Sargeras napisał(a):
Nie zarzuciłem kłamstwa, tylko próbę ośmieszenia elektoratu Lecha Kaczyńskiego. Pamflet= otwór literacki o charakterze obelżywym, ośmieszjący konkretną grupę ludzi. Uwypuklając różnice w strukturze poziomu wykształcenia i miejscu zamieszkania usiłowałeś zdeprecjonować ludzi głosujących na Kaczyńskiego.
Nie ludzi a samego Kaczyńskiego. Jego tekst "Balcerowicz musi odejść" obliczony był tylko i wyłącznie pod elektorat Leppera.
A nie powiesz mi, że Lepper to autorytet ekonomiczny i moralny.
Ludzie, którzy głosują na niego nie rozumieją co Lepper tak naprawdę proponuje.
Nie zdają są sprawy ze związku przyczynowo-skutkowo pomiędzy jego propozycjami, a wpływem na gospodarkę.
Z prostego powodu - większość osób nie ma pojęcia o prawach ekonomii.
To, że chciał zdobyć elektorat Leppera, co mu się nota bene udało hasłami przewodniczącego L., świadczy o tym, że w zdobyciu władzy nie cofnie się przed niczym.
Tak zaczynał nie jeden dyktator. I nie mów mi, że jest inaczej, bo stracisz w moich oczach, opinię inteligetnego rozmówcy.
Sargeras napisał(a):
Bezwgzlędny przymus, jaki dotyczy wprowadzania przepisów unijnych w krajach członkpowskich to mit. Mit, który nam wmawiano przez ostatnie 4 lata. Naprawdę w Brukseli można negocjować okresy przejściowe, prolongaty, czy wręcz wyłączenie z danych przepisów. Przykłady:
1. W całej UE obowiązuje zakaz używania pieców opalanych drzewem. Ale we Włoszech nie obowiązuje, bo Włosi przekonali Brukselę, że włoskiej pizzy nie da się inaczej zrobić, niż w piecu opalanym drzewem.
2. W całej UE obowiązuje dyrektywa o ochronie zwierząt, ale w Hiszpanii nie obowiązuje. Hiszpanie przekonali, że uliczna corrida w Pampelunie jest elementem "miejscowej specyfiki."
A co w Polsce się robi? Rząd SLDowski podnióśł VAT na materiały budowlane 22% wmawiając, że tak każe Unia. Co na to Bruksela? Że nie ma przymusu wprowadzania danych przepisów, gdyż Bruksela może uwzględnić "krajową specyfikę" danego kraju członkowskiego i przyznać ulgę. Lewicowi politycy woleli jednak okłamać obywateli, żeby w ten sposób usprawiedliwić dodatkowe obciążenie fiskalne.
Wszystko się zgadza, tyle, że najpierw trzeba wynegocjować te okresy przejściowe. A póki się ich nie wynegocjuje to trzeba się dostosować do tych dyrektyw.
A nim do tego dojdzie potrwa trochę czasu. A my mówimy o chwili obecnej, jaki jest stan na teraz.
Inna sprawa czy Polsce taki okres uda się wynegocjować.
Sargeras napisał(a):
Ironizujące przytyki w stylu "geniuszu", "ale ty nie musisz tego wiedzieć" możesz sobie darować, bo to próżny trud. Nie uda ci się sprowokować mnie do agresji.
Wcale nie mam zamiaru. To Ty zaatakowałeś pierwszy i teraz udajesz niewinną dziewicę. Więc nie zarzucaj mi agresji.
Pojawiłeś się ni stąd ni z owąd ze swoim poglądami politycznymi i próbowałeś Nam wmówić pewne postawy i uczucia.
Tak się nie robi panie "oazo spokoju".
Sargeras napisał(a):
3 mln mieszkań w 8 lat.
Premier Marcinkiewicz przedstawiając ten cel rozwoju polityki mieszkaniowej powoływał się na przykład Hiszpanii.
Hiszpania jest krajem o potencjale demograficznym prawie identycznym jak Polska, jest też jednym z uboższych krajów starej UE, więc przykład jak najbardziej na miejscu. I co w tej Hiszpanii? Otóz tam buduje się 700-800 tys. mieszkań rocznie. To daje 5,6 mln-6,4 mln mieszkań w 8 lat. Postulat premiera Marcinkiewicza zakłada budowę 3 mln mieszkań w 8 lat, co przekłada się na wielkośc wynoszącą 350-400 tys. mieszkań rocznie. Stanowi to zatem zaledwie 50% tego, czym może się pochwalić jeden z biedniejszych krajów "starej Unii", jakim jest Hiszpania, już teraz. Uważam, że Polskę stać na wysiłek w połowie tak skuteczny, jak Hiszpanię.
Koszty tego projektu są szacowane na 3-4 mld rocznie. To daje 24-32 mld przez osiem lat. Dużo?
Przyznaje się do pomyłki w latach - z pokorą.
Co nie zmienia faktu, że projekt Marcinkiewicza zakłada 3-4-krotny wzrost liczby oddawanych do użytku mieszkań.
I nie porównuj Polski do Hiszpanii. Polska i Hiszpania to dwie inne gospodarki. I nie będziemy się tu wdawać w szczegóły. Chyba, że bedziesz miał życzenie.
Ty mi tu ciągle rozpościerasz piękne wizje Polski, w której buduje się tysiące mieszkań, ale tak samo jak PiS nie mówicie, gdzie znajdą się na to pieniądze.
Polskiego państwa nie stać na takie wydatki i powinieneś o tym wiedzieć.
A chyba nie masz zamiaru (jak to wymyślił sobie Lepper) zmuszać komercyjne, prywatne banki do finansowania publicznych przedsięwzięć i rządowych projektów. A może się mylę?
A może to państwo ma gwarantować spłatę komercyjnych kredytów?
Czy zdajesz sobie sprawę co się stanie jeśli zbyt duża liczba osób weźmien niskooprocentowane, gwarantowane przez państwo kredyty?
I co się stanie, jak części osób nie będzie stać na spłacenie ich ?
Czy ktoś o tym w ogóle pomyślał? Wiesz co się dzieje z nieruchomością, na którą został wzięty kredyt hipoteczny, gdy kredytobiorca nie jest w stanie spłacić kredytu?
Skąd na to państwo ma zamiar wziąść pieniądze - pamiętając ciągle o Waszych obietnicach zamrożenia deficytu, że o obniżeniu podatków nie wspomnę?
Oświeć mnie, bo nie znam innych sposobów na zdobycie pieniędzy przez państwo.
Czyżbyście zakładali 10% wzrost gospodarczy? Zejdźcie na ziemię.
Mieliśmy być drugą Japonią, a teraz co? Mamy być drugimi Chinami?
To może stąd pomysł na sterowanie kursem walutowym tak, jak to robią Chiny?
Sargeras napisał(a):
Rozwój budownictwa mieszkaniowego to priorytet w programie gospodarczym PiSu. Rząd realizując priorytety gospodarcze korzysta rzecz jasna ze środków budżetowych. Dlaczego to takie ważne? Gospodarki ubogich krajów starej UE, jak Hiszpania i Grecja wydobyły sięze stagnacji dzięki konsekwetnej polityce promowania budownictwa mieszkaniowego, realizowanego przez rządy w tych krajach. Podobnie było w przypadku Chile, które jest obecnie najbogatszym krajem Ameryki Łacińskiej.
Pojawienie się projektów państwowych na rynku budownictwa mieszkaniowego stanowi poważne zagrożenie dla developerów, którzy będą uparcie oczerniać polityków PiSu i wyśmiewać ich projekt.
Dziękuję za prezentacje programu wyborczego PiSu, ale darujmy sobie te górnolotne chciejstwo i przejdźmy do konkretów.
Czyli kto i w jaki sposób za to zapłaci.
Sargeras napisał(a):
PiS proponuje zmniejszenie wydatków budżetowych poprzez reorganizację administracji państwowej. Zmniejszona zostanie liczba agend rządowych i instytucji, a co za tym idzie liczba etatów i koszty uposażenia urzędników. Wydatki na administrację państwową mają być docelowo obniżone o 10%.
Taaaaa. Który raz ja to już słyszę. I jakoś z każdym rokiem liczba urzędników wzrasta.
Co z tego, że zlikwidujecie jedne, jeśli planujecie stworzenie nowych.
Chyba tylko po to żeby w łatwy sposób, w pełni legalny i nie rzucający się w oczy zrobić czystkę w urzędach. I zatrudnić, na jeszcze niezbrukanych stołkach nowych "swoich" ludzi.
Tę bajkę z uporem godnym kataryniarza powtarzają już wszystkie partie przy okazji kolejnych wyborów parlamentarnych.
Ponadto zapominasz co najmocniej obciąża budżet państwa i gdzie należy szukać oszczędności:
- obsługa długu publicznego
- transfery socjalne
I tu trzeba szukać oszczędności, a wy obiecuję, że te wydatki zwiększycie (obiecanki dla emerytów, bezrobotnych itd. itp.).
Tyle, że decyzje w tym temacie, są niepopularne i na pewno nie przysporzyły by Wam elektoratu, czyż nie ?
Oszczędności na administrację niewiele dadzą z prostego powodu.
Oszczędności wynikające ze zmniejszenia liczby urzędów i etatów zostaną zjedzone przez wydatki inwestycyjne (informatyzacja, szkolenia).
I to przy założeniu, że zmniejszycie liczbę urzędów i etatów.
Więc nie wciskajcie Nam tekstów o zmniejszeniu wydatków na administrację.
Sargeras napisał(a):
Twierdzenie, że obniżenie podatków powoduje automatycznie obniżenie wpływów do budżetu to mit. Mitem tym kolejne rządy karmiły obywateli, chcąc udowodnić, że obniżenie podatków w Polsce jest niemożliwe. PiS chce to wreszcie zmienić. Przykład? Liban w 1997 roku, o ile dobrze pamiętam. Tam już w pierwszym roku po obniżeniu stopy podatkowej o połowę zanotowano wzrost wpływów z podatku. Gospodarka azjatyckich tygrysów (Tajwan, Singapur, Korea Płd., Hongkong) jest tym, czym jest dzięki obniżeniu podatków.
Po pierwsze - nie lubię, jak ktoś we własnych celach nadinterpretowuje moja słowa.
Po drugie - nie rób mi wykładu z ekonomii, bo źle trafiłeś.
I ja naprawdę wiem co się dzieje jeśli obniża się podatki.
Tyle, że między hasłami uproszczeniami podatków i obniżenia stawek, rzucacie hasłach o nowych ulgach i innych podatkowych wynalazkach, które zamiast uprościć zagmatwają istniejące.
I jeśli te zmiany zostaną wprowadzone to niższe podatki zaczniemy płacić dopiero w 2007 roku, bo w tym roku stosownej ustawy już nie przepchniecie.
Ach te obiecanki wyborcze.
Sargeras napisał(a):
Kurs złotówki zależy nie tylko od wielkości deficytu budżetowego, ale od ogólnego stanu gospodarki.
Zgadza się tyle, że decydujące znaczenie mają prawa popytu i podaży, które rządzą kursem walutowym. Bo, jak mam nadzieję, wiadomo Ci mamy płynny kurs walutowy i rządzą nim prawa rynku.
A zwiększąjący się popyt państwa na pożyczone pieniądze, które finansują deficyt państwa wpływa bezpośrednio na rynek walutowy i nie tylko na niego.
A Wasze obietnice o zamrożeniu deficytu budżetowego nie wierzę z wcześniej wymienionych przyczyn.
Sargeras napisał(a):
Silna złotówka to kula u nogi naszych eksporterów.
Macie zamiar sterować ręcznie kursem walutowym?
Czyżbyśmy wracali do czasów realnego socjalizmu?
Chcesz zmusić NBP i RPP do interweniowania na rynku walutowym?
No comments.
Jeżeli mocna złotówka jest kulą u nogi naszych eksporterów to dlaczego nie staramy się jak najszybciej wejść do strefy Euro. Bo co? Niech zgadnę.
Stracilibyście wpływ na poziom stopy procentowej i na kurs walutowy?
Sargeras napisał(a):
Jeśli w Polsce ma nastąpić rozwój gospodarczy, to eksport musi być promowany, aby ograniczyć deficyt handlowy i zapobiec odpływowi środków finansowych.
Hasła, hasła, hasła.
Jak macie zamiar promować eksport ? Hasłami?
Sargeras napisał(a):
Alan Greenspan jest człowiekiem ogromnie doświadczonym zawodowo i życiowo. Na pewno zdaje sobie sprawę, że każdy kraj charakteryzuje się własną specyfiką i jest na tyle przenikliwy, aby nie odrzucać z góry jakiejkolwiek alternatywy tylko dlatego, że nie pasuje do teorii.
PiS chce uniknąć sytuacji, w której RPP będzie podejmować działania niweczące wysiłki rządu. Doktrynertswo ze strony RPP było już wystarczająco szkodliwe.
Co do oceny działania RPP, a co za tym idzie Balcerowicza mamy całkowicie innym pogląd. Wy kierujecie się PRLoską wizją państwa.
Uważacie, że polityką monetarną można stymulować wzrost PKB.
To jest myślenie sprzed 50 lat. Jedyne co można uzyskać agresywną polityką monetarną to wzrost inflacji do poziomu, który powoduje spadek tempa wzrostu PKB.
O innych komplikacjach wynikających nawet nie wspomnę.
Wzrost PKB można uzyskać tylko stroną podażową gospodarki.
Czyli stymulując przędsiębiorczość poprzez
- Inwestując w edukację - już widzę, jak je zwiększacie, przy zamrożonym deficycie i zwiększonych wydatkach i transferach socjalnych
- Upraszczając podatki - ulgi, ulgi, kombinacje, podatki obniżycie najwcześniej w roku podatkowym 2007, choć jak znam życie jako partia socjalna po drodze dojdziecie do wniosku, że obniżycie tylko "biednym", bo to przecież oni genarują nowe miejsca pracy
- Zmniejszając wielkość transferów socjalnych - oczywiście je zmniejszacie, całkiem blisko wybory samorządowe więc pewno znowu coś emerytom, górnikom, hutnikom, pielegniarkom kapnie, że o obietnicach wyborczych nie wspomnę
- Usprawnienie administracji - likwidujemy jedne urzędy, tworzymy nowe
- Usprawnienie sądownictwa - znamy stosunek pana Kaczyńskiego do prawa i praworzadności - w szczególności do najważniejszego aktu tego prawa czyli konstytucji i do prawomocnych wyroków sądów i więcej wiedzieć nie chcemy.
- Inwestycje w infrastrukturę i komunikację