A tak mi się nudzi, to opiszę moje "radosne" przeżycia z DM West.
Wręcz Dream Team.
Warrior 59, rogue 60, mag 59, hunter 60, ja 60 (prieścik :>).
Warrior - arms/fury. Mówię mu, że DM West to już nie żarty w stylu SM, że jeżeli chce być tankiem, to byłoby miło jakby jednak był protection. Ale reszta (oprócz rogue to jego guildmates) mnie zakrzyczała. Oki.
Pierwszy mob. Pelętające się drzewko. Stracił aggro momentalnie, bo bez prot spec wchodziło w niego wszystko jak w papier, więc generowałem takie aggro healem, że głowa mała. Wipe. Na PIERWSZYM mobie... ffs. Aha, hunt FD, więc przeżył.
Wróciliśmy duchami, włazimy, buff, siadamy, jemy, pijemy.
Hunter pull drzewko. To samo drzewko. Zanim doszliśmy do połowy HP w odpoczynku. Postanowił go kurwa na solo wziąć. Wipe.
Po wzajemnych bluzgach i ubiciu drzewek kręcących się w kółko, chwilę później walimy do elementali na środku. Mówię - chodźcie wyczyścić te durne drzewka z boku (co po winklach stoją po 4), chociaż jeden narożnik - będziemy mieli więcej luzu. A tam olać, damy se radę, bo są daleko. Ok. Pull. Elemental kickback warriora tak, że przeleciał 20 metrów i wylądował w samym środku tych 4 drzewek. No i co ? Tak. Zgadliście. Wipe.
Jakoś obie poradziliśmy z tym środkiem. Idziemy dalej do tego "po ch*ju fest" drzewka na dole rampy. Siedzimy, pijemy. Huntera nosi. "Idę na zwiady" oznajmił. Poszedł. Wrócił. A za nim tup, tup, tup - trzy grupy drzewek ... 12 sztuk. Kurwa. Mać. Wipe.
Zabiliśmy w końcu tego bydlaka, co kosztowało nas następny wipe, ale padł. Fajny pasek dla warka wypadł. Dochodzimy do drzwi ... kto ma klucz ? Nikt ......... jezusicku ..... bb, HS .... repair 3g.
Po prostu geniusze ...
|