Po roku grania w eve musze stwierdzic ze to nie jest gra tylko drugie zycie
Poki grasz solo albo w malym corpie i zajmujesz sie biezacymi sprawami tylko to gra jest calkiem przyjemna. W momencie w ktorym wchodzisz do aliansu i zaczynasz sie interesowac polityka, terytoriami, wojnami miedzy roznymi frakcjami i niuansami (czyt. drama) na forum to gra zmienia sie calkowicie, i nie od tego powrotu praktycznie.
Farm mineralow, rare partow, isk z mobow, nonstop pvp z wroga frakcja, to tamto siamto, koniec koncow siedzisz po 10h przykuty do kompa bo poprostu tyle rzeczy jest do zrobienia.
Gra niewatpliwie jest ciekawa i mozna w nia grac na wiele roznych sposobow, ale wiekszosc graczy skonczy uwiklana w globalne konflikty ktore bardzo mocno komplikuja zycie.
Pamietaj ze EvE to nie jest wow. Jak ktos cie zabije to tracisz CALY sprzet i CALY ladunek jaki miales, dostajesz kase za ubezpieczenie statku, ale zazwyczaj nie pokrywa to 50% wartosci strat, nawet jesli byles ubezpieczony na 100%.
Do tego wszystkiego dochodzi watek socjalny ktory jest bardzo fajny i rozczarowujacy zarazem. Po 4 miechach z super ziomem w corpie nagle okazuje sie ze byl szpiegiem i wlasnie zwinal 80% dorobku corpa i uciekl do wrogiej frakcji.
Mysle ze eve bardziej wyniszcza czlowieka niz farmowanie resistance potow do aq/naxx
W wowie musisz logowac sie na raidy, ale tak poza tym to mozesz grac kiedy chcesz i jak chcesz. W eve trzeba byc online caly czas