pierwsza seria trochę przynudnawa, druga bardzo nadrabia.
Filmik zrobiony z dużą dozą realizmu, sporo walk w kosmosie, chociaż cały serial opowiada o ataku obcych na ludzi, spiżganie ich w kilka sekund, a potem ostatni battlestar + kilkanaście stateczków ucieka przed obcakami co pewien czas wdając się w jakieś drobne walki zwiadowcze.
Trochę polityki, majaków psychicznie chorego doktorka (co mnie najbardziej irytuje), trochę zagrywek z lost-a (na szczęście nie posuwają się do tego by przez 2h filmu tłumaczyć dlaczego ktoś tam woli czerwony kubek a nie niebieski) uwierzytelniających działania bohaterów.
A 10 odcinek drugiej serii (ostatni jaki wyszedł do tej pory) rzeczywiście kończy się w taki sposób, że cholera mnie wzięła
Tor-Bled-Nam - kiedyś też starałem się być wyjątkowy na siłę i na siłę twierdziłem że nie podobają mi się pozycje "dla mas". Ale dorosłem i mi przeszło. Narnia to śliczna, landrynkowa bajeczka - można ją przeczytać raz czy dwa i powspominać swoje beztroskie dziecieństwo, ale przedawkowanie grozi odruchami wymiotnymi. Za słodko.
HP - o ile pierwsze 3 książki to taka Narnia, może świat mniej kolorowy i bajkowy, to ostatnie 2 pozycje (5 i 6) są już całkiem niezłym czytadłem Fantasy z lejącą się krwią, smokami, czarami itd. Na pewno przy nich nie zwymiotujesz czytając i zajadając się landrynkami. I pisze to człowiek który z bólem serca wziął do przeczytania pierwszą część Harrego Pottera by sprawdzić "co to za gówno, o którym wszyscy wokół gadają".
Biblia to książka dla mas.
"wreszcie coś ciekawego zza oceanu" - od kilku lat czekam na coś ciekawego nie zza oceanu