E tam, ustne to akurat najmniejszy problem. Gorzej z pisemnymi...

Tak mi sie skojarzylo, popieram w 100% projekt obowiazkowych matur z matematyki. Przejzalem ostatnio zadania i wiekszosc tych zadan rozwiaze w miare inteligentny czlowiek nawet bez znajomosci bardziej skomplikownych wzorow (np. prawdopodobienstwo), a ze sciaga ze wzorow nawet 'dysmatematycy'.

Tomu - chyba nie widziałeś "prawdziwego humanisty" nigdy, jeśli twierdzisz, że "w miarę inteligenty człowiek by to rozwiązał" :P

Nie przesadzaj
Specjalnie zajrzalem jeszcze raz w te arkusze. Polowa zadan wyglada tak: wstaw dane do wzoru (zapomnialem ze mozna tablice miec, wiec sciaga niepotrzebna), z wyniku tego wzoru skorzytaj w innym wzorze, koniec.

Albo pierwsze lepsze zadanie z prawdopodobienstwa: 3 kule biale, 5 czarnych; latwiej wylosowac biala jezeli dolozymy jedna biala czy wyjmiemy jedna czarna?
Do tego nie trzeba sie w szkole uczyc nawet.

Ja w sumie jestem humanem, tylko nigdy nie mialem problemow ze zrozumieniem czegokolwiek z matematyki.


Edit: kolejny przyklad sam mi sie narzucil:
"Na 3 polkach stoi 76 CD i polki tworza ciag geometryczny, na drugiej stoja 24. Oblicz ile stoi na gornej a ile na dolnej."
Otwierasz wzory na ciagach i patrzysz na jeden wzor. Koniec zadania ^^

http://www.teksty.jeja.pl/lalka.php <- niezłe streszczenie Lalki, może się przydać.
tomu - mówię raczej o np. moim nauczycielu polskiego, który ma doktorat z filologii polskiej. I tak się zastanawiam, czy zrobiłby te zadania.
Ja w sumie na przedmioty humanistyczne przestawiłem się we wrześniu, wcześniej miałem matematykę zdawać (też nigdy nie miałem problemów ;), ale uważam, że po co na chama ludziom kazać coś zdawać... :P

Z prostego względu - skoro matematyk ma zdawać jakiś "głupi polski" to czemu polonista nie ma znać tabliczki mnożenia (bo tylko tego będzie potrzebować, aby zdać). Oblać podstawową matematykę może tylko skończony jełop - który IMHO matury dostać nie powinien.

tez popieram matematyke obowiazkowa ;]
podstawowy polski to tez byl banał
zreszta pozniej i tak wiekszosc uczelni wymaga, znajoma na prawo potrzebowala matme nawet ;]

obecnie na uczelni to chyba sie cofam w rozwoju z matmy... na moim wydziale matma to banał (chociaz i tak polowa nie zdaje koła ;] ), całeczki to były proste na maxa u mnie ;] ,za to popieprzam w kitelku na chemii i to juz nie jest zaciekawe

A ja lubie/lem historie, w LO spałem na tym przedmiocie bo byla nudna aa matme lubilem.

Każdy powinien umieć dobrze posługiwać się ojczystym językiem raczej.
A do pokazania, że znają tabliczkę mnożenia, dodatkowy stres jest raczej niepotrzebny. Jeśli mata okaże się im potrzebna, sami na tym stracą i się nauczą ewentualnie.

Szkoda, że nie ma statystk z próbnej, zdziwiłbyś się ;)

ale prawnicy tez musza umiec liczyc łapówki ;]

Kiedyś głupsi szli do zawodówki, potem trafiali na plac budowy (aby podawać pustaki budowlańcom) czy do warsztatu samochodowego (aby podawać srubokręty mechanikom). Teraz każdy próbuje iść do liceum i robić maturę. Sorki - imho nie każdy powinien takową otrzymać, bo jest na nią po prostu za głupi.

Widze, ze mamy forumowego inteligenta numer 1.
Ciekawi mnie co osiagnales z tymi swietnymi wynikami i ile zarabiasz miesiecznie:), bo osobiscie znam ludzi po zawodowce ktorzy zmieniaja auto srednio 2 razy w roku (i nie, nie sa to to auta z 90') i znam takich wzorowych uczniow ktorzy zapieprzaja na promenadzie sprzedajac zapiekanki.
Bo nie ma sie co oszukiwac, cala nauka jest jedynie po to zeby w przyszlosci trzepac mamone.

Zarabiam wystarczająco. Nie zmieniam samochodu co kilka miesięcy. Ba - póki co mam pierwszy i to starszy ode mnie. A to głównie dlatego, iż inwestuję w dalszą edukację i mieszkanie. Czas na samochód przyjdzie wtedy, kiedy będę mieć na koncie wystarczającą sumę, aby zabezpieczyć się na wypadek powiększenia rodziny. Inna sprawa - głupotą jest ładować wszystkie pieniądze w samochód, który i tak zardzewieje
To co od dawna twierdzę - swoja wiedzę trzeba umieć wykorzystywać.
Nie uważam się za inteligenta numer 1. Nie twierdzę, iż moja wiedza jest ogromna. Ba - niewiele powiem Ci o fizyce, mimo iż takową kiedyś studiowałem. Nie znam geografii Polski. Za to znam się na tym czym się zajmuję, czym zarabiam na życie. Potrafię także mimo wielu przeciwności wysłowić sie w języku ojczystym - co zezwala mi na kontakty z klientami.

Jednak wyobrażasz sobie życie bez znajomości tabliczki mnożenia? Bez wiedzy czym jest procent? Czasy kamienia łupanego już odeszły.
Szczerze to nie wyobrażam sobie nawet absolwenta zawodówki bez tej wiedzy. Teraz już chyba rozumiesz skąd moje zdanie względem obowiązku matury z matematyki.

A ci co na promenadzie sprzedają zapiekanki mając tytuł magistra... Cóż - kierunek studiów nie jest narzucony - trzeba wybrać to w czym jest się dobrym i co przynosi pieniądze.
Jakby ktoś pytał - na fizykę byłem za głupi - wyleciałem po jednym semestrze, potem nastał czas na matematykę - znudziła mi sie po dwóch semestrac i mimo, iz mogłem iśćdalej poszedłem od noa na zaoczne studia informatyki. No i po kilku latach grozi mi stypendium Chociaż po tym semestrze chyba przestanie xD. Ale fajnie mieć tą satysfakcję średnia >4.0 (teraz załamię Asmaxa - w szkole średniej zdarzyło mi się mieć nawet średnią 2.5 (3 klasa - 1 semestr - 4 lacze - w tym z matematyki )).
Matura to bardzo wąski zakres materiału - łatwo się przygotować - nie oszukujmy się.

to wie każdy kto zdał mature i poszedł na studia ... wytłumacz to maturzystom :)

Jednej maturzystce już wytłumaczyłem

co racja to racja, chetnie bym sobie zdal ta maturke zamiast moich egzaminow

Nie rozumiem. Matematyka jako przedmiot jest obowiazkowa, zeby dostac sie do samego liceum, przejsc przez nie trzeba umiec nieco wiecej niz tabliczke mnozenia i po kiego grzyba narazac na kolejny stres.
Skoro dotarl do matury, to znaczy ze material z matmy zaliczyl - i tyle.
Co wiecej sam zawsze stawialem matematyke na 1 miejscu ale znam ludzi ktorzy po prostu tego nie rozumieja, z trudem przechodza z klasy do klasy a jako humanisci funkcjonuja swietnie.



Ale jakos zdali mature z obowiazkowa matematyka X/XX lat temu - widocznie glupi nie byli, pokonczyli studia a teraz siedza w takiej samej pracy jaka moga dostac 16 latkowie na sezon za gowniane 6zl/h.



Moze i latwo, ale ja osobiscie nie widze w tym zadnego sensu.

Wiele osob do dzis sadzi ze jak skoncza studia, to oferty pracy sie same posypia..

Lepsi są Ci co jako absolwenci gardzą ofertą za 2000zł miesięcznie
A najlepszy był typ co chciał by mu płacić za to, że on będzie na papierze w firmie... WTF xD

Czemu ?
Jezeli moze dorwac lepsza prace to nie widze sensu harowac za grosze...

Pozatym nie wiem czy wiesz ale jak zatrudniasz inwalide to przysluguja ci pewne ulgi...

To gościu musiał być inwalidą umysłowym
Z tym gościem za 2000zł. Zgłosił się człowieczek, który chciał pracować przy wklepywaniu tekstów (bardzo ambitna praca nieprawdaż) i kolportażu (pisma do klientów dostarczamy samodzielnie - bez pośrednictwa poczty). Absolwent jakiegoś kierunku humanistycznego. Życzę mu powodzenia w szukaniu zatrudnienia

Chociaż jednak przyznam Ci rację - gorsi są tacy, którzy nie szukają, a narzekają.

Wracając do tematu: POWODZENIA!