Pozostaje jeszcze jedno do zastanowienia, po co poszła do ogólniaka, który ma za zadanie ukierunkować ludzi, którzy nie wiedzą co chcą studiować...Odpowiedz jest chyba łatwa, to był jedyny słuszny wybór....bo nie było odpowiedniej dla niej szkoły...
Mark24 napisał(a):
Inna sprawa, że praca zawodowa to całkiem co innego. Zresztą tak naprawdę mało kto może poszczyć się pracą w zawodzie.
Taka jest niestety szara rzeczywistoć
Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni...
SirThomas napisał(a):
praktycznie nic co napisałeś o studiach państwowych nie jest prawdą. Ja studiuje na praktycznie nieznanej polskiej polibudzie. Program się dynamicznie zmienia - czasami słyszę o rzeczach jakich jeszcze na discovery nie było Jest trochę starych, trochę młodych wykładowców. Ale przecież najnowsza matma mi nie jest potrzebna.
Po resztą zaletą uczelni państwowych jest kasa, jaką dostają od państwa. Szczególnie w kierunkach technicznych, gdzie nierzadko jedno małe urządzenie kosztuje 10 000 $
Nawet nie chcę szacować ile kosztuje wyposażenie laboratorium elektronicznego.
Po piersze napisałem
Kassei napisał(a):
(mówię ciągle o informatyce)
oraz
Kassei napisał(a):
(podejrzewam że UJ i kilka innych nie spełnia tej reguły)
więc pisałem wyłącznie o informatyce i nie twierdziłem, że jest to reguła... A dofinansowanie uczelni to inna sprawa...
SirThomas napisał(a):
popisałeś się niezwykłą arogancją i naiwnością myśląc, że ktoś w to uwierzy. Uważasz, że potrafisz więcej od doktora, który bardzo możliwe, wymyślił coś czego się uczyłeś?
Chciałbym, żeby to nie była prawda, ale niestety tak czasami jest i wcale nie mam z tego chorej satysfakcji, bo jak widzę jak gościu tłumaczy banalne rzeczy w sposób tak zagmatwany, żeby nikt tego nie zrozumiał i robi w tym błędy to mi się serce kraje
Zresztą nie są to moje subiektywne odczucia w tym przypadku, bo kilku moich kumpli ze studiów prezentuje o niebo wyższy poziom wiedzy i umiejętności, zarówno od nich ja i odemnie. Dzięki bogu są też wykładowcy prezentujący bardzo wysoki poziom, i u jednego z takich piszę pracę mgr...
SirThomas napisał(a):
widzę, że rzeczywiście poziom u was wysoki.
Ehhh, a co ty robisz na studiach, po to są, trzeba się wyszaleć ale wiedzieć kiedy przestać, to jest szkoła życia.... U nas był tak NISKI poziom, że AŻ 9 osób na 40 skończyło kierunek, a prawda jest taka, że był dość przyjazny studentowi system poprawek, a wykładowcy naprawdę pomagali jak przyszedłeś i powiedziałeś, że nie rozumiesz tego i tego... Siadł wytłumaczył, jeśli nie miałczasu to umówił się z Tobą na inny dzień... Kadra była dość młoda więc i wyrozumiała na wybryki, pozatym oni byli dla studenta, a nie student dla nich, jednego tylko nie tolerowali, nie chcesz się uczyć to spadaj.... Pozatym poziom mieliśmy tak NISKI, że kolega dostał 4-letni kontrakt w IBM w Czechach, ja miałem podobną przygodę , niestety został mi jeszcze rok magisterki i nie pozwala mi ona na dłuższy wyjazd z kraju, jakiego odemnie wymagano
Btw. Kolega się teraz ze mnie śmieje, że jestem idiotą