Sargeras napisał(a):
Ta reguła wydaje mi się cholernie deterministyczna. Wygląda na to, że Herbert Simon nie wziął pod uwagę czegoś takiego, jak talent. Osoby, które przeszły cięzki i systematyczny trening, ale są pozbawione talentu mogą zostać conajwyżej solidnymi rzemieślnikami. Mistrzostwa nie osiągną nigdy.
No i tu się mylisz piękny królewiczu. Polecam przeczytać artykuł pt.
Umysł Mistrza zamieszczony we wrześniowym wydaniu
Świata Nauki. Nie istnieje coś takiego jak "wrodzony talent". Większość danych psychologicznych wskazuje, że mistrzem człowiek się staje, a nie rodzi. Przykładem może być László Polgár, pedagog węgierski który kazał swoim trzem córkom grać w szachy przez sześć godzin dziennie i tym sposobem wychował dwie arcymistrzynie i jedną mistrzynię międzynarodową. Innym dobrym przykładem może być Mozart i jego ojciec który zmuszał go do gry na klawesynie, skrzypcach i organach już od czwartego roku życia.
Na koniec artykułu autor zadaje retoryczne pytanie: "Zamiast bezustannie zastanawiać się: "Dlaczego Jaś nie może nauczyć się czytać ?", być może pedagodzy powinni zadać sobie inne pytanie: "A czy w ogóle jest coś, czego Jaś nie byłby w stanie opanować ?".
Sargeras napisał(a):
Moim zdaniem wprowadzanie obowiązkowej matematyki na maturze, obowiązku jednakowego ubioru dla uczniów danej szkoły, czy też zwalczanie wagarowania ani trochę nie wygląda "na głaskanie po głowie baranów".
A wyzywanie każdego, kto nie zdał matury od "debila", "barana", czy "idioty" to zwykły szowinizm.
Obowiązkowa matematyka - tragedia, ludzie nie pozdają bo delty nie będą umieli wyliczyć. Jednakowy ubiór dla uczniów - z doświadczenia wiem, że znaczna większość będzie miała to raczej w dupie. Wagary - jak wyżej.
Matury nie zdają głównie debile w zawodówkach i technikach (chociaż tutaj troszkę mniej jest takich ewenementów). Mnie najbardziej martwią ludzie w liceach którzy zdają maturę, a są debilami i nie umieją liczyć oraz mówić/pisać/czytać po polsku.